Ja już nie wiem, gdzie pisać informacje ogólne. U góry, czy na dole... XD
Notka jest, jak być miała. Niedługo możecie spodziewać się kolejnej części Serii Zmysłowej, jak i innego opowiadania. Nadal szukam weny na to coś z Assassin's Creed... I nadal nie mogę tej weny znaleźć.
Mam pytanie do tych, którzy także piszą blogi. Jak piszecie wasze notki? Chodzi mi tu o to, czy piszecie w wordzie, a potem wklejacie do Bloggera, czy może wolicie kartkę i długopis - i ból ręki, a potem kilkugodzinne przepisywanie XD. Bo ja piszę w wordzie i zawsze zastanawiam się jakiej czcionki użyć. Zazwyczaj jest to typowy Times New Roman 13,5 pkt... Ale nie wiem. Liczę na odpowiedzi :*
Prosz. Rozdział, który mi osobiście się podoba. :)
Ps. Ten rozdział ma 4,5 strony :*
_____________________________________________________________________________
- Wilkołak. Pół człowiek pół wilk – zaczęła mówić Aurelia. Syriusz uśmiechnął się. Połknęła haczyk. – Znani są od dawien dawna. Po tej wielkiej epidemii i już po tym, kiedy uznano ich za odrębną rasę, niektórzy chcieli ich wytępić. Oczywiście, kto to był? Nocni łowcy i Tropiciele nadal uznawali ich za potwory, demony i tak dalej. I dlatego, że ogólnie rzecz biorąc powstali od demonów tak jak wampiry… Te rasy się nienawidzą.
Syriusz pokiwał głową. W końcu się dowiedział, dlaczego wampiry i wilkołaki tak ze sobą rywalizują! To było piękne. Uśmiechnął się.
- Ale wilkołaki… No podstawy na pewno wiesz. Zmieniają się podczas pełni w coś pomiędzy człowiekiem, a wilkiem. Poza pełnią mają zdolność przemiany w wilka. Wyczulone zmysły tym bardziej słuch i węch. Szybsze ruchy, lepszy metabolizm, większa zwinność, lepsza koncentracja. Ale z drugiej strony łatwiej się denerwują i po tej właściwej przemianie nie mogą dotykać srebrnych przedmiotów i…
Syriusz spojrzał na nią.
- Właściwa przemiana? – Zapytał.
- Tak. Przechodzą ją w wieku 15., 16. lat. Wtedy zaczynają reagować na srebro, a przed pełnią… No inaczej się zachowują – wytłumaczyła.
- A jakie są ogólnie cechy charakterystyczne dla wilkołaków? – To najbardziej go interesowało. Bał się tylko, że nauczycielka zrozumie, czemu o to pyta.
- Jasne, miodowo-złote oczy. Lekko wystające kły. Spostrzegawczość. Wybitna łatwość w nauce. W ogóle budowa ciała. Mięśnie i te sprawy – zaśmiała się. – To chyba wszystko. Takie najważniejsze. Czemu w ogóle się tak tym interesujesz? – Spojrzała na niego podejrzliwie.
Syriusz zaczął się denerwować.
- Bo, no… Po prostu… Chciałem – znowu go oświeciło. Zdał sobie tylko sprawę, że konsekwencje będą tragiczne. – O wszystkich rasach posłuchać. Może pani powiedzieć teraz coś o wampirach? – Zapytał, udając przejętego.
- Oczywiście – ucieszyła się. – Wampiry też powstały od demonów…
Syriusz wiedział, że będzie tutaj siedział bardzo długo.
***
Stali przed klasą eliksirów. James zastanawiał się, jak wziąć z lekcji. Wymyślili, więc z Syriuszem typową i jakże prostą sytuację – Syriusz wrzuci coś Jamesowi do kociołka, który wybuchnie mu w twarz. Potem uda się ‘do pielęgniarki’.
- Nad czym tak myślisz, James? – Zapytał Remus.
- Nad quidditchem. Zastanawiam się, to wygra nadchodzący mecz. Walia, czy Francja – odpowiedział. Rzeczywiście myślał nad tym rano.
- Francja. Oni mają lepszego szukającego – stwierdził Syriusz.
- A co z Kennedym? Nie zapominaj o nim. To jeden z lepszych ścigających na świecie! Walia ma ten plus…
- Ale francuzi mają Gauthiera, on jest dobrym obrońcą – wtrącił Peter.
- Właśnie. To będzie pojedynek! Kennedy i Gauthier… To będzie świetne! – Syriusz klasnął w dłonie.
- Tak. Chcę już wiedzieć, kto wygra – powiedział Jim.
Remus spojrzał na nich i parsknął śmiechem.
- Syriusz, a gdzie ty byłeś wczoraj? Tak długo… - Zapytał.
Black spojrzał na niego. James i Peter wiedzieli, że poszedł do profesorki Auditore, ale Remus nie mógł się dowiedzieć.
- Chodziłem po błoniach – Syriusz wzruszył ramionami. – Wiem, wiem. Zima jest. Ale co z tego? Miło było.
Remus uderzył się dłonią w czoło.
- Jesteś głupi.
Peter i James zaśmiali się. Syriusz udawał obrażonego.
***
- Pamiętajcie, idealne proporcje! – Mówił Slughorn do swoich uczniów.
- Jim, gotów? – Szepnął Syriusz.
- Jasne, dawaj – James pochylił się lekko nad swoim kociołkiem, a Syriusz wsypał do niego coś, co uznał za stosowne. Zawartość zmieniła kolor na żywo fioletowy i wybuchła.
- Co się dzieje?! – Krzyknął profesor.
- To wybuchło – powiedział James głosem dziecka. – Boli mnie twarz! – Krzyknął.
- Mówiłem, panie Potter, proporcje! Uh, idź do Skrzydła Szpitalnego, już! – Wygnał go z klasy.
James wziął swoje rzeczy i wyszedł. Popędził w stronę łazienki, aby umyć twarz. Gdy to zrobił skierował się do biblioteki.
Z westchnieniem otworzył drzwi. Nienawidził książek.
Remus mógł sobie lubić czytać. Ale on naprawdę nie potrafił spędzić nad lekturą więcej niż godzinę. A owa godzina kojarzyła mu się z mozolnym i okropnym błądzeniem wśród liter tworzących słowa, których po części James nie rozumiał. Nie, żeby był jakimś ułomem, typowym idiotą nienadającym się do żadnej szkoły… Po prostu nie lubił teorii. Wyznawał zasadę, że jeżeli już ma się czegoś uczyć, musi się tego nauczyć z praktyki. Bo jakaż lepsza rzecz może wskazać nam błędy w naszych działaniach? Jeśli chcesz grać w quidditch’a najlepiej jest latać na miotle i z miotły uczyć się gry. Nawet, jeśli – o zgrozo! – nie znasz zasad, prościej jest zrozumieć, praktykując je. Jeśli chcesz ważyć eliksiry, potrzebujesz składników. I w tym momencie niektórzy powiedzą, że potrzebna jest książka. No, bo jak inaczej uwarzyć cokolwiek? Tylko nich ci ludzie zastanowią się nad tym, jak powstały nowe eliksiry – metodą prób i błędów, a nie czytaniem książek! Oczywiście, książki są potrzebne. W książkach jest historia, której praktycznie nie da się doświadczyć. W książkach są opowieści i legendy, których także w praktyce nikt nie przetestuje. Ale sam fakt wielkiej, kilkusetstronicowej księgi… Jak przez to przebrnąć? Być może przez to uczucie niemocy, bądź przez zasadę praktyki James przeczytał od deski, do deski bardzo niewiele książek.
Biblioteka wielu osobom kojarzy się z kurzem i uczuciem przytłoczenia. James należał do grupy tych właśnie osób. Dlatego też, załamał się w duchu, gdy tylko przekroczył próg tejże skarbnicy mądrości. Bibliotekarka zlustrowała go chłodnym spojrzeniem. Niemalże czuł zimno bijące od niej, praktycznie słyszał jej myśli mówiące „wynocha”. Tylko, że ona nie wiedziała, – jeszcze! – że James Potter za nic ma takie spojrzenie i jawne gesty, które prosto zinterpretować. On, jeśli chce coś zrobić, zrobi to. Nieważne, kto mu będzie zabraniać. A będzie jeszcze bardziej zacięty, jeśli szło będzie o przyjaciela, bądź o jakąś tajemnicę. W tym przypadku chodziło o jedno i o drugie, więc nikt nie powinien choćby mieć nadziei na to, że go powstrzyma.
Wilkołaki.
Jego myśli krążyły tylko wokół tego jednego zagadnienia. Tylko po to wymyślał sposób ucieczki od Slughrona, naraził się na nadszarpnięcie swej urody, zwiał z – i tak nielubianej przez niego – lekcji eliksirów, aby w końcu znaleźć się w równie nielubianej bibliotece.
To wszystko dla ciebie, Lupin.
James uśmiechnął się do swoich myśli i wkroczył w głąb działu „Zwierzęta magiczne”. Znalazł tam informacje między innymi o pufkach pigmejskich, ognistych salamandrach, testralach i – o dziwo – skrzatach. Z westchnieniem udał się do kolejnego działu – „Stworzenia”. Tam widział książki mówiące o goblinach, centaurach, trytonach i syrenach.
Gdzie są wilkołaki??
W końcu zobaczył książkę o wampirach, czuł więc, że jest już blisko. I rzeczywiście był. Po chwili znalazł to, czego szukał – „Kilka słów o likantropach”. Wziął książkę do ręki i zaczął ją przeglądać. Okazało się jednak, że jest w niej niewiele z tego, czego już by nie wiedział. Były tam podane sposoby na uśmiercenie wilkołaka, kilka stron o tym, jak kiedyś zabijano wilkołaki, w jakiś sposób stać się wilkołakiem, było wymienionych kilka najbardziej znanych wilkołaków… Ale nie było tam nic, co mogłoby im pomóc. Jak rozpoznać wilkołaka, jakie są objawy wilkołactwa… Nic takiego. Po przewertowaniu kilku innych ksiąg uznał, że nie ma tu takiej, która zadowoliłaby jego i jego przyjaciół. Westchnął i już miał wychodzić, kiedy coś przyszło mu do głowy. Dział Ksiąg Zakazanych.
Ostrożnie i po cichu podszedł do bramki odgradzającej tą część od reszty biblioteki. Zobaczył kilka dziwnie wyglądających grzbietów… I spostrzegł coś, co wypełniło go radością. Między jedną mroczną księgą, a kolejną, która wyglądała jak obryzgana krwią, stał wolumin, którego grzbiet był srebrny z naszkicowanym księżycem w pełni. Czarny napis na nim brzmiał „Przekrój wilkołaka”. W tej księdze pokładał nadzieje. Tylko jak ją zdobyć?
- Co pan robi?? – usłyszał za sobą skrzekliwy głos bibliotekarki. Czy ona chodziła za nim przez cały czas?
Odwrócił się do niej i uśmiechnął lekko.
- Zastanawiałem się, jak wygląda ten dział. Kolega z siódmego roku mówił, że tu straszy – wzruszył ramionami.
Kobieta spojrzała na niego nieprzekonana, jednakże wiedząc, iż nic nie zrobi, mruknęła jakąś odpowiedź, obróciła się na pięcie i odeszła. James wypuścił powoli powietrze z płuc, po czym wybiegł z biblioteki. Już wymyślał plan, jak dostać się do Działu Ksiąg Zakazanych i ukraść ową, na pewno przydatną, księgę.
***
W tym całym wybuchu na eliksirach Megan wyczuwała pewien podstęp. To nie wydarzyło się przez przypadek. Poza tym była świadkiem okropnego spotkania Huncwotów… Jednakże nie wszystkich. Dlatego było ono tak okropne. Brakowało tam osoby, którą z tej grupy najbardziej lubiła – Remusa. Nie wiedziała, o czym rozmawiali, widziała ich tylko, jak siedzieli na pustym korytarzu pogrążeni w rozmowie. Jedyne, co usłyszała, to słowa Syriusza "Tylko wiecie, nie mamy jasnych dowodów, podstaw. Musielibyśmy sprawdzić to dokładniej, porównać z tym, co zauważamy u Remusa... Nie możemy oskarżać go o coś, co nawet nie jest pewne". Co robili za plecami swojego przyjaciela? Te słowa wzbudzały w niej podejrzenia, że mogą szukać czegoś o wilkołactwie. Przecież właśnie o tym mówiła nauczycielka obrony przed czarną magią. Była zła na siebie, że nie sprawdziła tego wszystkiego dokładniej. Remus był osobą bardzo jej bliską. W Hogwarcie praktycznie nie miała przyjaciół. Dziewczyny z jej roku były bardzo miłe, lubiła je i szanowała, ale jedna z nich – Agatha – irytowała ją wybitnie. Dlatego nieczęsto rozmawiała z Lily, Dorcas czy Eleanor… Ponieważ panna Raisin zawsze była z nimi, a już sama obecność, tej przeświadczonej o swej niesamowitości dziewczyny, doprowadzała Megan do szału. Nie wiedziała, jak takie miłe osoby mogły ją lubić.
Szła do swojego dormitorium z pewnym postanowieniem – porozmawia dzisiaj z Remusem. Musiała to zrobić, żeby uspokoić swoją duszę. Zawsze, kiedy dowiedziała się o czymś tak okropnym jak zdrada przyjaciół musiała poinformować o tym tą poszkodowana osobę. Bez tego czuła się okropnie. Uznała jednak, że najpierw musi zebrać niepodważalne dowody.
- Ale najpierw drzemka – mruknęła do siebie, wchodząc do sypialni i rzucając torbę w kąt pokoju. Rozebrała mundurek, ubrała jedną z luźniejszych bluzek, jakie posiadała, po czym wykonała niezwykle wyćwiczony rzut na łóżko i po chwili już spała.
***
Dlaczego czuł się z lekka odrzucony? Miał wrażenie, jakby przyjaciele czegoś mu nie mówili. Nie zadawał jednak pytań, bo jak to on, każde nawet minimalne nieudogodnienie w życiu przyjmował, jako pokutę. Tylko, że powoli zaczynały odzywać się w nim typowe ludzkie emocje – smutek i lekka złość na nich. Czyli to, co starał się wyplenić w sobie od zawsze. Przecież jest wilkołakiem, przecież jemu się cierpienie należy. Ale zasmakował przyjaźni i teraz stał się kimś trochę innym. Czy to dobrze? Nie wiedział.
To źle! Jestem potworem, nie mogę myśleć w taki sposób! Każde cierpienie w życiu ma mi pokazywać, że nie powinienem żyć! O to tu chodzi…!
Tak mniej więcej przedstawiało się myślenie Remusa.
***
Obudziła się jak zwykle – po około godzinie. Miała nadzieję, że uda się jej dowiedzieć czegokolwiek. Była pół wampirem! Zawsze mogła wykorzystać ich dar przekonywania. Jako mała dziewczynka, kiedy czytała o wampirach i tejże mocy, kojarzyło się jej to z Gwiezdnymi Wojnami i tym darem Jedi. Ruch dłonią przed twarzą i słowa „Ta waluta jest dobra”. Czy to tak funkcjonowało? Nie. Wampiry mogły hipnotyzować spojrzeniem. I chociaż Megan nie była pełnoprawnym wampirem… Potrafiła zrobić tą jakże niesamowitą sztuczkę. Czuła, że będzie mogła ją wykorzystać. Czy będzie miała po tym wyrzuty sumienia? To schodziło na dalszy plan. Na pierwszym było postanowienie – pomóc Remusowi Lupinowi. A Megan, kiedy coś postanawia, zawsze się tego trzyma.
Weszła pod prysznic, umyła się dokładnie, po czym ubrała się i wyszła do biblioteki. Kochała to miejsce. Zapach kurzu i książek był jednym z jej ulubionych. Poza tym to uczucie, że jest się tak małym wobec tych wielkich półek wypełnionych księgami… Uwielbiała je.
Przekraczając próg biblioteki, rozejrzała się. Pani Pince spojrzała na nią obojętnym wzrokiem. Megan zastanawiała się, czy ta kobieta w ogóle kogokolwiek lubi. Podeszła do niej.
Nawet tacy idioci jak Black, Potter i Pettigrew pomyśleliby o bibliotece, jeśli szukaliby czegoś. Tak myślę…
Miała nadzieję, że się myliła i, że oni wcale nie szukali niczego o likantropii. Przecież Remus by się załamał. Tak uważała.
Podeszła do bibliotekarki.
- Co się stało? - Zapytała ją kobieta.
Megan spojrzała na nią miłym wzrokiem.
- Proszę pani... Czy widziała pani tutaj dziś Jamesa Pottera, Petera Pettigrew albo Syriusza Blacka?
Pani Pince zmarszczyła brwi.
- A jak wyglądają ci dwaj pierwsi?
- James czarne włosy odstające na wszystkie strony, nosi okulary, jest dość wysoki... A Peter ma mysie włosy, jest chudy, niski... - zaczęła wymieniać.
- Może... - kobieta wzruszyła ramionami. - Chyba był tu ten James. Tak był i kręcił się obok Działu Ksiąg zakazanych... A po co ci ta wiedza? - Zapytała już bardzo podejrzliwie.
- Poprosiłam ich, żeby poszukali dla mnie książki o elfach i zastanawiałam się, czy mówili prawdę, że jej tu nie ma, czy zwyczajnie mnie okłamali i w ogóle tu nie przyszli - uśmiechnęła się. To było bez sensu, ale miała nadzieję, że pani Pince jej uwierzy.
Bibliotekarka westchnęła, a Megan pożegnała się i odeszła od jej biurka. Postanowiła, że jeśli już jest w bibliotece, to chociaż wypożyczy jakąś książkę. Uśmiechnęła się, bo nie musiała nawet używać swojej mocy.
Zastanawiała się. Skoro James tu był... I to jeszcze chciał znaleźć coś w Księgach Zakazanych... To nie wróżyło nic dobrego.
Podeszła do jednego z regałów i już miała zanurzyć się w tytułach książek, kiedy do jej wyczulonego słuchu dotarły ciche słowa Petera.
- A jak chcecie się tam dostać? Przecież to jest niemożliwe.
Ustała w miejscu i zaczęła nasłuchiwać.
- Musimy to mieć. Ta książka na pewno nam się przyda. Może nawet dzięki niej dowiemy sie wszystkiego o wilkołakach? Wtedy moglibyśmy mieć pewność, co z Remusem... - w tym głosie Megan rozpoznała Syriusza.
Otworzyła szeroko oczy.
- Mów ciszej, bo ktoś usłyszy... - szepnął James.
Megan uznała, że wie dostatecznie dużo. Wybiegła z biblioteki i popędziła w stronę dormitoriów gryfonów.
***
Remus był na błoniach. Jego przyjaciele zniknęli, kiedy on powiedział, że idzie na spacer. Miał ochotę być sam. Dawno nie rzeźbił... Uznał więc, że wypadałoby znaleźć jakieś dobre drewno i wznowić swoją małą pasję. Jednak zanim zdążył choćby zacząć szukać odpowiedniego materiału, usłyszał swoje imię. Odwrócił się i ujrzał Megan. Uśmiechnął się lekko.
- Remus - podeszła do niego. Muszę ci coś powiedzieć...
***
Ktoś wybiegł z biblioteki. Peter usłyszał to i zobaczył kto to był - Megan Night. Wiedział, że ona jest blisko z Remusem. A jeśli słyszała? Musiał to sprawdzić. Powiedział to chłopakom, po czym stwierdził, że idzie to sprawdzić. Przyjaciele pokiwali głowami.
Wybiegł na błonia i rzeczywiście - zobaczył Megan rozmawiającą z Remusem. Poszedł naokoło nich i kucnął w krzakach, nasłuchując.
- Mówiłeś im o... Tobie? - Zapytała Megan.
Remus spiął się lekko i pokręcił głową.
- Nie chcę im tego mówić... - Powiedział.
- Musisz! Oni...
Peter wyszedł z krzaków i podszedł do Megan i Remusa.
- Cześć! - przywitał ich, ukrywając zdenerwowanie. - Megan... Możemy porozmawiać?
Dziewczyna spojrzała na niego dziwnym wzrokiem, ale odeszła z nim od Remusa. Peter skierował się do zamku.
- Słuchaj. Wiem, że słyszałaś o czym rozmawialiśmy. Ja i chłopacy... Ale nie możesz powiedzieć o tym Remusowi! - Krzyknął. - Nie chcemy go wystraszyć. Nie możesz, rozumiesz? NIE MOŻESZ go o tym informować - spojrzał na nią.
Megan westchnęła.
- Dlaczego to robicie?
- Jesteśmy jego przyjaciółmi, a on nam o wszystkim nie mówi. A jeśli on nie mówi, to sami sobie to powiemy. Ty wiesz. Powiedz mi, czy to prawda? Remus jest... - tu ściszył głos. - Wilkołakiem?
Ona tylko spojrzała na niego dziwnie.
- Skąd ci to przyszło do głowy?? Remus? Nie! Przecież w takim wypadku nie mógłby się uczyć, takim... Stworzeniom nie pozwala się na naukę! - powiedziała i odeszła szybkim krokiem, w stronę schodów.
Peter nie rozumiał. O czym więc mówiła Megan? "Powiedziałeś im o tobie?"... O co chodziło?