wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział 15.


Siedzieli na sofie w Pokoju Wspólnym, kiedy Lily podeszła do nich z pytaniem, czy przypadkiem nie widzieli jej różdżki. Oczywiście powiedzieli, że nie, bo niby skąd i dlaczego... Potem pan Potter-pomocny krzyknął, że znalazł zgubę i oddał ją właścicielce, która rzuciła mu się na szyję z wdzięcznym "Dziękuję ci!". James był w siódmym niebie. Śmiali się z niego. Ale przecież sami pomagali chować tą różdżkę.

***

Byli na błoniach. Ta część rodziny Black, która nie zbezcześciła swego rodu, siedziała niedaleko nich. Jakieś pięć, może siedem metrów od nich. Zadziwiająco blisko. Jeszcze skażą się jakąś przeciętnością, albo czymś tam... Wracając. Peter śmiał się z żartu, który powiedział Syriusz

- Wiecie na jakiej zasadzie w mojej rodzinie wybiera się mężów dla córek? - Zapytał.

- Nie - mruknął Jim.

- Im głupszy, brzydszy i bardziej lalusiowaty, tym lepiej. - Skończył i spojrzał wymownie w stronę Lucjusza Malfoya i zawieszonej na jego ramieniu Narcyzy Black. Wtedy było okropnie. Znaczy, zależy dla kogo. I z której strony by patrzeć. Malfoy wstał i podszedł do nich. Najwyraźniej usłyszał żarcik Syriusza. Kilka uwag na temat jaki to jego kuzyn jest głupi, a potem krótki wywód młodego Blacka-gryfona o tym, że to, co powiedział, wcale nie było o nim. Wcale, takie sarkastyczne wcale. Pobili się, oczywiście przyjaciele stanęli w obronie Syriusza. No i dostali szlaban. Jeden dzień czyszczenia toalet.
W taki sposób stracili wolną niedzielę.
A zakwasy w poniedziałek były wręcz... Wręcz... Wręcz... Nawet nie mam przymiotnika, żeby powiedzieć jakie one były, takie wręcz. 

***

Śniadania w Wielkiej Sali nigdy nie są nudne, bo zawsze coś się dzieje. Tak, wtedy też tak było. Remus napisał krótki liścik i podpisał się jako R.L. Zabawne, że te inicjały nawet do niego pasowały. Ale nie, nie były jego. Chodziło o Rudolfa, oczywiście. 

Peter podrzucił tę kartkę do stołu ślizgonów. 

Syriusz 'rozmawiał' z Bellatrix i zmusił ją, by usiadła na miejscu, gdzie na talerzu owa karteczka leżała. 

James przypadkowo zderzył się z Lestrange, kiedy 'wychodził' z Wielkiej Sali i 'wmówił' mu, że to rzeczywiście on napisał tę kartkę. 

Bella w tym czasie zdążyła na spokojnie przeczytać liścik, w którym to Rudolf mówi, jak bardzo chciałby ją pocałować, jak wyobraża sobie ich związek...

No i jak biedaczysko podszedł do niej, musiał szybko się wycofywać, ponieważ Bellatrix była bliska rzucenia na niego jakiegoś cruciatusa, albo innej avady. 

Nikt nie domyślił się, że maczali w tym palce akurat oni. 

***

Nikt nie wiedział. 

Nikt. 

A przynajmniej tak miało być. 

Jedna osoba się domyśliła, że wszystkie te dziwne rzeczy zaczęły się dziać akurat w tym roku. Kiedy przyleźli sobie tutaj Black, Potter, Lupin i Pettigrew. Kiedy wparowali z zamiarem opanowania szkoły. Może nie wszyscy świadomie z takowym zamiarem, ale jednak z zamiarem. 

Hagrid. 

Tak, on wiedział. 

I kiedy przyszli do niego pogadać, nazwał ich tak dziwnie. 

Jak? Huncwotami.

Huncwoci. 

Huncwoci. 

Przecież to tak świetnie brzmi! A jak wpada w ucho!

Dziękowali mu chyba przez miesiąc. 

Od wtedy tak się nazywają. Jim, Syri, Remmy i Pete. 

Huncwoci. 

***

Czyż nie jest to świetne? Że wszystko tak się ułożyło?
Jak sen. Jak coś, co nigdy nie miałoby prawa się wydarzyć, ale jednak się wydarzyło. Jak paradoks.
I to było dla Remusa tak bardzo nieprawdopodobne, że na prawdę myślał, że to był sen. Ale jednak po chwili zaczął się śmiać z własnej głupoty. Jest starszy o dziesięć miesięcy i nie może ich cofnąć.
Z resztą... Nawet gdyby mógł, nie zrobiłby tego.
Tak bardzo dziwne uczucie, które go wypełniało... To, że ma przyjaciół.
- Kurcze, przecież miałem być samotny! - Powiedział z szerokim uśmiechem.
A teraz siedział w swoim pokoju, w którym tyle rzeczy miało miejsce...
Greyback,  pierwsza pełnia... Bo przecież na początku nie mieli piwnicy. Z piwnicą w ich domu jest tak, jak z Wrzeszczącą Chatą w Hogsmeade. Dla niego.
Dumbledore... Tak, to chyba jedno ze szczęśliwszych wspomnień z tego pokoju. Chociaż jest jeszcze kilka wspomnień z jego rodzicami. Kiedy przychodzili tutaj i przytulali go na dobranoc. No i kiedy przychodzą tutaj, żeby pograć z nim w gry planszowe. Tak, z rodzicami łączy go niewyobrażalna więź.
Ale teraz akurat siedział sam i przypominał sobie swoją pierwszą klasę. I niestety do głowy wpadło mu wspomnienie z końca roku. Z peronu.

***

Pożegnali się już i każdy poszedł w stronę swoich rodziców. Pet do mamy. Była chudziutka tak jak on, nawet na twarzy, miała blond włosy, opadające falami za ramiona, zielone oczy i duże usta. Była dość blada. Przytuliła syna, a on powiedział coś do niej, po czym wskazał na swoich przyjaciół. Pewnie chciał, żeby mama ich zobaczyła. James podszedł do rodziców. Przytulił mamę, która miała takie same oczy jak on i podobny nos. Była tylko trochę wyższa od syna. Miała miły wyraz twarzy. Potem przywitał się z tatą, którego włosy były identyczne jak te jamesowe. To był wielki człowiek. Wysoki i dobrze zbudowany. Jim uśmiechnął się i także pokazał swoich przyjaciół rodzicom. Remus także podszedł do wytęsknionej rodziny. Mama od razu go przytuliła i uśmiechnęła się. Znowu schudła i ma więcej siwych włosów. Martwiła się o niego. Tata przywitał się z nim i zaczął wypytywać o szkołę. Wtedy Remus zobaczył Syriusza. Myślał, że przyjaciel koloryzował; że tak naprawdę ujrzy wesołą, chociaż w miarę wesołą rodzinę. Ale nie. Ojciec stał prosto, na baczność i patrzał srogo na syna. Matka złapała go za rękę tak mocno, że jej paznokcie wbiły się w skórę Syriusza. Skrzywił się. Powiedział kilka słów, a jego ojciec bardzo się zdenerwował. Remus słyszał. Zaczął go wyzywać i zagroził, że go wydziedziczy. Syriusz nigdy nie był pokorny, nawet wtedy, ale przestraszył się. Tak, strach był w jego oczach. Pan Black ostentacyjnie pogładził swój skórzany pasek.
Aluzja zrozumiana.
Będzie bolało. 


***

Potrząsnął głową próbując odrzucić to wspomnienie. Nie chciał wiedzieć, co stało się w domu państwa Black. Nie chciał, ale i tak się dowie. Syriusz się wygada. Na pewno.
Siedział na swoim łóżku i cieszył się z tego, co stało się w tym roku. To był najlepszy rok dla Remusa. Żaden nie będzie lepszy. Bo początek czegoś tak niezwykłego musi być godny zapamiętania.
Zadzwonił jego telefon. Dostał go od rodziców (po krótkiej "kłótni", że nie jest mu potrzebny i, że wydali na niego pieniądze).
- Słucham?
- Cześć Remus! - Usłyszał głos Megan.
- Megan? Coś się stało? - Zapytał.
- Nie, tylko mi się nudzi... Gdzie ty mieszkasz? Dlaczego tego nie wiem?! No?! Czemu?! - Tak bardzo było słychać, że udaje to zbulwersowanie.
- Oh, wybacz... Nie bij... - powiedział łamiącym się głosem. - Ja na obrzeżach Forks*
- Serio?
- Nie. Na żarty... - przetarł twarz dłonią.
- Bo ja - ostatnie słowo powiedziała dumnie - mieszkam w Forks - "w" podkreśliła.
- Serio? - Zapytał przejęty.
- Nie. Na żarty - powiedziała triumfalnie.
- Ojej... No dobrze, wybacz! To kiedy się spotkamy?
- A kto powiedział, że chcę się z tobą spotkać? - Jej głos był tak przekonujący, że Remus na prwadę uwierzył, że nie chce go widzieć.
- A... - zaczął.
- Merlinie! Przecież żartuję! Możemy w tę sobotę.
W pełnię księżyca? Nie...
- Wiesz, a może w poniedziałek? Bo jadę z rodzicami do cioci - wymyślił na poczekaniu.
- Dobrze, może być. Mi pasuje.
- No to, do poniedziałku.
- Do zo - powiedziała, rozłączając się.
Przez to przypomniał sobie o pełni za dwa dni.
I wspomnienie tej płaczącej Megan, wyglądającej jak dziecko, które nie wie, co robić, nawiedziło go.
***
Kiedy siedzieli tam, nad jeziorem i patrzyli jak kwiatek ze zdjęciem odpływa, Remusowi zrobiło się bardzo żal Megan. Przecież to takie niesprawiedliwe! Dlaczego jej rodzice nie żyją?! Tak nie powinno być!
Cieszył się i to bardzo, że Syriusz ją przytula. Że nie jest sama, że ma ich. 

Po chwili on, Jim i Pet wpadli na ten sam pomysł. Podeszli do Megan i Syriusza, i usiedli blisko nich. Megan tak bardzo płakała. Tak mocno... Potem, nagle, uspokoiła się i spojrzała na kwiatek. Wstała szybko (Remus dziwił się, dlaczego nie zakręciło jej się w głowie?) i wzięła dość duży kamyk z ziemi. Rzuciła go w jezioro ze złością i spływającymi po twarzy łzami. Miała całe rozmazane oczy.
- DLACZEGO?! - Krzyknęła głośno i upadła na kolana. Każdy z nich był już mocno przemoczony. Remus podszedł do niej, bo wiedział, że tylko on wytrzyma, jeśli Megan zacznie go bić. I nie mylił się. Gdy tylko ją objął zaczęła bić go po klatce piersiowej. On nawet się nie skrzywił. Robiło się już ciemno, a oni nadal siedzieli w deszczu. Potem, kiedy było już dobrze po ciszy nocnej, wrócili do Pokoju Wspólnego. Później chłopaki dziwili mu się, jak mógł w ogóle nie krzywić się, kiedy go biła. On powiedział, ze smutnym uśmiechem, że jest odporny no ból.
Kilka dni po tym wydarzeniu chłopcy byli chorzy i dziękowali Megan, bo nie musieli chodzić na lekcje. Remus nie mógł chorować, a Megan... Ją też ominęło. 

***
Pamiętał to dokładnie. I cieszył się. Cieszył się, że ma przyjaciół.. Nie tylko chodziło o Syriusza, Jamesa czy Petera. Ale także o Damiena, Ericka, Megan i Dorcas. Oni też byli jego przyjaciółmi.
Więc Greyback się mylił.
- I co teraz mi powiesz? - Krzyknął; był sam w domu. - Nic! Nie miałeś racji Fenri... Fenrir... - przypomniał sobie kartkę ze świąt. Rzucił się po nią. List.
Tęsknię.
I mam nadzieję, że w Hogwarcie Ci się podoba.
Tęsknię. 
F.G.



- Jak mogłem tego nie zauważyć?! Jak mogłem nie zainteresować się tym, kto to przysłał?! - Krzyczał. Był wściekły. - Dlaczego on mnie prześladuje?! Co ja mu zrobiłem?!
Przypomniał sobie słowa, które kiedyś od niego usłyszał. Już nawet nie pamiętał kiedy.
" - Będę cię gonił. A wiesz czemu? Bo jesteś jakiś inny. Wszyscy się załamują i odseparowują, a ty próbujesz pokazać, że można żyć normalnie nawet, jako wilkołak" - dotknął wtedy policzka Remusa i uciekł.
- No... Bo... Można żyć normalnie, będąc wilkołakiem. Tylko wy wszyscy nie chcecie tego zrozumieć. - Powiedział głosem małego dziecka, które zrobiło coś złego i teraz chciałoby przeprosić.
Oj jak bardzo takie myślenie kiedyś go pogrąży. Oj, jak bardzo...
Usiadł z powrotem na łóżko i patrzał, jak Nów wlatuje przez okno. Sowa usiadła przed nim i dziobnęła go przyjacielsko w nogę. Przecięła mu skórę, ale po chwili rana się zrosła.
- Jestem pewien, że można żyć normalnie - dotknął skóry w miejscu, gdzie powinna być rana.
Nadal mówił głosem dziecka. I czuł wzrastającą w nim frustracje, ale ignorował ją. Po co się denerwować? Przecież to nielogiczne i tylko marnuje nam czas. A sekund zmarnowanych na zapadaniu się w złość nie przywrócisz, oj nie.
Z nudów zaczął bawić się ze swoją sową. Nów uciekał, a Remus próbował go złapać.
Po godzinie sowa wyleciała przez okno w poszukiwaniu myszy. Patrzał na nią przez chwilę, a potem zwrócił uwagę na dwoje oczu w lesie. Miodowych oczu. Miodowych.  
Przestraszył się i to bardzo. I jeszcze bardziej zdenerwował, ale to było mniej ważne.
Skulił się pod oknem i złapał za włosy.
- To nie on. To nie jest on! Nie! Nie! - Krzyczał jak oszalały, kiwając się na boki. - Nie!
Gdy wyjrzał ponownie, oczu nie było. Ale frustracja pozostała. O wiele silniejsza od tej wcześniejszej. Nie do zignorowania.
Bo to nie mógł być on. Przecież... Nie, to na pewno nie był on.
Nie. Nie. Wydawało ci się. Nie. 
Przekonywanie samego siebie nic nie dało i złość wygrała.
Wybiegł z domu już bez koszulki.
- Remus! Gdzie idziesz, kochanie? - Zapytała jego mama, idąc z tatą za rękę.
Kilka sekund za późno zapytała.
Już zmieniał się w wilka, a rodzice stali przerażeni. Nigdy nie widzieli, jaki syn się przemieniał. Ale on ich nie zauważył. Chociaż, może nie chciał ich zauważyć? Bo przecież na pewno ich wyczuł...
Spojrzał na nich. Poza pełnią, podczas przemian zachowywał świadomość w stu procentach.
Podszedł powoli, o dziwo jego rodzice nie bali się. Przetarł głową (łbem?) rękę mamy, a potem spojrzał na tatę. Jako wilk był prawie tak wysoki jak mama.
- I tak można żyć normalnie- pomyślał, nadal patrząc w oczy tacie.
Nie Remusie. Nie można. 



*Wybaczcie za ten Zmierzch, ale nie miałam pomysłu na miasto. Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie. :)

Wąchacze! Co tam u was?
Jeszcze zanim cokolwiek to: Moglibyście łaskawie komentować, bo jak wchodzę w statystyki danego  rozdziału to jest po 30-40 wyświetleń, ale komentuje tylko Lily Evans (której za to bardzo dziękuję). :/
Tak, pierwsza klasa już minęła (Remusowi i mnie też XD), więc myślę, że drugą pominę. Co o tym sądzicie? Pomijamy drugą i lecim do trzeciej? Bo w trzeciej będzie trochę więcej wydarzeń... To jak? ;)
Wiecie co? Widziałam takie ciekawe zdjęcie:
Pani Rowling i kilku innych pisarzy z zaznaczonymi stronami w książkach, gdzie był opis śmierci
I podpis:
"Bo my pisarze, jesteśmy najlepszymi zabójcami"
Ja też, do mojej książki wprowadzę taką postać, tylko po to, żeby potem ją zabić XD
Normalne? Nie sądzę :P
Okay, nie przynudzam, tylko żegnam was.
Do zo ;3
Lunaris
Ps. Ten rozdział ma dokładnie 1975 wyrazów i mieści się na 6 stronach w wordzie. Nadal nie wiem, czy taka długość jest dobra czy nie. Co o tym sądzicie? 

11 komentarzy:

  1. Witam x3
    Wiesz, ogarnęłam jak mogę Ci to komentować. :> Także.
    Fajne, o. Ciekawe, takie przyjemne w czytaniu. Wspomnienia z pierwszej klasy, jak powstała nazwa. (Dobrze, że to napisałaś, bo ja nie ogarniam się w Potterze, a czytam to tylko dlatego, że mi się podoba.)
    Tak, przeskocz do 3 klasy, bo znając Ciebie to... No wiesz xp Przeskocz! :D
    A. M.

    P.S. Po inicjałach. Ciekawe czy ogarniesz kim jestem! A zapewne tak... No, ale.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jesteś ninją. Wiem kim jesteś. Baka. Jestem na tyle ogarnięta, że poznaję cię po stylu wypowiadania. Zbyt dobrze cię znam (chociaż wiem, że wcale nie aż tak dobrze). Cieszę się, że to ogarnęłaś.
      Dziękuję za komentarz ;3
      Pozdrawiam
      Lunaris

      Usuń
  2. Miałam taki ładny komentarz czemu się nie opublikował? No nic spróbuje go odtworzyć.
    Cudowny rozdział! Ten jak i ten poprzedni! W niektórych momentach był zabawny a w innych smutny i depresyjny. Tyle emocji....
    Nareszcie się dowiedziałam kim był F.G. A już straciłam nadziję. Nie jestem zbyt dora w kojarzeniu faktów.
    Forks, Zmierzch, złe wspomnenia.
    Nie chce się czepiać ale, nie zabijaj tak jakoś bardzo drastycznie, okey? Mam słabe nerwy. A jak już wydasz tę swoją książkę to koniecznie chce ją przeczytać!!!
    Życzę weny, czasu i wspaniałych wakacji, pozdrawiam Dora <3
    PS.
    Co za dokładność. Taka długość jest wspaniała :)
    Tonks.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ci się podoba i jak już wiesz, cieszę się, że wróciłaś. :)
      A co do zabijania, to czy na tym blogu kogoś zabiję, to nie wiem.
      Nie jestem pewna, czy czytelnikom by się to spodobało. Wiem, że potem Syriusz i Jim będą przeklinali, ale co do tego, tez jeszcze się was zapytam. No i jeszcze będą takie inne sytuacje, ale o tym będziecie informowani, żeby nie było jakiś nieporozumień co do treści postów. Jestem nietypową osobą jak na swój wiek. XD
      Pozdrawiam
      Lunaris

      Usuń
    2. Nominuje Cię do Versatile Blogger Award szczegóły: http://wspomnienia-bellatrix.blogspot.com/
      Pozdrawiam N.R.T <3

      Usuń
    3. Uwielbiam Cię i nienawidzę jednocześnie XD
      Kolejne 7 blogów do nominacji :D
      Lunaris
      Ps. Dziękuję!!!!!! (człowiek używający więcej niż 3 wykrzykniki jest chory psychicznie .__.)

      Usuń
  3. Bardzo fajny rozdział ;)) Pisz dalej!

    OdpowiedzUsuń
  4. Długo nie komentowałam...
    Jakoś tak wyszło, że w pewnym momencie nie miałam już czasu na czytanie. Ale teraz mamy wakacje, więc ten czas się znalazł :D

    Zauważyłam, że fragmenty, kiedy piszesz, o przemianach Remusa są... kurcze, nie wiem, jak to nazwać... Chyba nie chodzi, o to, że są lepsze, bo pozostałe fragmenty też są fajne, a może chodzi, o to, że są ciekawsze? no nie wiem. W każdym razie najbardziej lubię te fragmenty, bo... JUŻ WIEM! Odnoszę wrażenie, że momenty, kiedy Lupin przechodzi przemianę miałaś jakby zaplanowane już wcześniej, albo układałaś je w głowie już wiele razy i dlatego są jakby lepsze niż cała reszta. Przepraszam, jeśli zabrzmiało to tak, jakby ta 'reszta' była zła... Nie umiem się wysławiać xD
    A i jeszcze zauważyłam, że masz tak nie tylko, z tymi fragmentami, ale ze wszystkimi, które prawdopodobnie zaplanowałaś wcześniej, np. te o F.G (wybacz leniwa jestem, nie chce mi się rozwijać pełnego imiennie i nazwiska)

    No i nie mogę się doczekać, kiedy pozostali huncwoci dowiedzą się, o 'przypadłości' Remmiego.
    F.G, to według mnie naprawdę ciekawy pomysł. Można to fajnie rozwinąć.
    Leviosa.

    P.S
    Naprawdę przepraszam, jeśli to, co napisałam zabrzmiało, jakby nie podobała mi się cała reszta.
    P.S 2
    ZAPRASZAM DO MNIE. JEST JUŻ NOWY ROZDZIAŁ. LICZĘ NA TO, ŻE PRZECZYTASZ I ŻE CI SIĘ SPODOBA NO I, ŻE SKOMENTUJESZ ;)
    www.lilyijames-zdobyc-szczescie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie planuję tych części ani trochę bardziej, niż całokształtu rozdziału. Ale wiesz, to pewnie dlatego, że mam jedną, okropną cechę. uwielbiam męczyć moje postacie. Serio. Pewnie dlatego te drastyczne momenty mi tak dobrze wychodzą. Zapamiętaj tę uwagę na przyszłość, bo potem będzie dość dużo dramatu tutaj. Za dość dużo rozdziałów, ale będzie. Więc, jeśli zapamiętasz, to się przekonasz, kiedy takowa dramaturgia będzie. Ale prawie na pewno mam rację, bo już sama to kilkakrotnie zauważyłam ;)
      Przeczytam jutro i skomentuję, obiecuję! ;)
      Nie zabrzmiało źle, nie martw się :D
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam!
      Lunaris

      Usuń
  5. Wspaniały rozdział, bardzo mi się podobał :) co do przeskoczenia klasy... Zrób tak jeśli chcesz, ale przemyśl to porządnie. Co by było gdyby Rowling też przeskoczyła drugi rok? Pomyśl, może najdzie cię wena na drugi rok, a wtedy... Czemu nie? :)
    Pozdrawiam i czekam na nn
    Lilka c:

    PS Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale wyjechałam nad morze i dopiero 11 lipca wróciłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, może masz rację... Oh, Lily :D
      Nie wiem, co jeszcze konstruktywnego napisać... Może, mam nadzieję, że nad morzem było miło ;)
      Pozdrawiam
      Lunaris

      Usuń