piątek, 28 marca 2014

Rozdział 4.

Ostatniego dnia sierpnia Remus był bardzo podekscytowany. Większość dnia spędził w lesie jako wilk, ale wieczorem wrócił do domu. Był z rodzicami w salonie, ale nie mógł usiedzieć w miejscu.
- Jesteś zbyt pobudzony - powiedział Lyall.
- Zrozum go, jutro idzie do Hogwartu! - Hope była bardzo szczęśliwa - tylko pamiętaj Remmy, nikomu nie mów, kim jesteś.
- Wiem mamusiu - powiedział i pocałował ją w czoło. - Idę do pokoju!
Postanowił przeczytać jakąś ciekawą książkę. Wybrał 'Lilith'.
Książka miała 500 stron, skończył ją czytać o północy. Postanowił, że pójdzie spać. Chociaż przez pierwszą godzinę przewracał się z boku na bok, w końcu zasnął.
Obudził go cichy trzask. Nic nie zobaczył, nie poczuł, nie usłyszał, więc z powrotem zasnął.
- Szczęśliwej nauki Remusie - mężczyzna o długich, szarych, brudnych włosach i dzikim spojrzeniu stał nad śpiącym chłopcem. Patrzył na niego z mieszaniną szaleństwa i pożądania w oczach. Powstrzymywał się przed dotknięciem go, bo wiedział, że mógłby się obudzić. Jedyne co zrobił to złożenie lekkiego pocałunku na jego skroni. Wyskoczył przez okno i skierował się w stronę lasu. Po chwili jego postać zniknęła, a na jej miejscu pojawił się wielki, szary wilk.
**
Na peronie na Kings Cross było pełno ludzi w pelerynach. Remus był podekscytowany, ale jednocześnie bardzo się denerwował. Zaaportowali się z tatą na mugolską część peronu. Teraz zmierzali do barierki miedzy peronem 9 i 10, by znaleźć się na peronie dziewięć i trzy czwarte. Tam roiło się od ludzi w pelerynach, z wielkimi kuframi. Gdzieniegdzie pohukiwały sowy, miauczały koty, kumkały żaby. Remus miał jeden kufer ze swoimi inicjałami i klatkę dla swojej sowy. Po chwili powietrze rozdarł głośny gwizd lokomotywy.
- Do zobaczenia Remus, ucz się dobrze i pisz czasem - powiedział jego tata. Hope musiała zostać w domu, ponieważ nie mogła wejść na peron - była mugolką.
- Jasne tato, do zobaczenia - przytulił go i pobiegł do pociągu. Znalazł pusty przedział, usiadł i zaczął czytać książkę.
Po chwili drzwi otworzyły się.
- Oh, to ty Remusie! - Powiedział pewien brunet o niebieskich oczach, siadając naprzeciw niego.
- Peter? Dobrze zapamiętałem? Peter Pettigrew, prawda? - Zapytał.
- Tak! Jak ci minęły wakacje?
Świetnie. Dwie pełnie księżyca,  kilka nowych ran, opanowanie przemian poza pełnią...
- Zwyczajnie.
- Ja byłem we Włoszech. Tam jest niesamowicie!
- Też chciałbym kiedyś gdzieś wyjechać.
- Nie byłeś nigdy za granicą?
- Nie, ale to nic. Mieszkam za miastem, a obok mojego domu jest duży las i zawsze gdy się nudzę idę do niego. Znam go chyba najlepiej ze wszystkich.
- Też bym tak chciał... To musi być ciekawe, możesz w każdej chwili iść do lasu... Lubisz czytać książki? - Zapytał Peter zaskoczony.
- Uwielbiam!
- Mogę ci kilka dać. Moja babcia zawsze na urodziny daje mi pełno książek. Mówi, że one są kluczem do tajemnicy ludzkiego życia... Czy jakoś tak - obydwoje zaczęli się śmiać - ale ja ich nie czytam. Mówię jej 'Babciu, nie lubię czytać!' . Ona tylko kiwa głową, ale i tak za rok dostaję kolejną. Po feriach świątecznych napewno ci przyniosę.
- Błagam... Nie...
- Cicho bądź! Przynajmniej ktoś je przeczyta - uśmiechnął się Peter.
- Oh, no dobrze, no... - Remus oddał uśmiech.
-No mówię ci, idiota po prostu! Jak można CHCIEĆ być w Slytherinie - za drzwiami stało dwóch chłopców. Obydwoje mieli czarne włosy. Jeden długie, do ramion, proste i idealnie ułożone. Włosy drugiego z nich były krótkie i odstawały na wszystkie możliwe strony.
- Zobacz, tu jest prawie wolny przedział - powiedział ten, z ułożonymi włosami.
- Można? - Zapytał drugi, gdy otworzył drzwi.
- Jasne - odpowiedział Peter.
Chłopak z długimi włosami rzucił się na miejsce obok Remusa, a drugi (Remus zauważył, że miał na nosie okulary) usiadł przy Peterze.
- Jestem James Potter - powiedział okularnik.
- Syriusz Black - na dźwięk nazwiska Syriusza, Peter wytrzeszczył oczy. - Taak, z TYCH Blacków. Nie jestem taki jak oni. Nie obchodzi mnie, czy jesteście czystej krwi, czy nie... Moja rodzina jest głupia. Chciałbym być w Gryfindorze. A wy?
- Ja też! To byłoby super - powiedział Peter.
- Taak, ale Ravenclaw też nie jest zły - Remus zastanawiał się, z kim przyjdzie mu dzielić sypialnię. - Nazywam się Remus Lupin.
- Ah, no tak. Nie przedstawiłem się! - Peter mocno uderzył się dłonią w głowę. Chyba trochę zbyt mocno, bo syknął z bólu. Wszyscy w przedziale parsknęli śmiechem. - Jestem Peter. Peter Pettigrew.
- No to już się znamy. Przed chwilą byliśmy w takim przedziale, gdzie siedział chłopak, który chciałyby być w Slytherinie... - James zdawał się mówić to z niesmakiem.
- A co w tym złego? - Potter spojrzał na Remusa z niedowierzaniem, na co ten lekko się zmieszał i od razu zreflektował się. -  Nie mówię, że chciałbym tam być, ale każdy jest inny. On pewnie nie rozumie nas. No bo jak ktoś może chcieć być GRYFONEM?!
- Masz rację, może trochę przesadziłem... - James powstrzymywał śmiech.
- Gracie w quidditcha? - Zapytał Syriusz.
- Nigdy nie grałem. Byłem z rodzicami na kilku meczach i uwielbiam quidditch, ale mama nie pozwala mi grać - Peter był wyraźnie sfrustrowany tym faktem.
- Merlinie! Nie mógłbym tak żyć! - Krzyknął James.
- Właśnie! Musisz namówić mamę, żeby ci pozwoliła Pete - powiedział Syriusz.
- Zapomniałeś 'r' - Remus nienawidził gdy ktoś się mylił i kaleczył angielski.
- Zrobiłem to specjalnie! Pete brzmi fajniej od Peter. A ty będziesz... Remmy - Syriusz udawał irytację.
- Rodzice tak na mnie mówią...
- A ja?!
- A ty James...
- Jim! Albo Jimmy... Albo po prostu J - krzyknął entuzjastycznie Peter.
- Nieźle... - James był usatysfakcjonowany.
- Ty Syriuszu... Syri? Nigdy nie potrafiłem wymyślać przezwisk...
- Tym razem ci się udało. Jestem Syri.
Rozmawiali tak przez całą drogę. Gdy do ich przedziału weszła kobieta sprzedająca słodycze James i Syriusz kupili chyba wszystko, co tylko było do kupienia. Peter wziął jedynie fasolki wszystkich smaków.
- A ty nic nie kupujesz? - Zapytał Jim. Remus nie miał zbyt dużo pieniędzy.
- Niee... Nie chcę - odpowiedział.
Jednak po chwili wszyscy jedli to, co kupili James i Syriusz. Bardzo miło im się rozmawiało i gdy dojeżdżali do szkoły, i musieli się ubierać Peter powiedział:
- Chciałbym być z wami w jednym domu i sypialni.
- Tak! Byłoby super! - James ucieszył się na taki scenariusz.
- Jeśli trafimy do jednego domu, musimy wymyślić coś, żeby być w jednej sypialni - powiedział Syri zakładając białą koszulę mundurka.
- Ale co? - Remus był już kompletnie ubrany. Koszulę założył wcześniej, nie chcąc, by ktoś zauważył jego blizny.
- Nie wiem. Jest jakieś zaklęcie, którym można zmienić napis na czymś? - Oczy Jamesa świeciły z podniecenia.
- Po co zmieniać napis? - Peter zrobił głupią minę.
- Żebyśmy byli razem w sypialni.
- Ale czemu akurat napis?
- Jakoś musisz wiedzieć, która sypialnia jest twoja! Pewnie piszą to na drzwiach, albo jakoś tak... No, a jak go zmienimy, będziemy razem.
- Jest takie zaklęcie - przeczytałem wszystkie podręczniki prawie do końca...
- Potrafisz je rzucić? - Zapytał Syri.
- Nie próbowałem... Ale raczej tak.
- No to sprawa rozwiązana!
Wyszli z pociągu. Padał deszcz.
- Pirszoroczni! Pirszoroczni tutej! Szybcij! - Wielki mężczyzna z ciemną brodą stał na peronie. Chłopcy skierowali się w jego stronę. - Pirszoroczni! Nie będziem całymi dniami tutej sterczeć!
Gdy wszyscy 'pirszoroczni' już przyszli, razem z wielkim facetem skierowali się do jeziora. Tam stały łódki.
- Na cztery osoby! Radziłbym nie wypadać, bo kałamarnica, chyba dzisiaj nie jadła.
Remus zauważył, że James uśmiechnął się szeroko. Nie pytali się nawet tylko usiedli razem do jednej łódki.
Po kilku chwilach spędzonych w płynących łódkach, zobaczyli Hogwart. Wielki zamek z wieloma wieżami i oknami, z których próbowało się wydostać nikłe, żółte światło.
Remus nie mógł oderwać od niego wzroku, zresztą tak jak wszyscy.
Gdy wysiedli z łódek, Syriusz prawie się przewrócił, ale Lupin zdążył go złapać.
- Dzięki! - Powiedział.
- Nie ma za co. Dobry refleks - wilczy refleks.
Przeszli przez wielkie, drewniane drzwi i ich oczom ukazała się wielka sala. Po prawej stronie były schody wiodące w górę i na dół, na lewo dwie pary drzwi, a przed nimi kolejne wielkie wrota. Po ich lewej stronie był łuk prowadzący do małej komnaty lub korytarzu, Remus ze swojej perspektywy nie widział dokładnie. Z tej właśnie komnaty wyszła wysoka, szczupła kobieta z czarnymi włosami, wystającymi spod szarej tiary. Miała na sobie szarą szatę w takim samym odcieniu jak tiara.
- Dziękuje ci Hagridzie - powiedziała do wielkoluda.
- To moja robota, nie ma za co pani psor - powiedział człowiek zwany Hagridem, po czym wszedł do komnaty z której przed chwilą wyszła nauczycielka.
- Witajcie, nazywam się Minerwa McGonagall, uczę transmutacji.  Jestem opiekunką Gryffindoru. Są jeszcze trzy domy: Ravenclaw, Slytherin i Hufflepuff. Każdy dom ma swoją zaszczytną historię i z każdego wyszli niesamowici magowie. Zaraz zacznie się ceremonia przydziału. Zostanie przydzieleni do domu, dla którego będziecie zbierać punkty dodatnie- za wasze osiągnięcia- lub będziemy wam odejmować punkty za wasze przewinienia.
Wyszła. Remus spojrzał na swoich nowych kolegów.
- Boję się - powiedział Syriusz. - Nie chcę być w Slytherinie!
- Nie będziesz. Ogarnij się Syri - James też się denerwował.
- Jak będzie wyglądać ceremonia przydziału? - Zapytał Peter blady na twarzy.
- Nie wiem.
- Hej, powiedzcie, wiecie jak wygląda ta ceremonia? - Remus znał dziewczynę która to powiedziała.
- Megan? - Zapytał.
- Ooo, Remus! Cześć! - powiedziała i rzuciła mu się ma szyję. Remus lekko się zaczerwienił, żadna dziewczyna nigdy go nie przytuliła.
- Wiesz jak to będzie wyglądać? - zapytała.
- Nie mam pojęcia.
- Remmy, przedstawisz nas? - Zapytał Syri patrząc na Megan.
- Oh, jasne! To jest Megan Night. Megan, to Syriusz Black, James Potter i Peter Pettigrew - każdego z nich przytuliła.
- Idę. Do zobaczenia REMMY.
- Do zobaczenia.
- Proszę ustawić się w rzędzie! Idziemy do Wielkiej Sali! - Wróciła McGonagall.
Gdy drzwi do Wielkiej Sali otworzyły się, Remus zrozumiał, czemu ona nazywa się akurat tak. Cztery stoły ustawione po dwóch stronach drzwi, były zajęte przez uczniów. Przy przeciwległej ścianie stał stół prezydialny, obok którego były drzwi. Przy stole prezydialnym stało małe krzesło, na którym leżała tiara. Podeszli pod schody, przy stole nauczycielskim.
- Zaraz odczytam wasze nazwiska, po czym dana osoba usiądzie na krześle i założę jej tiarę przydziału na głowę. Potem pójdzie do odpowiedniego stołu i zajmie miejsce w nowym domu.
Gdy skończyła mówić, Tiara Przydziały poruszyła się i... Zaczęła śpiewać:
Może nie jestem śliczna,

Może i łach ze mnie stary,

Lecz choćbyś świat przeszukał,

Tak mądrej nie znajdziesz tiary.
Możecie mieć meloniki,
Możecie nosić panamy,Lecz jam jest Tiara Losu,

Co jeszcze nie jest zbadany.
Choćbyś swą głowę schował
Pod pachę albo w piasek,
I tak poznam kim jesteś,
Bo dla mnie nie ma masek.
Śmiało, dzielna młodzieży,
Na głowy mnie wkładajcie,
A ja wam zaraz powiem,
Gdzie odtąd zamieszkacie.
Może w Gryffindorze,
Gdzie kwitnie męstwa cnota,
Gdzie króluje odwaga
I do wyczynów ochota.
A może w Hufflepuffie,
Gdzie sami prawi mieszkają,
Gdzie wierni i sprawiedliwi
Hogwarta szkoły są chwałą.
A może w Ravenclawie'

Zamieszkać wam wypadnie

Tam płonie lampa wiedzy,

Tam mędrcem będziesz snadnie.
A jeśli chcecie zdobyć
Druhów gotowych na wiele,
To czeka was Slytherin,
Gdzie cenią sobie fortele.
Więc bez lęku, do dzieła!
Na głowy mnie wkładajcie,
Jam jest Myśląca Tiara,
Los wam wyznaczę na starcie! *
- Alave Diana - czarnowłosa dziewczyna wyłoniła się z tłumu pierwszoklasistów i usiadła na krześle. Po chwili ciszy tiara krzyknęła:
- Slytherin! - Diana usiadła przy stole Slytherinu.
- Beecket Marcel! - chłopiec o mysich włosach założył Tiarę na głowę.
- Hufflepuff!
- Black Syriusz! - Syriusz poruszył się niespokojnie. Zapadła grobowa cisza. Oczy wszystkich zwróciły się w jego stronę.
- Merlinie, ratuj... - powiedział i podszedł do krzesła. Po chwili...
- Gryffindor! - Wszyscy byli zdziwieni. Nauczyciele, uczniowie Gryffindoru, Hufflepuffu, Ravenclawu, ale najbardziej zdziwiony był Slytherin. Syriusz jednak z uśmiechem na twarzy podszedł do wiwatujących Gryfonów.
- Cureed Alexandra! - dziewczyna o długich, prostych, brązowych włosach i jasnoniebieskich oczach usiadła na krześle z wypiekami na twarzy.
- Hufflepuff!
- Darkmoon Veronica! - brązowowłosa dziewczyna o dziwnych, zielono-złotych oczach siedziała z Tiarą na głowie przestraszona. Po chwili...
- Ravenclaw!
- Evans Lily! - ta dziewczyna miała rude włosy i jasnozielone oczy. Usiadła na krześle.
- Gryffindor!
Gdy jedna dziewczyna trafiła do Slytherinu, dwie osoby do Gryffindoru McGonagall powiedziała:
- Lawson Erick!
O nie... 'L'
- Gryffindor!
- Lorent Louis!
- Ravenclaw!
- Lupin Remus!

O Merlinie...
- Leć. Do zobaczenia w Gryffindorze - powiedział James.
Remus usiadł na stoliku, a profesor McGonagall włożyła mu tiarę na głowę. Po chwili usłyszał cichy głosik.
- Wilkołak? Oh... Nie spodziewałam się... No więc chyba Slytherin, co? Nie? Na prawdę? Ty tam pasujesz... I to bardzo. Wiesz, że jesteś niebezpieczny? Wiesz, że możesz... Zrobić komuś krzywdę? Ale poczekaj, poczekaj... Żal... Smutek... Ból... Strach... Siła... Mądrość... Chęć pokazania, że... Że nie musisz być odrzucony... Ah, no dobrze.
- Gryffindor! - Remus czuł się niesamowicie. Podszedł do stołu Gryfonów, uścisnął ręce kilku osobom i usiadł koło Syriusza.
- Dobra robota. - powiedział ten. - Czekamy teraz na resztę. Pamiętasz to zaklęcie?
-Tak. P-pamiętam - Remus nie mógł uwierzyć w to co się działo. Zaraz się obudzi i... 
Teraz na krzesełku siedziała Dorcas Meadowes.
- Gryffindor!
Dziewczynka podeszła do stołu i usiadła gdzieś wśród uczniów. Pewien chłopak trafił do Gryffindoru.
- Night Megan! - Remus i Syriusz spojrzeli w stronę stołu prezydialnego i czekali.
- Gryffindor!
Megan usiadła obok Dorcas, lecz wcześniej uśmiechnęła się do chłopaków.
- Novered Victoria! - dziewczyna miała blond końcówki i brązową resztę włosów. Usiadła na krzesełku i po chwili tiara przydzieliła ją do Slytherinu.
- Pettigrew Peter! - chłopcy spojrzeli na przyjaciela. Minęła krótka chwila i Peter siedział obok nich, jako nowy uczeń Gryffindoru. Zaraz potem dołączył do nich James.
- Mówiłem! Mówiłem, widzicie! Teraz tylko sypialnia! - krzyknął Jim.
Pewna dziewczynka - Agatha Raisin - także trafiła do Gryffindoru. Remus nie wierzył własnym oczom i uszom. TA Agatha. Ta którą już kiedyś poznał. Chłopiec o imieniu Severus Snape, trafił do Slytherinu, a Kingsley Shacklebolt był kolejnym Gryfonem. Gdy ostatni uczniowie - Eleanor Williams (Gryffindor) i Ethan Wate (Ravenclaw) - zostali przydzieleni McGonagall wstała.
- Cisza! - Krzyknęła bardzo głośno. - Dyrektor przemawia!
Po chwili wstał sam Albus Dumbledore.
- Dziękuję Minerwo. Więc... Witajcie! Witajcie w nowym roku szkolnym w Hogwarcie! Życzę wam, abyście zaczęli ten rok szkolny w wesołym nastroju. Już, już prawie kończę... - Dyrektor uśmiechnął się - chcę tylko powiedzieć, że do Zakazanego Lasu wstęp jest... Zakazany. W tym roku na błoniach została posadzona wierzba bijąca... Radziłbym się do niej nie zbliżać. Teraz już nie przedłużając, jedzcie!
Remus nigdy nie widział tylu potraw. Było tutaj wszystko. Wszyscy rzucili się na jedzenie, a po jakimś czasie główne dania zastąpiły słodkie poczęstunki. Później dyrektor znów przemówił.
- Teraz udajcie się do dormitoriów, abyście jutro zaczęli nowy rok szkolny! Do zobaczenia!
Szli za starszym kolegom, który prowadził ich do pokoju Wspólnego Gryffindoru. Gdy doszli do portretu pewnej kobiety, chłopak, który ich prowadził, wypowiedział hasło (Prawość i odwaga) , po czym weszli do wielkiej wieży.
- Wrota po lewej prowadzą do dormitoriów dziewcząt, zaś te po prawej do chłopięcej części - powiedział chłopak. - Dobranoc.
Weszli po schodach i doszli do drzwi z napisem " rok 1. ".
Przeszli przez nie, po czym znów znaleźli się przed dwojgiem drzwi. Na jednych widniał napis "Black, Lupin, Shacklebolt, Lawson", zaś na drugich "Potter, Pettigrew, Monter"
- Zmieniamy - powiedział Peter.
- Remmy? - Jamesowi świeciły się oczy.
- Najpierw sprawdźmy, czy nikogo tam nie ma. - Syriusz otworzył obydwoje drzwi. - Czysto. Remus? Proszę.
- Okej... Remus wyciągnął rożdżkę, wypowiedział zaklęcie i po chwili Lupin, Black, Pettigrew i Potter mieli wspólną sypialnię.
Chłopcy przenieśli wszystkie rzeczy kolegów, swoje poukładali, po czym (po krótkiej rozmowie) zasnęli.
Remus nie spał. Czekał, aż oddechy przyjaciół nie uspokoją się, po czym wstał i skierował się do gabinetu dyrektora. Gdy stał już pod drzwiami (po wypowiedzeniu hasła i wejściu po schodach) zapukał.
- Proszę Remusie! - Usłyszał głos Albusa Dumbledore.


Kochani czytelnicy.
Znów rozdział wstawiam meega późno! No przykre, no... .__.
Teraz możecie mieć do mnie pretensje, o ilość osób przydzielonych do Gryffu XD Nie mogłam się powszczymać ;) Zakończyłam w takim momencie, bo na całą rozmowę Remiego i Dumbka straciłam już wenę. Więc...
Piszcie, ci sądzicie ;*
Megan Lunaris Moony
Ps. Rozdział niepoprawiony, więc... Piszcie o błędach :)
* Skopiowane. Nie potrafię pisać wierszyków. Wybaczcie :D 

7 komentarzy:

  1. Fajny rozdział.
    Już nie mogę się doczekać następnego.
    Pozdro Tonks <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się cieszę, że komentujesz mi te rozdziały :* Przynajmniej ktoś... :/
      Cieszę się, że ci się podoba :)
      Megan Lunaris Moony
      Ps. Wiem, za dużo emotek :3

      Usuń
  2. Szli za starszym kolegom - Szli za starszym kolegą :)
    Rozdział fajny, przepraszam, że dopiero teraz komentuję :/
    Mam nadzieję, że roziniesz wątek Megan, Lily i Dorcas <3
    Lilka

    OdpowiedzUsuń
  3. Okej, wiem, że zapowiadałam się mniej więcej tak, jak zapowiada się mój powrót do szkoły po feriach (łby będą leciały równo, taka jatka jak wczoraj w sejmie, w ogóle scenariusz na film +18), a skończyło się, jak kończy sie zawsze - wyskoczyłam z gawędziarskim niczym felieton, chaotycznym jak ostatni odcinek PLL (już naprawdę nie ogarniam, o co tam chodzi), żeby nie powiedzieć jak ostatni epizod Klanu, jednym jedynym komem, oczywiście napisanym topornie, z licznym parentezami i w ogóle to wszytsko przypominało taki bełkot szaleńczego właściciela gorzelni albo kociarza spod Biedronki, w dodatku zdania były takie długie jak niepolskie autostrady.
    I znowu to robię. Grrr.
    Sęk w tym, że miałam taaaaką ochotę przeczytać wszystkie rozdziały i przypomnieć o sobie pod ostatnim (wiesz, w sumie to też zżerała mnie ciekawość, co dalej, nie dżast lenistwo, ale sza) , ale doszłam do wniosku, że biję swój rekord w byciu minimalistką, a to było swego rodzaju moje postanowienie tegoroczne: Agaciu, kończymy z minimalizmem (tak, wiem, to przerażające, że nie dość, że mówię do siebie jak schizofrenik, to jeszcze mówię o sobie w trzeciej osobie, ale to taki fetysz).
    I skończyłam.
    Dlatego nie komentuje pod ostatnim rozdziałem nagle wyskakując tak jak Filip z konopi, ale też nie pod drugim, bo jednak minimalizm to moja dominująca cecha (oprócz zawodowego pieprzenia od rzeczy), więc WOW. Musisz naprawdę dobrze pisać, dziewczyno, że wygrałaś z moim lenistwem. Serio, szacun.

    Masakra. Jestem swoją fanką. Potem tak się sobą jaram: „ach, jakie ta Abigail długie komy wali”, a więksozśc to po prostu taka wstępowa gadka szmatka. Ja powinnam iść się leczyć. Dlatego zawsze wszyscy wybierają mnie, kiedy mam kogoś zagadać – nikt nie potrafi tak pleść przez dwadzieścia cztery godizny o niczym. TALENT.
    A teraz przechodzimy do rozdziału. Moim problemom dziękujemy.
    Może, żeby być takim zagospodarowanym, przedsiębiorczym i przezornym (hahahah ja? Zostało mi pół godizny, żeby spakować się na tydzień, a co ja robię? Siedzę na kompie, komentuje i słucham soundtracka Dirty Dancing – jeśli można wgl niżej upaść) zacznę od odpowiedzi na twój poprzedni kom. Tak będzie elegancko i profesjonalnie, prawdaż?
    1. Ja się cieszę, że ty się cieszysz, że skomentowałam. Naprawdę zawsze mam radochę, jak autor odpowiada na ten mój komentarzowy syf, a większość – nie będę udawać – tego nie robi. A jak już odpowiada, tak jak ty, w dodatku nabijając mi komentarzową statystykę to jest wgl super :D.
    2. Zyczę powodzenia z czytaniem moich wypocin – są długie – jak ja to ujęłam – jak niepolskie autostrady. Jednakowoż miło mi, że próbujesz ;).
    3. Rozumiem chwilową/niechwilową chandrę, bo sama podejrzewam u siebie depresję sezonową (wiem, że brzmię jak naćpana, ale generalnie to non stop mam zły nastrój, a moje zrzędzenie, płaczliwość, brak energii na cokolwiek tylko tego dowodzi). Jak dobrze, że za kilak godizn jedzieta do ciepłych krajów i do słoneczka… ach. Tak więc wszystko świetnie rozumiem i współczuję, że złapałało cię choróbsko i ten koszmarny zimowy Zespół Złego Samopoczucia ;(. Jesteśmy w tym razem.
    Okej, teraz mam trochę uspokojone sumienie. Możmey przejść do najważniejszego. Plusy i minusy, jak zawsze:

    MINUSY:
    Hmm… nie wiem. Naprawdę nie wiem, czego się uczepić. Dobra, załóżmy, że już po minusach, okej? Niby ich kilka wymieniłam. Ach, jak moja krytyka ma być konstruktywna, skoro nie można się niczego uczepić? Nie chcę zamienić się w moją ex wychowaczynię (jakkolwiek to brzmi), która czepiała się nawet koloru twoich majtek, chociaż ich nie widzała. Serio. Milczymy.

    PLUSY:

    Uch, o wiele bardziej milutkie pole dla mnie. Zaczne może od całokształtu, a dopiero potem przejdę do szczególików, okeja?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Urzekła mnie ta scena, w której Greyback/inny wilkołak wbił do Remusa, zażyczył mu pomyślnej nauki i wgl. To było… takie creepy. Nie wiem, serio, co powiedzieć w tej kwestii. Kiedy byłam mała też często miałam wrażenie, że wbija do mojego pokoju oknem jakieś dziwne CO i tak mnie kontroluje i wgl, ale jak pomyślę, że to mogło być takie POWAŻNE to… brak słów. Nawet mnie. Trochę zastanawia mnie to określenie „z pożądaniem”. Są dwa logiczne wytłumaczenia tego faktu. Dobra, trzy.
      a) Greyback/facet, który roztacza pieczę na Remmim jest homoseksualistą i hebefilem,
      b) Gryząc kogoś, tworzy się pomiędzy „inicjatorem” i „ofiarą” taka więź, rodem tvdeowskiego sire bond,
      c) Jest to określenie metaforyczne, które miało spotęgować klimat, a ja jak zwykle doszukuje się we wszystkim podtekstów (wybacz, ale jak chyba już kiedys tu pisałam, lektura całego cyklu Sherlocka Holmesa zmieniła mój światopogląd. Przestałam wierzyć w zbiegi okoliczności i we wszystkim widzę ślady przestępstw i mordów).

      2. Megan Night ;>. Widzę, że nie tylko ja mam tutaj imienniczkę (Agatha jest świetna :D), droga autorko ;>. Okej, domyślam się, że nie masz na imię Megan, a tutaj w sumie jest Agatha, a nie Abigail, ale przemilczmy tę kwestię :D. Jest dużo dziwnych, niewyjaśnionych sytuacji (dlaczego pierwiastkowanie nie jest działaniem?!). Wgl cieszę się, że postał taki team. Bo mamy Dor, i Agathę, i Lily, i Megan. To jest naprawdę fajne, bo połączyłaś zarówno znane postacie, z tymi tylko twoimi i w dodatku upchałaś tam moją imienniczkę (tak, tak wiem, to akurat był przypadek, ale wiedz, że ja nie wierzę w zbiegi okoliczności ;>. Moim przeznaczniem było przeczytanie tego opa, nie ma innego wytłumaczenia).

      3. Nie wiem, czemu, ale rżałam jak bóbr, kiedy w wyobraźni/perspektywie Remiego Hagrid został nazwany „wielkim facetem”. Już dawno przestałam rozumieć swoje poczucie hmoru, bo słynę z tego, że śmieszą mnie skrajnie prozaiczne, neiśmieszne rzeczy, a nie śmieszą takie, które śmieszą moich znajomych. Tylko że oni rżą, jak ktoś nazwie kogoś pedałem lub Bambo, a mnie to naprawdę średnio bawi. Za to niepokojące jest, że śmieszy mnie zwykle „,ci powiem” albo „przychodzi baba do lekarza, lekarz pyta się, co jej dolega, ona mówi, że bolą ją lędźwie, a on, że go też”. Ale dobra, nie będę się bardziej pogrążać.

      4. Wiesz jak ja się cieszyłam, kiedy Remus dostał list z Hogwartu? Przemilczę kwestię, że ubudził się, a tam Dumbledore (ja bym pomyślała, ż facet mnie okradł, ale ja zawsze jestem taka suspiszysz), bo to według mnie było ciut przerażające. Wgl ja trochę boję się Dumbledore’a, więc to może dlatego. Mam wrażenie, że facet naprawdę jest niezrównoważony psychicznie, ma alter ego i niczym Jekyll i Hyde, jego Hyde’em jest Voldemort, który naprawdę nie istnieje, a jest to tylko destrukcyjny i nieokrzesany Dumbledoro-krejzol, który chce zniszczyć cały świat, otworzyć więzienie demonów, ożenić się z moją szaloną ex wychowawczynią et cetera. Wiem, powinnam się leczyć. W każdym bądź razie, ja bym się naprawdę przeraziła takiego Dropsa, nawet jeśli powiedziałby mi, ze idę do Hogwartu. Ale ja pewnie nie byłabym Gryfonką, tylko satyrem z Zakanego Lasu (tam są satyrowie! Naprawdę), jednak przemilczmy tę kwestię. Jest wiele rzeczy niewytłumaczalnych (dlaczego pierwiastkowanie nie jest działaniem?!).

      Usuń
    2. 5. Wracając do Remusa i jego listu z Hogwartu – masakra, ale ja się cieszyłam. Chyba bardziej od niego, normalnie. Uwielbiam Remusa i moje serce było dosłownie broken, kiedy widziałam, jak biedaczek marzy o pójściu do szkoły (Reemmmy, pójdź za mnie, pliiiiz) i dlatego przeżyłam po prostu ekstazę, kiedy ten szaleniec Voldemorto-Dumbe jednak na chwilę zmądrzał, ewentualnie walnął się głową w parapet i zrozumiał, że Remmy jest najcudowniejszym (dobra, po Jamesie) facetem/chłopcem (niepotrzebne skreślić) na świecie i że trzeba coś zrobić z jego parszywą dolą. Jeszcze spotkał się z Flammelem, żeby go przycisnąć i zmusić, żeby rozsuł zad i pomimo tych swoich i2623623577234321689645761243 lat (okej, w książce było ich mniej, ale ja i tak sądze, że to mistyfikacja i naprawdę Flammel i Dumbledore mają minimum te pierdylion lat świetlnych do potęgi 18) i zrobił dla Remusa eliksir tojadowy! JUPILA!

      6. Od tego momentu już wiedziałam, że nie wytrzymam, żeby napisać jakiś łopatologiczny komentarz i musze lecieć dalej. I lecę dalej – pełnia. Ten opis był naprawdę drastyczny – jak pomyślę o tym, że wszystkie moje kości nagle zaczynają się łamac i pękać i… o rany. JA już sikam z bólu, jak muszę wycisnąć sobie pryszcza. Po raz kolejny – nie byłabym Gryfonką, w życiu. Ciężko mi sobie nawet to zakuć do tego zakutego łba, bo nigdy niczego nie złamałam. Tym bardziej z przemieszczeniem. Bycie wilkołakiem jednak nie jest takie spoko jak myślał Jackson z Teen Wolfa.

      7. Dobra, jest po pełni, wszyscy szczęśliwi (o rany, jak mi szkoda Remusa… jak mi szkoda Hope Lupin… jak mi szkoda Llyala… jednak najbardziej szkoda mi siebie, że muszę uświadamiać sobe, jak bardzo biedny jest Remmy). Ale właśnie – REMMY JEST SZCZĘŚLIWY. Jaki trzeba mieć wspaniały charakter, żeby pomimo takiej nocy, takiego bólu i takiego okropieństwa cieszyć się na to, że idzie się do szkoły. To jest po prostu… wow.

      8. Dobra, dalej – Pokątna :D. To taki optymistyczny akcent, aż sama miałam banana na twarzy, kiedy to czytałam. Najlepsza scena u Ollivandera, i pierwszy miting Megan i Remmiego – kurczę, mam nadzieję, że oni będą razem. A! Przypomniałam sobie. Mega urzekł mnei ten fragment z drugiego rozdziału, kiedy Remmy sobie „marzy” (będzie to miał, ojj będzie :D) o przyjaciołach, Hogwarcie i o tym, że będzie miał dziewczynę, ale tego już nie śmiał dokończyć). Po ptosru… Mrrr. ON JEST IDEALNY. Megan to taka cholerna szczęściara. Dobra, nie wiem jeszcze, czy oni będą razem, ale Agatha Cristie, autorka niezłych kryminałów też jest moją imienniczką i chyba coś po niej mam. Ten zmysł detektywistyczny. A ja czuję love in the air, jak to śpiewano w Królu Lwie. Uch, uch, czytali Doriana Graya! Przyznam szczerze, że nie dorwałam jeszcze tej książki w swoje łapska, ale kocham, po prostu uwielbiam, Olivera Wilde (to jeden z moich ukochanych poetów, po prostu uwielbima te jego paradoksy). Mam normalnie obsesję na jego punkcie, wszędzie w moim pokoju roi siie od jego cytatów i wgl. Ale „Portretu…” nie mogę nigdzie wyhaczyć .

      Usuń
    3. 9. Wracajac na ziemię – Peter. Remus ma coś ze mnie, kiedy powiedział Syriemu, że lubi jak ktoś spłyca angielski (ja mam tak z polskim, po prostu krew mnei zalewa, kiedy ktoś myli BYNAJMNIEJ z PRZYNAJMNIEJ albo mówi to idiotyczne TU PISZE albo PRZYSZŁEM, WYSZŁEM i WRÓCIŁEM, głupim jestem, głupim byłem. Fuj, w ogóle) na Pete. A tak jeszcze bardziej na ziemię i do Ollivandera – ach, a już łudziłam się, że nie znajdzie się dla Pettigrewa różdżka i nie pojedzie ten łapserdak do Hogwaru i nie zdradzi Lily i Jamesa, i… ach, zapowietrzyłam się.

      10. Llyal kupił Remmiemu sowę! Nów to takie urocze imię, po prostu mrrr :D. I ma swoje znaczneie. Moja kumplela na przykład nazwała mojego misia pan Zdzisiu na cześć bardzo nieurodziwego nauczyciela, swojego despotycznego wychowacy, ale świat byłby taki piękny, gdyby wszyscy nadawali takie śliczn imiona jak Nów. I to jeszcze ma takie uzasadnienie! Ach, w ogóle wątek z tą sową był taki przeuroczy, jak przeuroczy był motyw HHH, czyli Hagrid-Hedwiga-Harry :D.

      11. I jedzieta do Hogwartu! Uhuhuuh ale miałam radochę, kiedy Remmy poznał Jamiego (accccchhh <333) i Syriego (accch <3333). Po prostu… zaczęłam demolować moją klawiaurę, nie będę tego ukrywać. A ten moment z zamianą dormitoriów był po prostu świetny <3. Od początku się odnaleźli i potme to już w ogóle papużki-nierozłączki, ewentualnie starsze panie z klubu Bingo :D. Jak ja uwielbiam tę ich przyjaźń… tego nei da się opisać po prostu :D.

      Dobra, napisałabym więcej, ale muszę się spakować xP. Mam jeszcze pięć minut – zdążę czy nie zdążę? Jestem ciekawa.
      Weeny dziewczyno :*. Czekaj na moje następne komy ;>.
      Pozdrawiam,
      PsychicznAbigail

      Usuń