Ołkeejj... Oto rozdział 4 u! Niedługo koljen części opowiadań, np Zmysłowej! Tiaa! :3
Nie mam co tu pisać... Więc.. Plose!
Pamiętajcie -
Pamiętajcie -
Czytam - Komentuję
______________________________________________________________________________________________
- Jesteś wilkołakiem.
Zakręciło mu się w głowie.
Zakręciło mu się w głowie.
Opadł z powrotem na łóżko.
- N-nie, ja... - Zaczął się jąkać.
W jaki sposób się dowiedzieli?! W zasadzie... Remus przeczuwał to. Wiedział, że od kilku dni spotykali się bez jego wiedzy. Widział ukradkowe spojrzenia w jego stronę. Ale... Nie potrafił przyjąć do wiadomości, że chodzi właśnie o to! Świat wariował. Ile razy jego życie wywróciło się już do góry nogami? Nie wiedział, ale za każdym razem, kiedy wydawało mu się, że wszystko jest już dobrze, wszystko jest świetnie i nic się nie stanie... Coś musiało wyskoczyć. Nie mógł mieć spokoju. To tak, jakby zacząć układać domek z kart i być już prawie przy końcu, prawie skończyć tą misterną budowlę... Która w przypadku Remusa oznaczała imitację spokoju i normalnego życia... I nagle przychodzi jakiś zuchwały człowiek i niszczy ją. Wtedy każdy jest załamany i zły. Sfrustrowany. Remus właśnie tak się czuł i na prawdę nie miał ochoty słuchać wyjaśnień. Jedyne, co przyszło mu na myśl, to fakt... Że jeśli oni wiedzą... To powiedzą rodzicom... A jak powiedzą rodzicom to oni napiszą do Dumbledore'a... A jak napiszą do Dumbledore'a... To wydalą go ze szkoły. Więc nie ma co tu być, prawda? Bez sensu.
Wilk szarpnął po raz pierwszy. Remus wzdrygnął się i zrobił duże oczy.
- Remus nie kłam - powiedział James z irytacją.
Remus przygryzł dolną wargę. Tak skończyła się jego jedyna przyjaźń? Czy kolejny rozdział w jego życiu się zamknął. Co do oby dwóch rzeczy był pewien.
Wilk szarpnął po raz drugi. Remus przymknął na chwilę oczy, a gdy je otworzył zobaczył przestraszone miny swoich kolegów. Zauważył też, że James i Peter cofnęli się o krok. Skrzywił się. Jego tęczówki najpewniej zmieniły kolor. Spojrzał w bok.
- Ale Remus. To nie ma znaczenia, bo my... Nie mamy nic do tego. - Powiedział Syriusz.
Spojrzał na niego. A kiedy Syriusz również cofnął się o krok, wypuścił powoli powietrze z ust.
- Boicie się mnie. To normalne. Kłamiesz, Syriusz. Nie kłam. Już nie ma to sensu... - Przetarł twarz dłonią.
- Nie kłamię! Jak mógłbym w takiej sytuacji?? - Krzyknął Black, rozkładając ręce.
- Normalnie. - Remus wzruszył ramionami.
- Ale Remus... No dobrze, może masz rację. Może się boimy. Ale to ludzki strach przed nieznanym, rozumiesz? - Zabrał głos James. - Nadal jesteśmy twoimi przyjaciółmi. Tylko... - spojrzał w bok.
- N-nie, ja... - Zaczął się jąkać.
W jaki sposób się dowiedzieli?! W zasadzie... Remus przeczuwał to. Wiedział, że od kilku dni spotykali się bez jego wiedzy. Widział ukradkowe spojrzenia w jego stronę. Ale... Nie potrafił przyjąć do wiadomości, że chodzi właśnie o to! Świat wariował. Ile razy jego życie wywróciło się już do góry nogami? Nie wiedział, ale za każdym razem, kiedy wydawało mu się, że wszystko jest już dobrze, wszystko jest świetnie i nic się nie stanie... Coś musiało wyskoczyć. Nie mógł mieć spokoju. To tak, jakby zacząć układać domek z kart i być już prawie przy końcu, prawie skończyć tą misterną budowlę... Która w przypadku Remusa oznaczała imitację spokoju i normalnego życia... I nagle przychodzi jakiś zuchwały człowiek i niszczy ją. Wtedy każdy jest załamany i zły. Sfrustrowany. Remus właśnie tak się czuł i na prawdę nie miał ochoty słuchać wyjaśnień. Jedyne, co przyszło mu na myśl, to fakt... Że jeśli oni wiedzą... To powiedzą rodzicom... A jak powiedzą rodzicom to oni napiszą do Dumbledore'a... A jak napiszą do Dumbledore'a... To wydalą go ze szkoły. Więc nie ma co tu być, prawda? Bez sensu.
Wilk szarpnął po raz pierwszy. Remus wzdrygnął się i zrobił duże oczy.
- Remus nie kłam - powiedział James z irytacją.
Remus przygryzł dolną wargę. Tak skończyła się jego jedyna przyjaźń? Czy kolejny rozdział w jego życiu się zamknął. Co do oby dwóch rzeczy był pewien.
Wilk szarpnął po raz drugi. Remus przymknął na chwilę oczy, a gdy je otworzył zobaczył przestraszone miny swoich kolegów. Zauważył też, że James i Peter cofnęli się o krok. Skrzywił się. Jego tęczówki najpewniej zmieniły kolor. Spojrzał w bok.
- Ale Remus. To nie ma znaczenia, bo my... Nie mamy nic do tego. - Powiedział Syriusz.
Spojrzał na niego. A kiedy Syriusz również cofnął się o krok, wypuścił powoli powietrze z ust.
- Boicie się mnie. To normalne. Kłamiesz, Syriusz. Nie kłam. Już nie ma to sensu... - Przetarł twarz dłonią.
- Nie kłamię! Jak mógłbym w takiej sytuacji?? - Krzyknął Black, rozkładając ręce.
- Normalnie. - Remus wzruszył ramionami.
- Ale Remus... No dobrze, może masz rację. Może się boimy. Ale to ludzki strach przed nieznanym, rozumiesz? - Zabrał głos James. - Nadal jesteśmy twoimi przyjaciółmi. Tylko... - spojrzał w bok.
Tylko. Nienawidzę tego słowa.
- Tylko? - Warknął Remus. Ale po chwili tego pożałował, bo jego koledzy wzdrygnęli się lekko.
- Tylko... - pisnął Peter. - Nie rozumiemy, czemu nam nie powiedziałeś...
Westchnął głęboko. Tak. Typowe pytanie. Ale jak miał to zrobić?! Jak miał im powiedzieć, wiedząc, co zrobią?!!
- Bo zdawałem sobie sprawę z tego, jak zareagujecie. Wiedziałem. Cały czas. - Warknął.
- Hej - James uniósł ręce. - Nie krzycz...
Ale wtedy to Peter uniósł rękę.
- Remus. Nie zareagujemy tak, jak myślałeś. Nie... Bo cię kochamy. Jesteś naszym przyjacielem. - Powiedział.
Remus spojrzał na niego zdziwiony.
- Ale mogłeś nam powiedzieć, Remm. Serio. - Powiedział Pet.
- Taa, ale to już nie ma znaczenia, bo wiemy i tak - Jim wzruszył ramionami.
- Na pewno...? - Odezwał się Syriusz, który teraz już stał oparty nonszalancko o ścianę.
Wszyscy na niego spojrzeli.
- Na pewno nie ma znaczenia? Co jeszcze ukrywasz, Remus? Powiedz nam. Przyjaźnimy się. - Syriusz westchnął głęboko. - Czemu nam nie powiedziałeś o tym. Nie rozumiem.
Remus wstał i zaczął szybciej oddychać. Jego wilk szarpał jak nigdy, bo to, co się działo było inne od wszystkiego. Zbyt dziwne i zbyt nienormalne. Nigdy nie przeżył czegoś takiego.
***
Remus wstał. James miał ochotę zabić Syriusza. Już wszystko było dobrze, Lupin się już uspokajał... A on wyskoczył z czymś takim. Gdyby nie on, wszystko było by dobrze! A teraz nie wiadomo, co się stanie. Nie znał się na wilkołakach. Nie wiedział jak uspokoić Remusa. Nie rozumiał tego, co się z nim działo, ale starał się. Czemu Black musiał wyskoczyć z tym wszystkim?! Dlaczego. Był wściekły. A skoro on był wściekły, to jak musiał czuć się Remus...
- Co jeszcze?! Nie wiem, zobaczę... Albo może WY szybciej się dowiecie, bo będziecie węszyć za moimi plecami, co?! - Warknął Remus gardłowym głosem i zaczął powoli iść w stronę Syriusza. Ten nadal stał nonszalancko, ale lekki strach zdradził w nim przyśpieszony oddech.
Jim westchnął głęboko i odsunął się wgłąb pokoju, ciągnąc za sobą Petera.
- To robi się niebezpieczne - mruknął Pet.
- Wiem... - Odszepnął.
***
Nie pokazywał strachu. Nie chciał tego robić. Kochał Remusa, kochał go jak brata. Ale jakie to ma znaczenie? Przyjaciół się nie okłamuje. Przyjaciół się traktuje jak najważniejsze osoby na świecie! A on co zrobił? Nie powiedział im o tak ważnej rzeczy! Złość wzbierała w nim z każdą kolejną myślą. Oddech mu przyśpieszył i nie wiedział czy to z owej złości czy z lekkiego jednak strachu, bo Remus z wilkołaczymi oczami zbliżał się do niego powoli, łypiąc na niego groźnie.
- Jeśli taka będzie potrzeba to tak. Będziemy! Będziemy, bo TY coś przed nami ukrywasz! A my chcemy wiedzieć o co chodzi! To takie złe?? - Rozłożył ręce w geście bezradności i złości. Zmarszczył brwi. Widział, jak mięśnie Lupina się napinają. Nie przejął się tym.
- A jeśli będzie taka potrzeba, to ja będę coś ukrywać. Przyjaźnimy się, ale to nie znaczy, że możecie grzebać w moim życiu i decydować sobie o tym bez mojej wiedzy! - Remus stał blisko niego.
Zaczął się bać.
- Ale twojej winy tu nie ma, tak? Chcieliśmy wiedzieć, czemu zawsze co miesiąc wracasz posiniaczony. A teraz masz pretensje. Jasne, Super. - Prychnął.
Przegiął. Zdał sobie z tego sprawę... Ale za późno.
Remus uderzył go w twarz. Może przeżyłby, gdyby to był ktoś inny. Ale to był Remus! Jego przyjaciel, jego brat! Chciał się zrewanżować, ale nie miał jak. Wilkołak kopnął go w krocze kolanem. Syriusz krzyknął i padł na kolana. Z nadnaturalnym nie ma szans.
***
- Tylko... - pisnął Peter. - Nie rozumiemy, czemu nam nie powiedziałeś...
Westchnął głęboko. Tak. Typowe pytanie. Ale jak miał to zrobić?! Jak miał im powiedzieć, wiedząc, co zrobią?!!
- Bo zdawałem sobie sprawę z tego, jak zareagujecie. Wiedziałem. Cały czas. - Warknął.
- Hej - James uniósł ręce. - Nie krzycz...
Ale wtedy to Peter uniósł rękę.
- Remus. Nie zareagujemy tak, jak myślałeś. Nie... Bo cię kochamy. Jesteś naszym przyjacielem. - Powiedział.
Remus spojrzał na niego zdziwiony.
- Ale mogłeś nam powiedzieć, Remm. Serio. - Powiedział Pet.
- Taa, ale to już nie ma znaczenia, bo wiemy i tak - Jim wzruszył ramionami.
- Na pewno...? - Odezwał się Syriusz, który teraz już stał oparty nonszalancko o ścianę.
Wszyscy na niego spojrzeli.
- Na pewno nie ma znaczenia? Co jeszcze ukrywasz, Remus? Powiedz nam. Przyjaźnimy się. - Syriusz westchnął głęboko. - Czemu nam nie powiedziałeś o tym. Nie rozumiem.
Remus wstał i zaczął szybciej oddychać. Jego wilk szarpał jak nigdy, bo to, co się działo było inne od wszystkiego. Zbyt dziwne i zbyt nienormalne. Nigdy nie przeżył czegoś takiego.
***
Remus wstał. James miał ochotę zabić Syriusza. Już wszystko było dobrze, Lupin się już uspokajał... A on wyskoczył z czymś takim. Gdyby nie on, wszystko było by dobrze! A teraz nie wiadomo, co się stanie. Nie znał się na wilkołakach. Nie wiedział jak uspokoić Remusa. Nie rozumiał tego, co się z nim działo, ale starał się. Czemu Black musiał wyskoczyć z tym wszystkim?! Dlaczego. Był wściekły. A skoro on był wściekły, to jak musiał czuć się Remus...
- Co jeszcze?! Nie wiem, zobaczę... Albo może WY szybciej się dowiecie, bo będziecie węszyć za moimi plecami, co?! - Warknął Remus gardłowym głosem i zaczął powoli iść w stronę Syriusza. Ten nadal stał nonszalancko, ale lekki strach zdradził w nim przyśpieszony oddech.
Jim westchnął głęboko i odsunął się wgłąb pokoju, ciągnąc za sobą Petera.
- To robi się niebezpieczne - mruknął Pet.
- Wiem... - Odszepnął.
***
Nie pokazywał strachu. Nie chciał tego robić. Kochał Remusa, kochał go jak brata. Ale jakie to ma znaczenie? Przyjaciół się nie okłamuje. Przyjaciół się traktuje jak najważniejsze osoby na świecie! A on co zrobił? Nie powiedział im o tak ważnej rzeczy! Złość wzbierała w nim z każdą kolejną myślą. Oddech mu przyśpieszył i nie wiedział czy to z owej złości czy z lekkiego jednak strachu, bo Remus z wilkołaczymi oczami zbliżał się do niego powoli, łypiąc na niego groźnie.
- Jeśli taka będzie potrzeba to tak. Będziemy! Będziemy, bo TY coś przed nami ukrywasz! A my chcemy wiedzieć o co chodzi! To takie złe?? - Rozłożył ręce w geście bezradności i złości. Zmarszczył brwi. Widział, jak mięśnie Lupina się napinają. Nie przejął się tym.
- A jeśli będzie taka potrzeba, to ja będę coś ukrywać. Przyjaźnimy się, ale to nie znaczy, że możecie grzebać w moim życiu i decydować sobie o tym bez mojej wiedzy! - Remus stał blisko niego.
Zaczął się bać.
- Ale twojej winy tu nie ma, tak? Chcieliśmy wiedzieć, czemu zawsze co miesiąc wracasz posiniaczony. A teraz masz pretensje. Jasne, Super. - Prychnął.
Przegiął. Zdał sobie z tego sprawę... Ale za późno.
Remus uderzył go w twarz. Może przeżyłby, gdyby to był ktoś inny. Ale to był Remus! Jego przyjaciel, jego brat! Chciał się zrewanżować, ale nie miał jak. Wilkołak kopnął go w krocze kolanem. Syriusz krzyknął i padł na kolana. Z nadnaturalnym nie ma szans.
***
Przestań!! TO SYRIUSZ!!
Oddychał głęboko. Wiedział, że wilk nad nim panuje, ale nie potrafił... Nie wiedział jak go opanować.
- Remus... Przepraszam... - Syriusz powiedział stłumionym głosem.
Spojrzał na niego zdziwiony. Black nie przeprasza. Nigdy.
Potrząsnął głową. Nie. Spojrzał na swoich przyjaciół...
- Ja... Przepraszam. - I po tych słowach wybiegł z dormitorium myśląc tylko o tym, żeby uciec stąd jak najdalej.
***
Gdy tylko Remus wybiegł z pokoju, Jim pobiegł za nim. Nie chciał stracić przyjaciela. Nie chciał... Ale chciał zabić Syriusza. Więc straciłby przyjaciela...
- REMUS!! - Krzyknął przerywając swoje rozmyślania.
Widział go. Był jakieś dziesięć metrów przed nim... Ale nie obrócił się. Biegł w okropnie szybkim tempie i nie zwracał na nim uwagi. James cieszył się, że są święta i po pierwsze w zamku jest mało ludzi, a po drugie nikt o tej porze w ten dzień nie wyszedłby z Pokoju Wspólnego.
Zgubił go. Zaklął pod nosem i zatrzymał się.
Był podłamany. Straci go. Straci Remusa. Syriusz się załamie. Straci też Syriusza. I co zrobi? Co zrobią z Peterem? Co teraz będzie z Huncwotami?
***
- Jesteś idiotą - stwierdził Peter, kiedy Jim pobiegł za Remusem. Usiadł na łóżko tego drugiego i patrzył na skulonego pod ścianą Blacka. - Jesteś skończonym idiotą. - Rzucił się w tył i opadł na miękki materac.
- Wiem... Ja nie chciałem, żeby tak wyszło... Chciałem tylko mu uświadomić... - Zaczął się tłumaczyć Syriusz.
- Remus... Przepraszam... - Syriusz powiedział stłumionym głosem.
Spojrzał na niego zdziwiony. Black nie przeprasza. Nigdy.
Potrząsnął głową. Nie. Spojrzał na swoich przyjaciół...
- Ja... Przepraszam. - I po tych słowach wybiegł z dormitorium myśląc tylko o tym, żeby uciec stąd jak najdalej.
***
Gdy tylko Remus wybiegł z pokoju, Jim pobiegł za nim. Nie chciał stracić przyjaciela. Nie chciał... Ale chciał zabić Syriusza. Więc straciłby przyjaciela...
- REMUS!! - Krzyknął przerywając swoje rozmyślania.
Widział go. Był jakieś dziesięć metrów przed nim... Ale nie obrócił się. Biegł w okropnie szybkim tempie i nie zwracał na nim uwagi. James cieszył się, że są święta i po pierwsze w zamku jest mało ludzi, a po drugie nikt o tej porze w ten dzień nie wyszedłby z Pokoju Wspólnego.
Zgubił go. Zaklął pod nosem i zatrzymał się.
Był podłamany. Straci go. Straci Remusa. Syriusz się załamie. Straci też Syriusza. I co zrobi? Co zrobią z Peterem? Co teraz będzie z Huncwotami?
***
- Jesteś idiotą - stwierdził Peter, kiedy Jim pobiegł za Remusem. Usiadł na łóżko tego drugiego i patrzył na skulonego pod ścianą Blacka. - Jesteś skończonym idiotą. - Rzucił się w tył i opadł na miękki materac.
- Wiem... Ja nie chciałem, żeby tak wyszło... Chciałem tylko mu uświadomić... - Zaczął się tłumaczyć Syriusz.
Jak nie on.
- Kiedy Remus był na granicy wytrzymałości? Super pomysł, ogółem dwa na dziesięć, stary. - Mruknął.
Przetarł twarz dłonią i usiadł znowu.
Westchnął i zamrugał. Co teraz będzie z Huncwotami?
***
Biegł przed siebie. Nie zwracał uwagi na krzyki Jamesa. Nie chciał zrobić i jemu krzywdy. Już i tak przesadził! Nie powinno go tu być! Nie! Mógł się nie zgodzić... Co myślał?! Że co... Że może normalnie się uczyć? Normalnie żyć? DLA WILKOŁAKÓW NIE MA MIEJSCA W TYM ŚWIECIE!! Nie ma!! I tyle!! Powinien to zrozumieć wcześniej, ale nie!! On wolał być zuchwały i zadufany w sobie i uważać, że jest inny. Lepszy... Na pewno.
Miał łzy w oczach. Już dawno zgubił Jamesa, lawirując po labiryncie hogwarckich korytarzy. Wybiegł na błonia, wbiegł do zakazanego lasu, zmieniając się w wilka. Zwinął się w kulkę przy jednym z drzew.
Stracił przyjaciół. Przez własną głupotę i nieopanowanie. Stracił szansę na cokolwiek... Ale... Co teraz będzie z Huncwotami?
***
Siedział zwinięty w kulkę pod ścianą. To jego wina. Gdyby zamknął mordę i się nie odzywał, byłoby lepiej. Ale nie. On musiał. Bo jednak ma w sobie tą cholerną krew Blacków. Nie może się opanować...
Był smutny. Bolało go w klatce piersiowej, a w ustach miał nieprzyjemny posmak. Bolała go głowa od uderzenia Remusa.
- Kiedy Remus był na granicy wytrzymałości? Super pomysł, ogółem dwa na dziesięć, stary. - Mruknął.
Przetarł twarz dłonią i usiadł znowu.
Westchnął i zamrugał. Co teraz będzie z Huncwotami?
***
Biegł przed siebie. Nie zwracał uwagi na krzyki Jamesa. Nie chciał zrobić i jemu krzywdy. Już i tak przesadził! Nie powinno go tu być! Nie! Mógł się nie zgodzić... Co myślał?! Że co... Że może normalnie się uczyć? Normalnie żyć? DLA WILKOŁAKÓW NIE MA MIEJSCA W TYM ŚWIECIE!! Nie ma!! I tyle!! Powinien to zrozumieć wcześniej, ale nie!! On wolał być zuchwały i zadufany w sobie i uważać, że jest inny. Lepszy... Na pewno.
Miał łzy w oczach. Już dawno zgubił Jamesa, lawirując po labiryncie hogwarckich korytarzy. Wybiegł na błonia, wbiegł do zakazanego lasu, zmieniając się w wilka. Zwinął się w kulkę przy jednym z drzew.
Stracił przyjaciół. Przez własną głupotę i nieopanowanie. Stracił szansę na cokolwiek... Ale... Co teraz będzie z Huncwotami?
***
Siedział zwinięty w kulkę pod ścianą. To jego wina. Gdyby zamknął mordę i się nie odzywał, byłoby lepiej. Ale nie. On musiał. Bo jednak ma w sobie tą cholerną krew Blacków. Nie może się opanować...
Był smutny. Bolało go w klatce piersiowej, a w ustach miał nieprzyjemny posmak. Bolała go głowa od uderzenia Remusa.
To moja wina... Znowu spierdoliłem...
Zaklął głośno, nie zważając na Petera. Co teraz będzie z Huncwotami?
***
Leżała na łóżku. Wiedziała. Słyszała krzyk Remusa. Słyszała słowa Syriusza. Powiedzieli mu i wszystko byłoby dobrze. Gdyby nie fakt, że Black się wpieprzył. Westchnęła. Czy ta rodzina nie może trzymać mordy zamkniętej? Pokręciła głową. Są święta... Czuła, że wszyscy Huncwoci spędzą je w wybitnie miłej atmosferze.
***
Siedzieli w ciszy na łóżku Syriusza. Nikt się nie odzywał, a każdy był zagłębiony w swoich myślach.
- Chłopaki... Jak myślicie, gdzie jest Remus? - Odezwał się Peter.
To pytanie ciążyło nad nimi od chwili, gdy James wrócił. Nikt jednak nie odważył się go zadać... Aż do teraz.
- Nie wiem. - Powiedział James.
- Nie wiem. - Powtórzył Syriusz, którego głos załamał się dwa razy. Nie panował nad tym. Nikt nie zrobił uwagi.
I znowu nastała cisza. Była ciężka i gęsta. Jakby ktoś się uparł, mógłby ją jeść łyżką. Każdy w tym momencie powstrzymywał łzy i odruch krzywienia się z bólu, który odczuwali. Nie mogli zrozumieć, jak to wszystko mogło zawalić się w jednym momencie. Peter spojrzał na prezenty pod łóżkiem każdego z nich. Żaden nie miał ochoty ich otwierać.
***
- Jak to, Remusie? Chcesz... Dlaczego? - Profesor Dumbledore był wyraźnie zdziwiony prośbą Lupina.
- Ja popełniłem błąd. Ja nie powinienem... Na prawdę... - Remus mówił płaczliwym głosem.
Dyrektor westchnął.
- Jest przerwa świąteczna. Jedź do domu... Ale wróć. Potem zobaczymy. - Pokręcił głową.
Remus uśmiechnął się blado.
- Weź proszek fiuu i idź do domu - powiedział Dumbledore.
Remus wykonał polecenie. Po chwili znalazł się w swoim salonie. Zobaczył rodziców siedzących na sofie i czytających książki. Tak zwyczajnie i spokojnie... Mam spojrzała na niego.
- Remus? Co się stało...? - Zapytała zaniepokojona. Odłożyła książkę i podeszła do syna. Ojciec zrobił to samo.
- Ja... Jestem potworem mamo... - I nie powstrzymując się już, zaczął płakać.
***
Leżała na łóżku. Wiedziała. Słyszała krzyk Remusa. Słyszała słowa Syriusza. Powiedzieli mu i wszystko byłoby dobrze. Gdyby nie fakt, że Black się wpieprzył. Westchnęła. Czy ta rodzina nie może trzymać mordy zamkniętej? Pokręciła głową. Są święta... Czuła, że wszyscy Huncwoci spędzą je w wybitnie miłej atmosferze.
***
Siedzieli w ciszy na łóżku Syriusza. Nikt się nie odzywał, a każdy był zagłębiony w swoich myślach.
- Chłopaki... Jak myślicie, gdzie jest Remus? - Odezwał się Peter.
To pytanie ciążyło nad nimi od chwili, gdy James wrócił. Nikt jednak nie odważył się go zadać... Aż do teraz.
- Nie wiem. - Powiedział James.
- Nie wiem. - Powtórzył Syriusz, którego głos załamał się dwa razy. Nie panował nad tym. Nikt nie zrobił uwagi.
I znowu nastała cisza. Była ciężka i gęsta. Jakby ktoś się uparł, mógłby ją jeść łyżką. Każdy w tym momencie powstrzymywał łzy i odruch krzywienia się z bólu, który odczuwali. Nie mogli zrozumieć, jak to wszystko mogło zawalić się w jednym momencie. Peter spojrzał na prezenty pod łóżkiem każdego z nich. Żaden nie miał ochoty ich otwierać.
***
- Jak to, Remusie? Chcesz... Dlaczego? - Profesor Dumbledore był wyraźnie zdziwiony prośbą Lupina.
- Ja popełniłem błąd. Ja nie powinienem... Na prawdę... - Remus mówił płaczliwym głosem.
Dyrektor westchnął.
- Jest przerwa świąteczna. Jedź do domu... Ale wróć. Potem zobaczymy. - Pokręcił głową.
Remus uśmiechnął się blado.
- Weź proszek fiuu i idź do domu - powiedział Dumbledore.
Remus wykonał polecenie. Po chwili znalazł się w swoim salonie. Zobaczył rodziców siedzących na sofie i czytających książki. Tak zwyczajnie i spokojnie... Mam spojrzała na niego.
- Remus? Co się stało...? - Zapytała zaniepokojona. Odłożyła książkę i podeszła do syna. Ojciec zrobił to samo.
- Ja... Jestem potworem mamo... - I nie powstrzymując się już, zaczął płakać.
Lunaris
Aw...
OdpowiedzUsuńI to pytanie, "co będzie z Huncwotami?". Takie trafione...
Remus jak możesz rezygnować z marzeń? Oni rozumieją... Ech...
Syriusz jesteś idiotą. Nie Blackiem, I-D-I-O-T-Ą.
Jestem pewna, że rodzice wyperswadują Remusowi rezygnację z Hogwartu. :)
Rozdział świetny.
Czekam na nexta.
Życzę weny, pozdrawiam
Dora <3
Nie mogłam się powszczymać, kocham anaforę. :v
UsuńDziękuję za komentarz!! :*
Lunaris