Poduszki. Znacie ten przyjemny zapach poduszek, kiedy budząc się nad ranem, wstajecie z łóżka, idziecie do łazienki i, gdy wracacie do sypialni uderza w was ta słodka woń? Remus zawsze ją lubił.
Po odbyciu codziennego rytuału, usiadł na łóżku i postanowił dać swoim przyjaciołom jeszcze trochę czasu w krainie snów. Może Syriusz śni o tym, jak to je obiad ze swoją rodziną, nie kłócąc się z nimi? Może James właśnie łapie znicza, siedząc na swoim Nimbusie 1900, wśród innych członków reprezentacji, podczas Pucharu Świata? Może Peter wyobraża sobie, że jest w wielkim zamku z ciasteczek i innych łakoci? Syriusza marzeniem co prawda nie było pogodzenie się z rodziną, a przynajmniej o tym nie mówił. James bardzo chciał być zawodowym szukającym, a Peter... On miał fioła na punkcie jedzenia, chociaż był dość chudy.
Była 6:45. Zielarstwo ze ślizgonami zaczynało się o 9:00. Obudzi ich o 7:00. Idealnie.
A może jednak nie?
- Nienawidzę cię Lupin! - Krzyknął Peter.
- Jak mogłeś obudzić nas tak późno?! - Syriusz również był wściekły.
- Mieliście całą godzinę na ogarnięcie się. Po dwadzieścia minut na łeb - powiedział Remus spokojnie.
- Okay, ale wiesz, że Black kąpie się przynajmniej czterdzieści minut! - Krzyknął Jim.
- A ty nie lepszy Potter! - Syriusz oddał mu.
- I tutaj zaczyna się moja rola. Musicie się nauczyć żyć z innymi ludźmi. Przecież równie dobrze, moglibyśmy wszyscy mieć osobne pokoje. Ale mamy wspólne, po kilka osób. Nauczę was ogarniania się w jak najszybszym tempie, odrabiania zadań domowych, minimalnego chociażby zainteresowania na lekcji. A jak nie będziecie mnie słuchać... - Spojrzał na nich gniewnie.
- Głupia mamka. - Prychnął Peter.
- Beze mnie, wstawalibyście o 8:30, nie odrabialibyście zadań i nie wynosilibyście kompletnie nic z lekcji. Chociaż i tak wasza wiedza po wykładzie nauczyciela jest znikoma...
Patrzyli na niego jak zbite psy. Ale w duszy wiedzieli, że ma rację.
Remus dojadł resztki sałatki z kurczaka, wypił soczek pomarańczowy - jedno z jego uzależnień - i zjadł kanapkę z dżemem. Wstał i, nie zaszczycając przyjaciół spojrzeniem, odszedł w stronę wyjścia z zamku, aby później udać się z nauczycielką do cieplarni numer jeden.
Po odbyciu codziennego rytuału, usiadł na łóżku i postanowił dać swoim przyjaciołom jeszcze trochę czasu w krainie snów. Może Syriusz śni o tym, jak to je obiad ze swoją rodziną, nie kłócąc się z nimi? Może James właśnie łapie znicza, siedząc na swoim Nimbusie 1900, wśród innych członków reprezentacji, podczas Pucharu Świata? Może Peter wyobraża sobie, że jest w wielkim zamku z ciasteczek i innych łakoci? Syriusza marzeniem co prawda nie było pogodzenie się z rodziną, a przynajmniej o tym nie mówił. James bardzo chciał być zawodowym szukającym, a Peter... On miał fioła na punkcie jedzenia, chociaż był dość chudy.
Była 6:45. Zielarstwo ze ślizgonami zaczynało się o 9:00. Obudzi ich o 7:00. Idealnie.
A może jednak nie?
- Nienawidzę cię Lupin! - Krzyknął Peter.
- Jak mogłeś obudzić nas tak późno?! - Syriusz również był wściekły.
- Mieliście całą godzinę na ogarnięcie się. Po dwadzieścia minut na łeb - powiedział Remus spokojnie.
- Okay, ale wiesz, że Black kąpie się przynajmniej czterdzieści minut! - Krzyknął Jim.
- A ty nie lepszy Potter! - Syriusz oddał mu.
- I tutaj zaczyna się moja rola. Musicie się nauczyć żyć z innymi ludźmi. Przecież równie dobrze, moglibyśmy wszyscy mieć osobne pokoje. Ale mamy wspólne, po kilka osób. Nauczę was ogarniania się w jak najszybszym tempie, odrabiania zadań domowych, minimalnego chociażby zainteresowania na lekcji. A jak nie będziecie mnie słuchać... - Spojrzał na nich gniewnie.
- Głupia mamka. - Prychnął Peter.
- Beze mnie, wstawalibyście o 8:30, nie odrabialibyście zadań i nie wynosilibyście kompletnie nic z lekcji. Chociaż i tak wasza wiedza po wykładzie nauczyciela jest znikoma...
Patrzyli na niego jak zbite psy. Ale w duszy wiedzieli, że ma rację.
Remus dojadł resztki sałatki z kurczaka, wypił soczek pomarańczowy - jedno z jego uzależnień - i zjadł kanapkę z dżemem. Wstał i, nie zaszczycając przyjaciół spojrzeniem, odszedł w stronę wyjścia z zamku, aby później udać się z nauczycielką do cieplarni numer jeden.
**
- Potter, Pettigrew! Proszę przestać dręczyć mandragory! Nie macie ich dotykać! - Krzyknęła profesor Sprout, kiedy James i Peter dotknęli liści tejże rośliny.
- Przepraszamy pani psor - powiedział Jim wymijającym tonem.
Remus podszedł do niego i pociągnął za szatę.
Remus podszedł do niego i pociągnął za szatę.
- Czy ty musisz być taki roszczeniowy? - Zapytał ze złością.
- Wybacz mamusiu - James uśmiechnął się do niego i poczochrał mu włosy.
- Eh... - Remus przetarł twarz dłonią. - To może chociaż tatusiu, co?
- Nie, jesteś zbyt dziewczęcy - stwierdził Syriusz, szczerząc się. Obok nich, Peter powstrzymywał śmiech.
- Uważaj, bo pękniesz - wycedził Remus przez zęby.
Poznali jakieś nudne rośliny, które były ciekawe tylko w tym, że nazywały się wilkorosty i wyrastały tylko tam, gdzie kiedyś przebywała wataha wilków. Uczyli się je przesadzać.
- To nie jest proste. Musicie się bardzo postarać, ponieważ wilkorosty nie lubią ludzi. W ogóle nie lubią żadnych istot poza wilkami i... - przerwała, zatrzymując wzrok na Remusie - i tylko obok wilków rosną najlepiej. W naszych warunkach potrafią dorosnąć do trzech metrów wysokości, podczas gdy w naturalnym środowisku, nawet do ośmiu.
- To nie jest proste. Musicie się bardzo postarać, ponieważ wilkorosty nie lubią ludzi. W ogóle nie lubią żadnych istot poza wilkami i... - przerwała, zatrzymując wzrok na Remusie - i tylko obok wilków rosną najlepiej. W naszych warunkach potrafią dorosnąć do trzech metrów wysokości, podczas gdy w naturalnym środowisku, nawet do ośmiu.
Remus zaczął się zastanawiać, co by było, gdyby miał taką roślinkę w domu. Miały ładne, mocno fioletowe kwiaty, które były tak duże jak jego dłoń. Były ciemnozielone, a ich liście miały niebywałe rozmiary.
Chyba sobie taką kupię.
Każdy miał wziąć po cztery wilkorosty i przesadzić je do większej doniczki. Wszyscy siłowali się z roślinami, niektórzy nawet powyrywali im kwiaty i liście, za co nauczycielka odjęła im punkty. Nikomu nie udało się przesadzić roślinki w mniej niż dziesięć minut. Nikomu oprócz Remusa, oczywiście.
Dotknął liścia rośliny, a jego końcowa, najchudsza część owinęła mu się wokół palca. Bez problemu wyciągnął ją z ziemi. Jej korzenie związały się wokół jego ręki. Włożył ją do nowej doniczki i przysypał nawozem. Po przesadzeniu trzeciej rośliny, jedna z nich podała mu kawałek swojego korzenia i swój kwiat. Nie da się inaczej opisać tego, ponieważ z ziemi wyrósł kawałek korzenia, a kwiat spadł Remusowi na dłoń. Profesor Sprout uśmiechnęła się do niego.
- Gryffindor zyskuje czterdzieści punktów za pana Lupina, którego roślinki chyba polubiły. Dziwne, rzadko tak łatwo dają się przesadzać ludziom - powiedziała z uśmiechem. Wszyscy spojrzeli na niego z zazdrością i podziwem. Megan uniosła kciuk w górę, a Erick i Damien uśmiechnęli się szeroko.
- Remus jak chcesz, możesz wyjść i przygotować się do następnej lekcji. Zostało jeszcze pół godziny do przerwy.
- Dziękuję pani profesor - powiedział i, po umyciu rąk, wziął swoją torbę, i wyszedł z cieplarni, odprowadzany wieloma spojrzeniami.
- Remus jak chcesz, możesz wyjść i przygotować się do następnej lekcji. Zostało jeszcze pół godziny do przerwy.
- Dziękuję pani profesor - powiedział i, po umyciu rąk, wziął swoją torbę, i wyszedł z cieplarni, odprowadzany wieloma spojrzeniami.
Nie, no... Super! Teraz wszyscy będą się zastanawiać czemu akurat mnie udało się tak ładnie je przesadzić.
Remus poszedł do sowiarni i wysłał kwiatek, oraz korzeń wilkorostu mamie. Napisał krótki list, w którym poinformował ją, co to jest, co ma z tym zrobić i w jaki sposób to zdobył.
Gdy wychodził spojrzał na niebo. Było bezchmurnie, a słońce świeciło dość mocno, jak na marzec przystało. Było dość ciepło, także nikt nie chodził w kurtce, szaliku, czy czapce.
Usiadł na parapecie między dwoma kolumnami i zaczął czytać książkę. Przeszła obok niego profesor McGonagall, na początku go nie zauważając, ale po chwili wróciła się.
Gdy wychodził spojrzał na niebo. Było bezchmurnie, a słońce świeciło dość mocno, jak na marzec przystało. Było dość ciepło, także nikt nie chodził w kurtce, szaliku, czy czapce.
Usiadł na parapecie między dwoma kolumnami i zaczął czytać książkę. Przeszła obok niego profesor McGonagall, na początku go nie zauważając, ale po chwili wróciła się.
- Panie Lupin! Co pan tutaj robi?! - Krzyknęła wściekła.
- Profesor Sprout pozwoliła mi wyjść i przygotować się do lekcji, ponieważ najszybciej przesadziłem wilkorosty - powiedział na jednym wydechu.
- Ah, więc tak. W takim razie przepraszam Lupin...
- Profesor Sprout pozwoliła mi wyjść i przygotować się do lekcji, ponieważ najszybciej przesadziłem wilkorosty - powiedział na jednym wydechu.
- Ah, więc tak. W takim razie przepraszam Lupin...
- Nic się nie stało - wpadł jej w słowo, ponieważ myślał, że nauczycielka nie chce nic więcej powiedzieć.
- Z drugiej strony źle, ze tak dobrze ci poszło.
- Dlaczego?... A. No tak. Wiem, ale co miałem zrobić? - Zapytał nieporadnym głosem.
- Nic byś nie zrobił, te rośliny i tak by cię słuchały - McGonagall uśmiechnęła się. No dobrze, może się nie uśmiechnęła, ale do tego było bliżej niż dalej. - Także żegnam pana, panie Lupin i do zobaczenia na lekcjach.
- Do widzenia - powiedział patrząc, jak nauczycielka odchodzi. oparł głowę o kolumnę, zamknął książkę i siedział tak, dręcząc się tym, co może wyniknąć z tej niby niewinnej lekcji.
**
- JAK TY TO ZROBIŁEŚ?! - Peter był pełen podziwu. On, Syriusz i James siedzieli przed łóżkiem Remusa na podłodze, w okręgu.
- NIE WIEM - powiedział tak samo pełnym podziwu głosem, na co jego przyjaciele zaczęli się śmiać.
- Nieźle udajesz uczucia - powiedział Jim.
- No wiem - Remus udał wywyższający głos i machnął ręką.
Kolejny napad śmiechu.
- Wy jesteście serio nienormalni - powiedział Remus.
- Mówi to ktoś, kogo uwielbiają jakieś dziwne roślinki - Peter spojrzał na niego.
Syriusz przewrócił się na plecy i zaczął machać nogami. Wszyscy zwijali się ze śmiechu.
Bo w rozbawieniu jest taki moment, w którym wszystko cię śmieszy.
**
Po odrobieniu zadań domowych wyszli na błonia. Niewiele osób to zrobiło, ponieważ zbierało się na burzę. Już nawet grzmiało kilka razy.
Szli do swojego drzewa. Peter jadł kanapkę z kurczakiem, Syriusz rzucał każdy znaleziony kamień, a James próbował je łapać. Próbował to złe słowo. On je zawsze łapał. Nawet te najmniejsze. Remus szedł najbardziej z tyłu i patrzył na nich. Jim złapał kamyk w dość ciekawy sposób, jednocześnie skacząc, a potem lądując i przewracając się na plecy. Syriusz uśmiechnął się i rzucił kolejny kamyk. Tym razem Jimmy złapał go lewą ręką, na co Peter wydał okrzyk podziwu. Remus patrzył na to z szerokim uśmiechem.
- Będziesz dobrym szukającym, Jimmy - powiedział.
James podbiegł do Remusa i przytulił go mocno.
- Dzięki - szepnął mu do ucha, a gdy się odsunął udał, że ociera łzę.
Remus zaczął się śmiać, a Syriusz rzucił kamieniem w głowę Jima. Jednak Remusowi udało się go złapać, zanim doleciał do celu.
- Tego więcej nie rób. Mógłby dostać w oko, gdyby się odwrócił - spojrzał na Syriego karcąco.
- Przepraszam mamciu.
Remus prychnął głośno.
- Hej, zobaczcie - powiedział Peter zaniepokojony.
Nad brzegiem jeziora siedziała pewna dziewczyna. Miała na sobie długą, czarną suknię, a w ręku trzymała krwistoczerwony kwiat. Była pochylona nad wodą. Płakała.
- Kto to? - Zapytał James prawie szeptem.
- Ja... - poczuł jej zapach - Megan! - zaczął się denerwować. Podbiegł do niej, a za nim Syriusz, James i ostatni Peter.
- Megan, co się stało? - Zapytał Remus.
Spojrzała w ich stronę dzikim wzrokiem. Miała rozmazane oczy.
- Nic. - Powiedziała szybko, wycierając łzę, która spływała po jej policzku.
- Oh, jasne. Mów - Syriusz uklęknął obok niej i, ze swoim talentem do kontaktów z płcią przeciwną, dotknął jej ramienia.
- Druga rocznica ich śmierci - skinęła głową w stronę zdjęcia, które było na kwiecie. Dwie dorosłe osoby. Kobieta z krótkimi, czerwonymi włosami i mężczyzna w czarnych włosach. Obydwoje uśmiechnięci.
- Twoi rodzice? - Zapytał Peter.
- Yhym - mruknęła jeszcze bardziej się kuląc, jeśli to w ogóle było możliwe.
Wrzuciła kwiatek do wody i zaczęła głośno płakać. Syriusz od razu pociągnął ją w swoją stronę i przytulił, siadając. Zaczęła bić go po klatce piersiowej, a Syriusz skrzywił się nieco. Musiała go za mocno uderzyć. Remus patrzył na nią ze zdziwieniem. Nigdy nie widział Megan płaczącej, smutnej... Zawsze była wesoła. Może raz zauważył jak się zdenerwowała. Ale nigdy nie płakała. Bo Megan nie okazuje uczuć. Oh, nie. Nie okazywała. Oni też usiedli. I siedzieli tak cicho nawet wtedy, kiedy zaczął padać deszcz.
- Nie martw się Meggy. Poradzisz sobie. Musisz - powiedział Syriusz, tuląc ją mocno i nie przejmując się deszczem, moczącym jego włosy, i ubranie.
Myślę, że ta notka jest trochę lepsza niż poprzednia, co?
Wybaczcie mi braki w komentarzach na waszych blogach, w najbliższym czasie to odrobię ;)
Chciałabym też podziękować Alex i Lexy, które może czytają tego bloga, a może nie, ale na prawdę pomagają mi i dają dużo różnych głupich i zabawnych tekstów, które serio kiedyś wykorzystam.
Jeszcze raz dziękuję też tym, który komentują, a tych którzy czytają, a nie komentują, proszę, żeby jednak coś mi napisali. Miło by było :)
Mam jeszcze pytanie. Znacie jakieś ciekawe anime typu shōjo ? Albo coś o Huncwotach... ;)
- Dlaczego?... A. No tak. Wiem, ale co miałem zrobić? - Zapytał nieporadnym głosem.
- Nic byś nie zrobił, te rośliny i tak by cię słuchały - McGonagall uśmiechnęła się. No dobrze, może się nie uśmiechnęła, ale do tego było bliżej niż dalej. - Także żegnam pana, panie Lupin i do zobaczenia na lekcjach.
- Do widzenia - powiedział patrząc, jak nauczycielka odchodzi. oparł głowę o kolumnę, zamknął książkę i siedział tak, dręcząc się tym, co może wyniknąć z tej niby niewinnej lekcji.
**
- JAK TY TO ZROBIŁEŚ?! - Peter był pełen podziwu. On, Syriusz i James siedzieli przed łóżkiem Remusa na podłodze, w okręgu.
- NIE WIEM - powiedział tak samo pełnym podziwu głosem, na co jego przyjaciele zaczęli się śmiać.
- Nieźle udajesz uczucia - powiedział Jim.
- No wiem - Remus udał wywyższający głos i machnął ręką.
Kolejny napad śmiechu.
- Wy jesteście serio nienormalni - powiedział Remus.
- Mówi to ktoś, kogo uwielbiają jakieś dziwne roślinki - Peter spojrzał na niego.
Syriusz przewrócił się na plecy i zaczął machać nogami. Wszyscy zwijali się ze śmiechu.
Bo w rozbawieniu jest taki moment, w którym wszystko cię śmieszy.
**
Po odrobieniu zadań domowych wyszli na błonia. Niewiele osób to zrobiło, ponieważ zbierało się na burzę. Już nawet grzmiało kilka razy.
Szli do swojego drzewa. Peter jadł kanapkę z kurczakiem, Syriusz rzucał każdy znaleziony kamień, a James próbował je łapać. Próbował to złe słowo. On je zawsze łapał. Nawet te najmniejsze. Remus szedł najbardziej z tyłu i patrzył na nich. Jim złapał kamyk w dość ciekawy sposób, jednocześnie skacząc, a potem lądując i przewracając się na plecy. Syriusz uśmiechnął się i rzucił kolejny kamyk. Tym razem Jimmy złapał go lewą ręką, na co Peter wydał okrzyk podziwu. Remus patrzył na to z szerokim uśmiechem.
- Będziesz dobrym szukającym, Jimmy - powiedział.
James podbiegł do Remusa i przytulił go mocno.
- Dzięki - szepnął mu do ucha, a gdy się odsunął udał, że ociera łzę.
Remus zaczął się śmiać, a Syriusz rzucił kamieniem w głowę Jima. Jednak Remusowi udało się go złapać, zanim doleciał do celu.
- Tego więcej nie rób. Mógłby dostać w oko, gdyby się odwrócił - spojrzał na Syriego karcąco.
- Przepraszam mamciu.
Remus prychnął głośno.
- Hej, zobaczcie - powiedział Peter zaniepokojony.
Nad brzegiem jeziora siedziała pewna dziewczyna. Miała na sobie długą, czarną suknię, a w ręku trzymała krwistoczerwony kwiat. Była pochylona nad wodą. Płakała.
- Kto to? - Zapytał James prawie szeptem.
- Ja... - poczuł jej zapach - Megan! - zaczął się denerwować. Podbiegł do niej, a za nim Syriusz, James i ostatni Peter.
- Megan, co się stało? - Zapytał Remus.
Spojrzała w ich stronę dzikim wzrokiem. Miała rozmazane oczy.
- Nic. - Powiedziała szybko, wycierając łzę, która spływała po jej policzku.
- Oh, jasne. Mów - Syriusz uklęknął obok niej i, ze swoim talentem do kontaktów z płcią przeciwną, dotknął jej ramienia.
- Druga rocznica ich śmierci - skinęła głową w stronę zdjęcia, które było na kwiecie. Dwie dorosłe osoby. Kobieta z krótkimi, czerwonymi włosami i mężczyzna w czarnych włosach. Obydwoje uśmiechnięci.
- Twoi rodzice? - Zapytał Peter.
- Yhym - mruknęła jeszcze bardziej się kuląc, jeśli to w ogóle było możliwe.
Wrzuciła kwiatek do wody i zaczęła głośno płakać. Syriusz od razu pociągnął ją w swoją stronę i przytulił, siadając. Zaczęła bić go po klatce piersiowej, a Syriusz skrzywił się nieco. Musiała go za mocno uderzyć. Remus patrzył na nią ze zdziwieniem. Nigdy nie widział Megan płaczącej, smutnej... Zawsze była wesoła. Może raz zauważył jak się zdenerwowała. Ale nigdy nie płakała. Bo Megan nie okazuje uczuć. Oh, nie. Nie okazywała. Oni też usiedli. I siedzieli tak cicho nawet wtedy, kiedy zaczął padać deszcz.
- Nie martw się Meggy. Poradzisz sobie. Musisz - powiedział Syriusz, tuląc ją mocno i nie przejmując się deszczem, moczącym jego włosy, i ubranie.
Myślę, że ta notka jest trochę lepsza niż poprzednia, co?
Wybaczcie mi braki w komentarzach na waszych blogach, w najbliższym czasie to odrobię ;)
Chciałabym też podziękować Alex i Lexy, które może czytają tego bloga, a może nie, ale na prawdę pomagają mi i dają dużo różnych głupich i zabawnych tekstów, które serio kiedyś wykorzystam.
Jeszcze raz dziękuję też tym, który komentują, a tych którzy czytają, a nie komentują, proszę, żeby jednak coś mi napisali. Miło by było :)
Mam jeszcze pytanie. Znacie jakieś ciekawe anime typu shōjo ? Albo coś o Huncwotach... ;)
Także mam nadzieję, że się podobało i żegnam was.
Do napisania!
Do napisania!
Megan Lunaris Moony
< 4
< 4
Jeszcze nie zdążyłam przeczytać , ale na pewno to zrobię :D póki co - rezerwuje sobie pierwsze miejsce w komentowaniu =D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! Taki przyjemny i ciekawy z tą rośliną, a jednak smutny pod koniec.
UsuńTrochę brakowało mi opisów. Mogłabyś na przykład, napisać więcej o Huncwotach w dormitorium kiedy się śmiali, np. że Remus nie wyobrażał sobie bez nich życia, opisać jego przywiązanie do nich... Albo opisać emocje Remusa, gdy zobaczył płaczącą Megan, co czuł, czy chciał do niej pobiec i ją przytulić, co czuł kiedy Syriusz to zrobił itp.
Zgubiłaś dosłownie jeden może dwa przecinki, innych błędów nie zauważyłam :)
Podsumowując, rozdział był świetny, jednak liczę na więcej opisów :) Wtedy czytelnik zobaczy jak ty widzisz tą sytuację, będzie się mu po prostu lepiej czytało. :)
Życzę weny i z (nie)cierpliwością czekam na nn
Lily
Dziękuję za komentarz!
UsuńI wiesz co Lily? To jest okropne! Bo jak piszę sobie jakieś opowiadanie, moją książkę, której i tak nigdy nie wydam, jakieś tasiemce... Zawsze wydaje mi się, że robię za dużo opisów! A tutaj jakoś nie potrafię. Nie wiem dlaczego. Może powinnam szybciej pisać te notki, znaczy szybciej zaczynać... Powinno być coś takiego jak psycholog dla bloggerów. To byłoby świetne i pomocne XD
Nie przedłużam i jeszcze raz dziękuję
Lunaris (ZMIENIAM PODPIS!)