poniedziałek, 20 lipca 2015

Rozdział 31.

Ołkeejj... Oto rozdział 4 u! Niedługo koljen części opowiadań, np Zmysłowej! Tiaa! :3
Nie mam co tu pisać... Więc.. Plose!
Pamiętajcie -
Czytam - Komentuję
______________________________________________________________________________________________

- Jesteś wilkołakiem.
Zakręciło mu się w głowie.

     Opadł z powrotem na łóżko.
- N-nie, ja... - Zaczął się jąkać.
W jaki sposób się dowiedzieli?! W zasadzie... Remus przeczuwał to. Wiedział, że od kilku dni spotykali się bez jego wiedzy. Widział ukradkowe spojrzenia w jego stronę. Ale... Nie potrafił przyjąć do wiadomości, że chodzi właśnie o to! Świat wariował. Ile razy jego życie wywróciło się już do góry nogami? Nie wiedział, ale za każdym razem, kiedy wydawało mu się, że wszystko jest już dobrze, wszystko jest świetnie i nic się nie stanie... Coś musiało wyskoczyć. Nie mógł mieć spokoju. To tak, jakby zacząć układać domek z kart i być już prawie przy końcu, prawie skończyć tą misterną budowlę... Która w przypadku Remusa oznaczała imitację spokoju i normalnego życia... I nagle przychodzi jakiś zuchwały człowiek i niszczy ją. Wtedy każdy jest załamany i zły. Sfrustrowany. Remus właśnie tak się czuł i na prawdę nie miał ochoty słuchać wyjaśnień. Jedyne, co przyszło mu na myśl, to fakt... Że jeśli oni wiedzą... To powiedzą rodzicom... A jak powiedzą rodzicom to oni napiszą do Dumbledore'a... A jak napiszą do Dumbledore'a... To wydalą go ze szkoły. Więc nie ma co tu być, prawda? Bez sensu.
     Wilk szarpnął po raz pierwszy. Remus wzdrygnął się i zrobił duże oczy.
- Remus nie kłam - powiedział James z irytacją.
Remus przygryzł dolną wargę. Tak skończyła się jego jedyna przyjaźń? Czy kolejny rozdział w jego życiu się zamknął. Co do oby dwóch rzeczy był pewien.
     Wilk szarpnął po raz drugi. Remus przymknął na chwilę oczy, a gdy je otworzył zobaczył przestraszone miny swoich kolegów. Zauważył też, że James i Peter cofnęli się o krok. Skrzywił się. Jego tęczówki najpewniej zmieniły kolor. Spojrzał w bok.
- Ale Remus. To nie ma znaczenia, bo my... Nie mamy nic do tego. - Powiedział Syriusz.
Spojrzał na niego. A kiedy Syriusz również cofnął się o krok, wypuścił powoli powietrze z ust.
- Boicie się mnie. To normalne. Kłamiesz, Syriusz. Nie kłam. Już nie ma to sensu... - Przetarł twarz dłonią.
- Nie kłamię! Jak mógłbym w takiej sytuacji?? - Krzyknął Black, rozkładając ręce.
- Normalnie. - Remus wzruszył ramionami.
- Ale Remus... No dobrze, może masz rację. Może się boimy. Ale to ludzki strach przed nieznanym, rozumiesz? - Zabrał głos James. - Nadal jesteśmy twoimi przyjaciółmi. Tylko... - spojrzał w bok.
Tylko. Nienawidzę tego słowa.
- Tylko? - Warknął Remus. Ale po chwili tego pożałował, bo jego koledzy wzdrygnęli się lekko.
- Tylko... - pisnął Peter. - Nie rozumiemy, czemu nam nie powiedziałeś...
Westchnął głęboko. Tak. Typowe pytanie. Ale jak miał to zrobić?! Jak miał im powiedzieć, wiedząc, co zrobią?!!
- Bo zdawałem sobie sprawę z tego, jak zareagujecie. Wiedziałem. Cały czas. - Warknął.
- Hej - James uniósł ręce. - Nie krzycz...
Ale wtedy to Peter uniósł rękę.
- Remus. Nie zareagujemy tak, jak myślałeś. Nie... Bo cię kochamy. Jesteś naszym przyjacielem. - Powiedział.
Remus spojrzał na niego zdziwiony.
- Ale mogłeś nam powiedzieć, Remm. Serio. - Powiedział Pet.
- Taa, ale to już nie ma znaczenia, bo wiemy i tak - Jim wzruszył ramionami.
- Na pewno...? - Odezwał się Syriusz, który teraz już stał oparty nonszalancko o ścianę.
Wszyscy na niego spojrzeli.
- Na pewno nie ma znaczenia? Co jeszcze ukrywasz, Remus? Powiedz nam. Przyjaźnimy się. - Syriusz westchnął głęboko. - Czemu nam nie powiedziałeś o tym. Nie rozumiem.
Remus wstał i zaczął szybciej oddychać. Jego wilk szarpał jak nigdy, bo to, co się działo było inne od wszystkiego. Zbyt dziwne i zbyt nienormalne. Nigdy nie przeżył czegoś takiego.
***
     Remus wstał. James miał ochotę zabić Syriusza. Już wszystko było dobrze, Lupin się już uspokajał... A on wyskoczył z czymś takim. Gdyby nie on, wszystko było by dobrze! A teraz nie wiadomo, co się stanie. Nie znał się na wilkołakach. Nie wiedział jak uspokoić Remusa. Nie rozumiał tego, co się z nim działo, ale starał się. Czemu Black musiał wyskoczyć z tym wszystkim?! Dlaczego. Był wściekły. A skoro on był wściekły, to jak musiał czuć się Remus...
- Co jeszcze?! Nie wiem, zobaczę... Albo może WY szybciej się dowiecie, bo będziecie węszyć za moimi plecami, co?! - Warknął Remus gardłowym głosem i zaczął powoli iść w stronę Syriusza. Ten nadal stał nonszalancko, ale lekki strach zdradził w nim przyśpieszony oddech.
Jim westchnął głęboko i odsunął się wgłąb pokoju, ciągnąc za sobą Petera.
- To robi się niebezpieczne - mruknął Pet.
- Wiem... - Odszepnął.
***
     Nie pokazywał strachu. Nie chciał tego robić. Kochał Remusa, kochał go jak brata. Ale jakie to ma znaczenie? Przyjaciół się nie okłamuje. Przyjaciół się traktuje jak najważniejsze osoby na świecie! A on co zrobił? Nie powiedział im o tak ważnej rzeczy! Złość wzbierała w nim z każdą kolejną myślą. Oddech mu przyśpieszył i nie wiedział czy to z owej złości czy z lekkiego jednak strachu, bo Remus z wilkołaczymi oczami zbliżał się do niego powoli, łypiąc na niego groźnie.
- Jeśli taka będzie potrzeba to tak. Będziemy! Będziemy, bo TY coś przed nami ukrywasz! A my chcemy wiedzieć o co chodzi! To takie złe?? - Rozłożył ręce w geście bezradności i złości. Zmarszczył brwi. Widział, jak mięśnie Lupina się napinają. Nie przejął się tym.
- A jeśli będzie taka potrzeba, to ja będę coś ukrywać. Przyjaźnimy się, ale to nie znaczy, że możecie grzebać w moim życiu i decydować sobie o tym bez mojej wiedzy! - Remus stał blisko niego.
Zaczął się bać.
- Ale twojej winy tu nie ma, tak? Chcieliśmy wiedzieć, czemu zawsze co miesiąc wracasz posiniaczony. A teraz masz pretensje. Jasne, Super. - Prychnął.
Przegiął. Zdał sobie z tego sprawę... Ale za późno.
     Remus uderzył go w twarz. Może przeżyłby, gdyby to był ktoś inny. Ale to był Remus! Jego przyjaciel, jego brat! Chciał się zrewanżować, ale nie miał jak. Wilkołak kopnął go w krocze kolanem. Syriusz krzyknął i padł na kolana. Z nadnaturalnym nie ma szans.
***
     Przestań!! TO SYRIUSZ!!
Oddychał głęboko. Wiedział, że wilk nad nim panuje, ale nie potrafił... Nie wiedział jak go opanować.
- Remus... Przepraszam... - Syriusz powiedział stłumionym głosem.
Spojrzał na niego zdziwiony. Black nie przeprasza. Nigdy.
     Potrząsnął głową. Nie. Spojrzał na swoich przyjaciół...
- Ja... Przepraszam. - I po tych słowach wybiegł z dormitorium myśląc tylko o tym, żeby uciec stąd jak najdalej.
***
     Gdy tylko Remus wybiegł z pokoju, Jim pobiegł za nim. Nie chciał stracić przyjaciela. Nie chciał... Ale chciał zabić Syriusza. Więc straciłby przyjaciela...
- REMUS!! - Krzyknął przerywając swoje rozmyślania.
Widział go. Był jakieś dziesięć metrów przed nim... Ale nie obrócił się. Biegł w okropnie szybkim tempie i nie zwracał na nim uwagi. James cieszył się, że są święta i po pierwsze w zamku jest mało ludzi, a po drugie nikt o tej porze w ten dzień nie wyszedłby z Pokoju Wspólnego.
     Zgubił go. Zaklął pod nosem i zatrzymał się.
     Był podłamany. Straci go. Straci Remusa. Syriusz się załamie. Straci też Syriusza. I co zrobi? Co zrobią z Peterem? Co teraz będzie z Huncwotami?
***
     - Jesteś idiotą - stwierdził Peter, kiedy Jim pobiegł za Remusem. Usiadł na łóżko tego drugiego i patrzył na skulonego pod ścianą Blacka. - Jesteś skończonym idiotą. - Rzucił się w tył i opadł na miękki materac.
- Wiem... Ja nie chciałem, żeby tak wyszło... Chciałem tylko mu uświadomić... - Zaczął się tłumaczyć Syriusz.
Jak nie on.


- Kiedy Remus był na granicy wytrzymałości? Super pomysł, ogółem dwa na dziesięć, stary. - Mruknął.
     Przetarł twarz dłonią i usiadł znowu.
                                     

  Westchnął i zamrugał. Co teraz będzie z Huncwotami?
***
     Biegł przed siebie. Nie zwracał uwagi na krzyki Jamesa. Nie chciał zrobić i jemu krzywdy. Już i tak przesadził! Nie powinno go tu być! Nie! Mógł się nie zgodzić... Co myślał?! Że co... Że może normalnie się uczyć? Normalnie żyć? DLA WILKOŁAKÓW NIE MA MIEJSCA W TYM ŚWIECIE!! Nie ma!! I tyle!! Powinien to zrozumieć wcześniej, ale nie!! On wolał być zuchwały i zadufany w sobie i uważać, że jest inny. Lepszy... Na pewno.
     Miał łzy w oczach. Już dawno zgubił Jamesa, lawirując po labiryncie hogwarckich korytarzy. Wybiegł na błonia, wbiegł do zakazanego lasu, zmieniając się w wilka. Zwinął się w kulkę przy jednym z drzew.
     Stracił przyjaciół. Przez własną głupotę i nieopanowanie. Stracił szansę na cokolwiek... Ale... Co teraz będzie z Huncwotami?
***
     Siedział zwinięty w kulkę pod ścianą. To jego wina. Gdyby zamknął mordę i się nie odzywał, byłoby lepiej. Ale nie. On musiał. Bo jednak ma w sobie tą cholerną krew Blacków. Nie może się opanować...
     Był smutny. Bolało go w klatce piersiowej, a w ustach miał nieprzyjemny posmak. Bolała go głowa od uderzenia Remusa.
To moja wina... Znowu spierdoliłem...
Zaklął głośno, nie zważając na Petera. Co teraz będzie z Huncwotami?
***
     Leżała na łóżku. Wiedziała. Słyszała krzyk Remusa. Słyszała słowa Syriusza. Powiedzieli mu i wszystko byłoby dobrze. Gdyby nie fakt, że Black się wpieprzył. Westchnęła. Czy ta rodzina nie może trzymać mordy zamkniętej? Pokręciła głową. Są święta... Czuła, że wszyscy Huncwoci spędzą je w wybitnie miłej atmosferze.
***
     Siedzieli w ciszy na łóżku Syriusza. Nikt się nie odzywał, a każdy był zagłębiony w swoich myślach.
- Chłopaki... Jak myślicie, gdzie jest Remus? - Odezwał się Peter.
To pytanie ciążyło nad nimi od chwili, gdy James wrócił. Nikt jednak nie odważył się go zadać... Aż do teraz.
- Nie wiem. - Powiedział James.
- Nie wiem. - Powtórzył Syriusz, którego głos załamał się dwa razy. Nie panował nad tym. Nikt nie zrobił uwagi.
I znowu nastała cisza. Była ciężka i gęsta. Jakby ktoś się uparł, mógłby ją jeść łyżką. Każdy w tym momencie powstrzymywał łzy i odruch krzywienia się z bólu, który odczuwali. Nie mogli zrozumieć, jak to wszystko mogło zawalić się w jednym momencie. Peter spojrzał na prezenty pod łóżkiem każdego z nich. Żaden nie miał ochoty ich otwierać.
***
     - Jak to, Remusie? Chcesz... Dlaczego? - Profesor Dumbledore był wyraźnie zdziwiony prośbą Lupina.
- Ja popełniłem błąd. Ja nie powinienem... Na prawdę... - Remus mówił płaczliwym głosem.
Dyrektor westchnął.
- Jest przerwa świąteczna. Jedź do domu... Ale wróć. Potem zobaczymy. - Pokręcił głową.
Remus uśmiechnął się blado.
- Weź proszek fiuu i idź do domu - powiedział Dumbledore.
Remus wykonał polecenie. Po chwili znalazł się w swoim salonie. Zobaczył rodziców siedzących na sofie i czytających książki. Tak zwyczajnie i spokojnie... Mam spojrzała na niego.
- Remus? Co się stało...? - Zapytała zaniepokojona. Odłożyła książkę i podeszła do syna. Ojciec zrobił to samo.
- Ja... Jestem potworem mamo... - I nie powstrzymując się już, zaczął płakać.



Lunaris

3 komentarze:

  1. Aw...
    I to pytanie, "co będzie z Huncwotami?". Takie trafione...
    Remus jak możesz rezygnować z marzeń? Oni rozumieją... Ech...
    Syriusz jesteś idiotą. Nie Blackiem, I-D-I-O-T-Ą.
    Jestem pewna, że rodzice wyperswadują Remusowi rezygnację z Hogwartu. :)
    Rozdział świetny.
    Czekam na nexta.
    Życzę weny, pozdrawiam
    Dora <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogłam się powszczymać, kocham anaforę. :v
      Dziękuję za komentarz!! :*
      Lunaris

      Usuń
  2. Usługi czarteru jachtów stają się coraz bardziej powszechne, szczególnie wśród osób szukających nietypowego sposobu na spędzenie wakacji. Wybierając się na taki rejs, warto zwrócić uwagę na różnorodność dostępnych jednostek oraz na to, czy firma oferuje profesjonalną obsługę i pomoc w razie nieprzewidzianych sytuacji. Czarter jachtu pozwala na zwiedzanie miejsc niedostępnych drogą lądową, co może być atrakcyjne dla entuzjastów przygód na wodzie. Ważnym aspektem jest również bezpieczeństwo, dlatego warto dokładnie sprawdzić stan techniczny jachtu przed wypłynięciem. Dla zainteresowanych, więcej informacji można znaleźć na stronie: https://kubi-czarter.pl/.

    OdpowiedzUsuń