Próbował powstrzymać złość. Próbował powstrzymać wściekłość. Próbował powstrzymać wilka, którego futro czuł pod skórą. Który wręcz wyrywał się na zewnątrz, z taką siłą, że Remusa zaczęły boleć plecy. Patrzał na Bellatrix Black wiedząc, że jednego nie udało mu się zachamować.
Oczy... Moje tęczówki. Kolor. Merlinie...
Tak. Miał rację. Jego tęczówki zmieniły kolor na jaskrawo miodowy. Nienaturalny. Wściekły. Wilkołaczy. Bellatrix powoli podnosiła różdżkę.
- Czym ty jesteś Lupin? - Zapytała. W jej głosie obrzydzenie mieszało się ze strachem. - Czym?
- Zwierzęciem. Greyback już się odpłacił twojemu ojcu, co? - Głos zabrał Malfoy. Zbliżył się do niego. Jego długie włosy spływały za ramiona, opływały szyję. Remus czuł jego oddech na sobie.
- Jedno zaklęcie uśmiercające. Będzie jednego psa mniej.
- Pomożemy Fenrirowi i jeszcze bardziej skrzywdzimy twojego ojczulka. Twojego idiotycznego, lubującego się w szlamach, mugolach i mieszańcach ojczulka. Zdrajcę krwi...
- Nie obrażaj mojej rodziny - powiedział. Głos miał ochrypły i niski. Lodowaty. To nie był jego głos. To był głos tej drugiej osoby zamieszkującej jego ciało.
Bellatrix i Lucjusz stali bardzo blisko niego. O kilka metrów bliżej, niż to jest dopuszczalne społecznie, w momencie, kiedy prawie się nie znali. Nadal czuł oddech Lucjusza na tuż przy swojej lewej skroni. Malfoy był od niego wyższy. Black patrzała na niego wściekle z okropnym uśmieszkiem na twarzy. On sam nadal powstrzymywał wilka, który uparcie próbował się z niego wydostać. Ból pleców się nasilał, a teraz doszedł jeszcze ból głowy. Zbyt wielki i zbyt nagły wysiłek.
Bellatrix prychnęła.
- Mamy nie obrażać twojej rodziny? To oni są obrazą dla całego gatunku czarodziei! Od kilku pokoleń mieszają się z mugolami! Od dłuższego czasu hańbią nas! A co wtedy mają zrobić takie szlachetne rody jak nasze? - Cały strach już chyba jej przeszedł.
- No właśnie. Co mamy zrobić w takiej sytuacji? Hmmm...? - Lucjusz odszedł od Remusa, który stał oparty o ścianę sowiarni. Remus widział, jak Malfoy pogładził swoją różdżkę, żeby pokazać, że jest gotów zaatakować. Bellatrix także odeszła od niego. Ustała naprzeciwko, nonszalancko opierając się o kolumnę. Różdżkę trzymała mocno.
- No to jak? Nie będziesz krzyczeć? To nie boli... Chyba. Nie wiem. Nigdy nie umierałem. Nigdy też nie zabijałem. Ale dla ciebie zrobię wyjątek. Wystarczy, że potem Bellatrix trochę cię potnie... Będzie wyglądało jak wypadek. - Malfoy spojrzał na Remusa swoim arystokratycznym wzrokiem.
- Oh, Lucjuszu! Szybciej! Nie będę na tego psa marnowała całego dnia! - Powiedziała Bellatrix znudzonym głosem.
- Jedno zaklęcie uśmiercające. Będzie jednego psa mniej.
- Pomożemy Fenrirowi i jeszcze bardziej skrzywdzimy twojego ojczulka. Twojego idiotycznego, lubującego się w szlamach, mugolach i mieszańcach ojczulka. Zdrajcę krwi...
- Nie obrażaj mojej rodziny - powiedział. Głos miał ochrypły i niski. Lodowaty. To nie był jego głos. To był głos tej drugiej osoby zamieszkującej jego ciało.
Bellatrix i Lucjusz stali bardzo blisko niego. O kilka metrów bliżej, niż to jest dopuszczalne społecznie, w momencie, kiedy prawie się nie znali. Nadal czuł oddech Lucjusza na tuż przy swojej lewej skroni. Malfoy był od niego wyższy. Black patrzała na niego wściekle z okropnym uśmieszkiem na twarzy. On sam nadal powstrzymywał wilka, który uparcie próbował się z niego wydostać. Ból pleców się nasilał, a teraz doszedł jeszcze ból głowy. Zbyt wielki i zbyt nagły wysiłek.
Bellatrix prychnęła.
- Mamy nie obrażać twojej rodziny? To oni są obrazą dla całego gatunku czarodziei! Od kilku pokoleń mieszają się z mugolami! Od dłuższego czasu hańbią nas! A co wtedy mają zrobić takie szlachetne rody jak nasze? - Cały strach już chyba jej przeszedł.
- No właśnie. Co mamy zrobić w takiej sytuacji? Hmmm...? - Lucjusz odszedł od Remusa, który stał oparty o ścianę sowiarni. Remus widział, jak Malfoy pogładził swoją różdżkę, żeby pokazać, że jest gotów zaatakować. Bellatrix także odeszła od niego. Ustała naprzeciwko, nonszalancko opierając się o kolumnę. Różdżkę trzymała mocno.
- No to jak? Nie będziesz krzyczeć? To nie boli... Chyba. Nie wiem. Nigdy nie umierałem. Nigdy też nie zabijałem. Ale dla ciebie zrobię wyjątek. Wystarczy, że potem Bellatrix trochę cię potnie... Będzie wyglądało jak wypadek. - Malfoy spojrzał na Remusa swoim arystokratycznym wzrokiem.
- Oh, Lucjuszu! Szybciej! Nie będę na tego psa marnowała całego dnia! - Powiedziała Bellatrix znudzonym głosem.
Już dawno temu przegięłaś. Dość.
Przestał się powstrzymywać.
Z jego ust wydostał się ukrywany od dłuższego czasu ryk. Skowyt. Wycie wilka.
I wtedy wyrazy twarzy Malfoy'a i Black zmieniły się. Lucjusz cofnął się, a Bellatrix wskoczyła za kolumnę.
Czuł jak wydłużają mu się kły. Czuł, że zmienia swoją postawę.
Ale nie przemienił się w wilka. Jedyne co się zmieniło, to jego wzrok - bardziej wściekły i zwierzęcy - , jego kły - o wiele dłuższe - , jego postawa - szedł pochylony w stronę Malfoy'a, ze wzrokiem utkwionym w jego przestraszonych oczach. Uśmiechnął się perfidnie. Bawił się nimi.
Teraz nie był tym samym Remusem. Teraz nie miał zasady, że nie atakuje nikogo. Teraz nie obchodziło go, co o nim myślą. Czy się go boją. A bali się. I to bardzo.
A on o tym wiedział. I w bardzo nieremusowy sposób, wykorzystywał to.
Podszedł do Lucjusza i wyrwał mu różdżkę z ręki. Swoją już jakiś czas temu schował do wewnętrznej kieszeni szaty.
Malfoy pisnął z przerażenia.
- Teraz już nie jesteś taki odważny, co? Przeciągnęliście strunę. I to bardzo. Na tyle, że teraz możecie się bać o własne zdrowie. - Powiedział Remus. A raczej ten inny Remus. Wilkołak, nie człowiek.
Zamachnął się lekko i uderzył Malfoy'a w twarz zostawiając na jego policzku ślad swojej dłoni i paznokci, które wbiły się w skórę. Potem, gdy ten leżał na ziemi, kopnął go w brzuch. I wcale nie skrzywił się, gdy usłyszał okrzyk bólu. Co więcej, zaśmiał się. Cieszył się.
Z jego ust wydostał się ukrywany od dłuższego czasu ryk. Skowyt. Wycie wilka.
I wtedy wyrazy twarzy Malfoy'a i Black zmieniły się. Lucjusz cofnął się, a Bellatrix wskoczyła za kolumnę.
Czuł jak wydłużają mu się kły. Czuł, że zmienia swoją postawę.
Ale nie przemienił się w wilka. Jedyne co się zmieniło, to jego wzrok - bardziej wściekły i zwierzęcy - , jego kły - o wiele dłuższe - , jego postawa - szedł pochylony w stronę Malfoy'a, ze wzrokiem utkwionym w jego przestraszonych oczach. Uśmiechnął się perfidnie. Bawił się nimi.
Teraz nie był tym samym Remusem. Teraz nie miał zasady, że nie atakuje nikogo. Teraz nie obchodziło go, co o nim myślą. Czy się go boją. A bali się. I to bardzo.
A on o tym wiedział. I w bardzo nieremusowy sposób, wykorzystywał to.
Podszedł do Lucjusza i wyrwał mu różdżkę z ręki. Swoją już jakiś czas temu schował do wewnętrznej kieszeni szaty.
Malfoy pisnął z przerażenia.
- Teraz już nie jesteś taki odważny, co? Przeciągnęliście strunę. I to bardzo. Na tyle, że teraz możecie się bać o własne zdrowie. - Powiedział Remus. A raczej ten inny Remus. Wilkołak, nie człowiek.
Zamachnął się lekko i uderzył Malfoy'a w twarz zostawiając na jego policzku ślad swojej dłoni i paznokci, które wbiły się w skórę. Potem, gdy ten leżał na ziemi, kopnął go w brzuch. I wcale nie skrzywił się, gdy usłyszał okrzyk bólu. Co więcej, zaśmiał się. Cieszył się.
Przestań! Nie przesadzaj!
W głębi duszy próbował się powstrzymać. Ale nie mógł. Tak właśnie wyglądało wilkołactwo. Miałeś w sobie dwie osoby - człowieka i wilka.
Skierował się w stronę oniemiałej i przestraszonej Bellatrix.
- Trzeba było jechać do domu na święta - powiedział powoli.
Skierował się w stronę oniemiałej i przestraszonej Bellatrix.
- Trzeba było jechać do domu na święta - powiedział powoli.
Co jak co, ale to jest dziewczyna. Kobiet się nie bije.
*Jest to zaklęcie, które ma na celu przestraszenie przeciwnika. Oczom ofiary ukazuje się to, czego się najbardziej boi. To zaklęcie może cofnąć tylko ten, który je rzucił.
Etymologia- effrayer z francuskiego oznacza straszyć, zaś tantinus to z łaciny koszmar.
** Pierwsza zmiana miejsca i czasu, przenosi nas o jeden dzień do przodu, kolejna o dwa dni, czyli teraz jest 23.12.1971 r. :)
Kochani wąchacze i podglądacze
Wysyłam wam kolejny rozdział z nadziejami, że nie jest zbyt krótki i ma dość dużo opisów (Nimfadoro, ciesz się :* )
Teraz szybko muszę się ulotnić, z racji tego, że chcę jeszcz enapisać trochę swojej własnej książki i pograć w The Sims 3 (lokowanie produktu), a zaraz impreza.
Rodzinka przyjeżdża. Oh, jakże się cieszę *przewraca oczami i przeciera twarz dłonią*
Do napisania kochani!
Błagam o komentarze!
Megan Lunaris Moony
Pchnął ją na ścianę. Jęknęła z bólu, ale to go nie zraziło. Podniósł jej różdżkę i bardzo powoli, patrząc jej w oczy, wycelował w nią.
- Incarcerous - powiedział. Bellatrix upadła na podłogę, opleciona linami. - Effray Tantibus.*
Zaczęła krzyczeć, chociaż usta miała związane sznurem.
- Incarcerous - powiedział. Bellatrix upadła na podłogę, opleciona linami. - Effray Tantibus.*
Zaczęła krzyczeć, chociaż usta miała związane sznurem.
I wtedy Remusowi udało się opanować wilka. Opadł na kolana, wypuszczając różdżkę Bellatrix z rąk. Potoczyła się w stronę jej właścicielki, ale co z tego, skoro Bella nie mogła nic zrobić?
- Co ja zrobiłem! Merlinie!
Szybko się opamiętał. Najpierw (tak dla bezpieczeństwa) zamknął drzwi i oszołomił Malfoy'a. Cofnął wszystkie zaklęcia rzucone na Bellatrix. Spojrzał na nią smutno.
- To się nie wydarzyło. Obliviate.
To samo zrobił z Lucjuszem.
- Co ja zrobiłem! Merlinie!
Szybko się opamiętał. Najpierw (tak dla bezpieczeństwa) zamknął drzwi i oszołomił Malfoy'a. Cofnął wszystkie zaklęcia rzucone na Bellatrix. Spojrzał na nią smutno.
- To się nie wydarzyło. Obliviate.
To samo zrobił z Lucjuszem.
"Po rzuceniu zaklęcia zapomnienia, przeciwnik jest w stanie oszołomienia przez około pięć minut"
Przypomniał sobie słowa zawarte w książce z zaklęciami, z szóstego roku. Przejrzał ją w bibliotece miesiąc temu. Teraz wydawało mu się, że od tego momentu minęły całe lata.
Miał więc pięć minut. Doprowadził Malfoy'a do normalnego stanu, odblokował drzwi i szybko wybiegł z sowiarni. Nie tak 'szybko' jak ludzie, tylko tak szybko jak wilkołaki.
Wpadł do sypialni.
Rzucił się na łóżko.
- Nigdy więcej nie wdawaj się w rozmowę z Malfoy'em, lub Black. - powiedział do siebie, zmęczonym głosem. - Nie wysłałem listów. Świetnie.
Położył się, jednak po chwili znowu usiadł, wspierając głowę na rękach.
Miał więc pięć minut. Doprowadził Malfoy'a do normalnego stanu, odblokował drzwi i szybko wybiegł z sowiarni. Nie tak 'szybko' jak ludzie, tylko tak szybko jak wilkołaki.
Wpadł do sypialni.
Rzucił się na łóżko.
- Nigdy więcej nie wdawaj się w rozmowę z Malfoy'em, lub Black. - powiedział do siebie, zmęczonym głosem. - Nie wysłałem listów. Świetnie.
Położył się, jednak po chwili znowu usiadł, wspierając głowę na rękach.
- Co ja zrobiłem?! Co ja sobie myślę?! Muszę nauczyć się to - spojrzał na siebie - powstrzymywać. Muszę.
Siedząc w sypialni usłyszał śmiech Megan. To znaczy, że Dorcas była z nią. Śmiech się nasilał. Czyżby szły tutaj?
Ktoś zapukał do drzwi. Otworzyły się, a Remus szybko przetarł twarz dłonią i uśmiechnął się, jak gdyby nigdy nic.
- Cześć Remmy! - Powiedziała Dorcas.
- Cześć. Gdzie chłopaki? - Zapytał.
- Poszli do biblioteki.
- Idę do sowiarni, wysłać list do Charliego. Wysłać wam coś? - Zapytała Megan.
- Tak. Mogłabyś? - Powiedział, podając jej listy.
- No przecież się pytam... - wzięła je od niego. - Są... Tak są zaadresowane. Znaczy...
- Jest napisane do kogo. Tak.
Wyszła z pokoju, a Remus został z Dorcas. Po chwili przyszli Damien i Erick. Potem wróciła również Meg.
***
Święta zbliżały się wielkimi krokami. Remus spotkał się ze swoją stałą grupką i razem wyszli na błonia, opatuleni kurtkami. Nawet on, chociaż nie musiał.
Usiedli przy zamarzniętym jeziorze, na ławce, która stała obok wysokiego, starego dębu. Był on jedynym drzewem (oprócz kilku sosen rosnących blisko Zakazanego Lasu i Bijącej Wierzby) rosnącym na błoniach Hogwartu. Już w pierwszych dniach szkoły, on, James, Syriusz i Peter zajęli sobie to miejsce. A raczej przywłaszczyli.
Remus wspiął się na drzewo i urwał kilka grubszych gałęzi.
- Możesz nam łaskawie powiedzieć, co robisz? - Zapytał go Erick.
- Prezenty na święta. Chcę zrobić coś oryginalnego. Powiedzcie mi, co najbardziej lubicie. Coś, żebym mógł to wyrzeźbić.
- Potrafisz rzeźbić w drewnie? - Dorcas była szczerze zdziwiona.
- Tak. I nie tylko w drewnie. No, mów Dor. Ty pierwsza.
- Lubię... Motyle. Są śliczne.
- Okej. Dalej. Megan?
- Wilki. Wilkołaki. - Powiedziała entuzjastycznie. Remus się zdziwił. I nie tylko on.
- Co? - Zapytał Damien.
- Interesuję się stworzeniami nadnaturalnymi. Wilkołak wyjący do księżyca. Uda ci się? - Zwróciła się do Remusa.
- Jasne - powiedział. Był szczerze zdziwiony. - Damien?
- Gwiazdka! Taka pięcioramienna, coś jak pentagram, tylko wypełniony - uśmiechnął się.
- Hahaha, dobrze. I na koniec... Erick?
- Skrzydła anioła. Nie jestem wymagający.
- Spoko. Mam już pomysł. Nie wszyscy dostaniecie z drewna.
- Oh! Remus, ty jesteś niesamowity... - Krzyknęła Dorcas. Potem wszyscy zaczęli się śmiać.
**
Zbierając materiały do prezentów usilnie starał się nie myśleć o tym, co zrobił. Napisał kolejne listy do Jim'a, Syriusza i Petera. Dla Megan wyrzeźbił ślicznego wilka, i księżyc w pełni. Księżyc pomalował na srebrno i skleił te dwa elementy zaklęciem. Dorcas dostanie kolorowego motyla. Dla dziewczyn postanowił zrobić to jako medaliki, żeby mogły zrobić sobie naszyjnik, lub przyczepić do bransoletki. Erick'owi wyrzeźbił śliczne skrzydła anioła z granitu. Gwiazda dla Damiena była zrobiona z diabazu. Remus znalazł te skały przy Zakazanym Lesie. Dla Jamesa szukał jakiejś ciemnobrązowej skały. Kiedyś Jim powiedział, że bardzo lubi jelenie. A one są zazwyczaj brązowe. Znalazł piaskowiec, którym musiał się zadowolić. Dla Syriusza już miał materiał. Zostało mu trochę diabazu, także z niego zrobi psa. Syriusz - psia gwiazda. Remus miał nadzieję, że przyjacielowi spodoba się takie kojarzenie faktów. Długo zastanawiał się nad tym, co zrobi Peterowi.
Szedł powoli i czuł się coraz gorzej. Jak gdyby ciężar tego, co się tutaj stało przygniatał go coraz bardziej. Było mu ciężko. Wysłał prezenty i - myśląc o tym, że jutro jest Boże Narodzenie** - wrócił do sypialni.
Ktoś zapukał do drzwi. Otworzyły się, a Remus szybko przetarł twarz dłonią i uśmiechnął się, jak gdyby nigdy nic.
- Cześć Remmy! - Powiedziała Dorcas.
- Cześć. Gdzie chłopaki? - Zapytał.
- Poszli do biblioteki.
- Idę do sowiarni, wysłać list do Charliego. Wysłać wam coś? - Zapytała Megan.
- Tak. Mogłabyś? - Powiedział, podając jej listy.
- No przecież się pytam... - wzięła je od niego. - Są... Tak są zaadresowane. Znaczy...
- Jest napisane do kogo. Tak.
Wyszła z pokoju, a Remus został z Dorcas. Po chwili przyszli Damien i Erick. Potem wróciła również Meg.
***
Święta zbliżały się wielkimi krokami. Remus spotkał się ze swoją stałą grupką i razem wyszli na błonia, opatuleni kurtkami. Nawet on, chociaż nie musiał.
Usiedli przy zamarzniętym jeziorze, na ławce, która stała obok wysokiego, starego dębu. Był on jedynym drzewem (oprócz kilku sosen rosnących blisko Zakazanego Lasu i Bijącej Wierzby) rosnącym na błoniach Hogwartu. Już w pierwszych dniach szkoły, on, James, Syriusz i Peter zajęli sobie to miejsce. A raczej przywłaszczyli.
Remus wspiął się na drzewo i urwał kilka grubszych gałęzi.
- Możesz nam łaskawie powiedzieć, co robisz? - Zapytał go Erick.
- Prezenty na święta. Chcę zrobić coś oryginalnego. Powiedzcie mi, co najbardziej lubicie. Coś, żebym mógł to wyrzeźbić.
- Potrafisz rzeźbić w drewnie? - Dorcas była szczerze zdziwiona.
- Tak. I nie tylko w drewnie. No, mów Dor. Ty pierwsza.
- Lubię... Motyle. Są śliczne.
- Okej. Dalej. Megan?
- Wilki. Wilkołaki. - Powiedziała entuzjastycznie. Remus się zdziwił. I nie tylko on.
- Co? - Zapytał Damien.
- Interesuję się stworzeniami nadnaturalnymi. Wilkołak wyjący do księżyca. Uda ci się? - Zwróciła się do Remusa.
- Jasne - powiedział. Był szczerze zdziwiony. - Damien?
- Gwiazdka! Taka pięcioramienna, coś jak pentagram, tylko wypełniony - uśmiechnął się.
- Hahaha, dobrze. I na koniec... Erick?
- Skrzydła anioła. Nie jestem wymagający.
- Spoko. Mam już pomysł. Nie wszyscy dostaniecie z drewna.
- Oh! Remus, ty jesteś niesamowity... - Krzyknęła Dorcas. Potem wszyscy zaczęli się śmiać.
**
Zbierając materiały do prezentów usilnie starał się nie myśleć o tym, co zrobił. Napisał kolejne listy do Jim'a, Syriusza i Petera. Dla Megan wyrzeźbił ślicznego wilka, i księżyc w pełni. Księżyc pomalował na srebrno i skleił te dwa elementy zaklęciem. Dorcas dostanie kolorowego motyla. Dla dziewczyn postanowił zrobić to jako medaliki, żeby mogły zrobić sobie naszyjnik, lub przyczepić do bransoletki. Erick'owi wyrzeźbił śliczne skrzydła anioła z granitu. Gwiazda dla Damiena była zrobiona z diabazu. Remus znalazł te skały przy Zakazanym Lesie. Dla Jamesa szukał jakiejś ciemnobrązowej skały. Kiedyś Jim powiedział, że bardzo lubi jelenie. A one są zazwyczaj brązowe. Znalazł piaskowiec, którym musiał się zadowolić. Dla Syriusza już miał materiał. Zostało mu trochę diabazu, także z niego zrobi psa. Syriusz - psia gwiazda. Remus miał nadzieję, że przyjacielowi spodoba się takie kojarzenie faktów. Długo zastanawiał się nad tym, co zrobi Peterowi.
- Macie jakieś zwierzątka? - Zapytał James.
- Tak! Ja mam szura. On jest taki super! Miałem już kilka szczurów. Bardzo je lubię. Są świetne.
- Tak! Ja mam szura. On jest taki super! Miałem już kilka szczurów. Bardzo je lubię. Są świetne.
Przypomniał sobie wypowiedź Petera. Już wiedział, co zrobi. Gdy przechodził obok jeziora, spojrzał na Hogwart. Nigdy nie był po tej stronie. Widział stąd stary dąb. Był naprzeciwko niego, przy drugim brzegu. Spojrzał w dół i zobaczył na czym stoi.
- Bazalt! - Krzyknął.
Odłupał kawałek i wrócił do sypialni. Syriusz wyczarował tutaj biurko, także nie musieli odrabiać lekcji w Pokoju Wspólnym. Było to bardzo wygodne, tym bardziej teraz, kiedy potrzebował spokojnego miejsca i nie mógł pozwolić sobie na to, żeby ktokolwiek go zobaczył.
Skończył wszystkie prezenty i poszedł do sowiarni.
- Bazalt! - Krzyknął.
Odłupał kawałek i wrócił do sypialni. Syriusz wyczarował tutaj biurko, także nie musieli odrabiać lekcji w Pokoju Wspólnym. Było to bardzo wygodne, tym bardziej teraz, kiedy potrzebował spokojnego miejsca i nie mógł pozwolić sobie na to, żeby ktokolwiek go zobaczył.
Skończył wszystkie prezenty i poszedł do sowiarni.
Szedł powoli i czuł się coraz gorzej. Jak gdyby ciężar tego, co się tutaj stało przygniatał go coraz bardziej. Było mu ciężko. Wysłał prezenty i - myśląc o tym, że jutro jest Boże Narodzenie** - wrócił do sypialni.
*Jest to zaklęcie, które ma na celu przestraszenie przeciwnika. Oczom ofiary ukazuje się to, czego się najbardziej boi. To zaklęcie może cofnąć tylko ten, który je rzucił.
Etymologia- effrayer z francuskiego oznacza straszyć, zaś tantinus to z łaciny koszmar.
** Pierwsza zmiana miejsca i czasu, przenosi nas o jeden dzień do przodu, kolejna o dwa dni, czyli teraz jest 23.12.1971 r. :)
Kochani wąchacze i podglądacze
Wysyłam wam kolejny rozdział z nadziejami, że nie jest zbyt krótki i ma dość dużo opisów (Nimfadoro, ciesz się :* )
Teraz szybko muszę się ulotnić, z racji tego, że chcę jeszcz enapisać trochę swojej własnej książki i pograć w The Sims 3 (lokowanie produktu), a zaraz impreza.
Rodzinka przyjeżdża. Oh, jakże się cieszę *przewraca oczami i przeciera twarz dłonią*
Do napisania kochani!
Błagam o komentarze!
Megan Lunaris Moony
Skoro błagasz, to jakże mogłabym odmówić :3
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, trzyma w napięciu. Remmy taki uzdolniony ! <4 Większych błędów chyba nie ma, mniejszych z resztą też xD Ogólnie akcja się rozwija i jest ciekawie. Remus jest wyjątkowo silny jak na swój wiek (wiemy dlaczego), ale to że powstrzymał wilka, to to było niezwykłe! Brakuje mi Hunców. Błagam, jeśli się da, sprowadź ich z powrotem!! Humor jest, ale mało. :c Więcej śmiesznych rzeczy, może tak kawał dla Huncwotów? Tak na dobry dzień :D Meg lubi wilkołaki, mrrr. Czyżby w przyszłości była dziewczyną Remusa? Dobrze myślę? Ale te skrzydła anioła mają jakieś drugie dno, prawda? Bo nie uwierzę, że nie! Erick jest aniołem, tak?! Przyznaj się! xD :D Chłopcy poszli do biblioteki??? Niespodziewane! A Syri zdolniacha, biurko sobie wyczarował xDD Nwm czemu, ale brakuje mi McGonagall i Dumblerore'a. Mam nadzieję, że będą głosiś przemówienia na świątecznej kolacji w Wielkiej Sali :) Oki, nie zanudzam :D
Życzę weny!
Lily
PS Czyżby pierwsza? :D
Hahah, jesteś niesamowita!
UsuńNiedługo święta się kończą, także wrócą. Wrócą. :D
Wiesz, na razie skupiam się na Remusie, żebyście w 85% procentach go poznali. Te 15% zostawię sobie na niespodzianki :3
Twoich domysłów nie komentuję. Nie mówię tego w złym znaczeniu. Po prostu - nie komentuję. ;*
Dzięki wielkie za komentarz!
Megan Lunaris Moony
Ps. Na tym blogu, być pierwszym w komentarzach nie jest aż tak trudno. Przykre, ale prawdziwe :(
I tak dziękuję Ci! <4
Jeszcze będą się zabijać, żeby być pierwszym :) póki co przywłaszczam sobie to prawo ! :D
UsuńNie komentujesz moich domysłów, bo wiesz że są trafne, hmm? Niech to będzie tajemnica, ciii. :D Ale powiedz - Erick aniołem, oryginalne, nieprawdaż? ;D
Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na następny rozdział :*
Lily
Oh, coraz bardziej cię uwielbiam :D
UsuńTak, gryginalne, nadal jestem cicho :P
Megan Lunaris Moony
Uniżasz się przed nami. Cóż z racji tego, że jestem osobą łatwo przystającą na błagania skomentuje Ci ten rozdział. Ale nie licz na to, że kiedyś twoich notek nie będę komentować. Popieram podejrzenia Lily Evans co do Ericka oraz Megan i Remusa. Moje nienaganne maniery podpowiadają mi iż powinnam Ci podziękować za dostateczną ilość opisów. Cóż chyba należy się ich posłuchać. Tak więc... Fajnie, że posłuchałaś się mnie i wpisałaś tu kilka opisów, to naprawdę urozmaiciło twoje opowiadanie. Zachwyciła mnie w tym rozdziale sztuka opanowania Remmi'ego - nie wiem jak to się odmienia. Bellatrix jest moją największą słabością i nie była bym sobą gdyby nie zachwyciła mnie scena z jej udziałem - no i gdybym o tym nie napisała. :D I co ja miała bym tu jeszcze napisać? Rozdział był świetny czekam na następny? Hmmm... Nie gdybym tak napisała skłamała bym... Rozdział był genialny z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg wydarzeń i mam nadzieję, że w kolejnych notkach będzie nadal tyle opisów ile w tej. Hmmm...Tak to zdecydowanie pasuje :D
OdpowiedzUsuńPozdrowionka Dorka <3
Oh, dziękuję Ci za miły komentarz!
UsuńJak zawsze komentujesz. Uwielbiam was! Seryjnie :P
Przestańcie z tymi domysłami! Nie pomagacie mi! Serio! :D
Dziękuję za milutki komentarz (Merlinie, co się ze mną dzieje - zbyt wiele słodyczy w tej wypowiedzi)
Megan Lunaris Moony