Komentarze pomagają w pisaniu!
Czytam - Komentuję
Jak już wcześniej wspomniałam, zakończenie wakacji tylko dla czarodziejów nie było tragedią. Remus cieszył się, że znów będzie mógł błądzić po wielkim zamku, spotykać się z przyjaciółmi, odkrywać tajniki magii, no i przede wszystkim - chodzić do niesamowitej Hogwarckiej Biblioteki. I znając resztę Huncwotów już by się z Remusa śmieli, z tę ostatnią myśl.
- Dzień dobry wszystkim - powiedział, gdy zszedł do kuchni. Jego mama robiła śniadanie, a tata jej pomagał.
- Cześć Remusie - Lyall postawił talerz z kanapkami na stole. - Wracasz do Hogwartu...
- Już nie mogę się doczekać! Chcę wrócić, chcę już tam być! To jest tak niesamowite miejsce... - Jego mama z uśmiechem usiadła naprzeciwko niego.
- Lyall, widziałeś tą roślinę, którą Remmy nam przysłał? - Zapytała.
- Tak. Jest wielka, prawda? Chyba wiemy dlaczego - poklepał syna po plecach i potargał mu włosy.
- To wcale nie jest zabawne. Czuję się jak chory psychicznie, bo ona mnie lubi - powiedział Remus, opierając głowę na rękach.
Jego rodzice tylko parsknęli śmiechem.
- Spójrz na to z innej perspektywy. Masz coś, jakby zwierzątko domowe - jego tata nie tracił entuzjazmu.
- Skąd wy macie tyle dobrego humoru, to ja nie wiem - oparł się o krzesło z rezygnacją.
~~~~
Byli już na peronie, teraz wystarczy jedynie przejść przez barierkę i po sprawie. Po łzawym pożegnaniu z mamą, razem z tatą podeszli do barierki i od niechcenia odparli się o nią. Po chwili ustąpiła i znaleźli się na peronie 9 i 3/4. Ich peronie.
- Nie będę ci wygłaszał mów. Baw się dobrze - powiedział ojciec.
- Tato... Mam jeszcze dużo czasu... Powiedz mi, w jakim byłeś domu? I jakie miałeś oceny? I w ogóle jak się zachowywałeś? - Przez twarz jego ojca przemknął krótki uśmiech.
- Ja byłem w Gryffindorze. Oceny... Dobre. Nie byłem taki pracowity jak mój syn. A co do zachowania... Miałem kilku przyjaciół... Pottera... Znałem też Alpharda Black. Szkoda, że był w Slytherinie, bardzo miły facet... Więc jak już tak we trójkę, ja, Charlus i Marcel, wszędzie ze sobą chodziliśmy. Wszystko robiliśmy razem, a z tego wychodziły różne dziwne rzeczy.
- Marcel? Jaki Marcel? - Dopytywał Remus.
- Nie znasz go. Marcel Eiri.
- Znam! To przecież mój nauczyciel Astronomii*! A pan Potter to ojciec Jamesa, mojego przyjaciela.
Lyall zdziwił się. I to bardzo.
- A Alphard Black... - kontynuował Remus.
- To mój wuj. - Usłyszeli głos kogoś, obok nich.
Syriusz. Nadal posiniaczony, ale Syriusz.
- Syri! - Remus przytulił go.
- Dzień dobry, panie Lupin - powiedział jego przyjaciel.
- Alphard to twój wuj?
- Tak.
Remus zauważył Jamesa i jego rodziców, gdzieś w oddali.
- James! James! - Krzyknął. Jim chciał pożegnać się z rodzicami, ale... - Nie! Weź rodziców!
- Remus, nie organizuj mi spotkania po latach... - Zaczął jego ojciec, a Syriusz się zaśmiał.
- Za późno.
Podeszli do nich. Charlus, Dorea i James Potter. Szczęśliwa rodzina.
- Cześć chłopaki! - James od razu rzucił się na przyjaciół.
- Dzień dobry - powiedział Lyall. - Chralus, pamiętasz mnie w ogóle?
Remus widział zdziwienie na twarzy pana Pottera. Po chwili jego ojciec został zamknięty w niedźwiedzim uścisku przez swojego przyjaciela. Cała trójka (no, może czwórka, doliczając panią Potter) uśmiechała się szeroko.
- Przyjdźcie do nas. Do mnie i Hope. Co wy na to?
- Dzień dobry wszystkim - powiedział, gdy zszedł do kuchni. Jego mama robiła śniadanie, a tata jej pomagał.
- Cześć Remusie - Lyall postawił talerz z kanapkami na stole. - Wracasz do Hogwartu...
- Już nie mogę się doczekać! Chcę wrócić, chcę już tam być! To jest tak niesamowite miejsce... - Jego mama z uśmiechem usiadła naprzeciwko niego.
- Lyall, widziałeś tą roślinę, którą Remmy nam przysłał? - Zapytała.
- Tak. Jest wielka, prawda? Chyba wiemy dlaczego - poklepał syna po plecach i potargał mu włosy.
- To wcale nie jest zabawne. Czuję się jak chory psychicznie, bo ona mnie lubi - powiedział Remus, opierając głowę na rękach.
Jego rodzice tylko parsknęli śmiechem.
- Spójrz na to z innej perspektywy. Masz coś, jakby zwierzątko domowe - jego tata nie tracił entuzjazmu.
- Skąd wy macie tyle dobrego humoru, to ja nie wiem - oparł się o krzesło z rezygnacją.
~~~~
Byli już na peronie, teraz wystarczy jedynie przejść przez barierkę i po sprawie. Po łzawym pożegnaniu z mamą, razem z tatą podeszli do barierki i od niechcenia odparli się o nią. Po chwili ustąpiła i znaleźli się na peronie 9 i 3/4. Ich peronie.
- Nie będę ci wygłaszał mów. Baw się dobrze - powiedział ojciec.
- Tato... Mam jeszcze dużo czasu... Powiedz mi, w jakim byłeś domu? I jakie miałeś oceny? I w ogóle jak się zachowywałeś? - Przez twarz jego ojca przemknął krótki uśmiech.
- Ja byłem w Gryffindorze. Oceny... Dobre. Nie byłem taki pracowity jak mój syn. A co do zachowania... Miałem kilku przyjaciół... Pottera... Znałem też Alpharda Black. Szkoda, że był w Slytherinie, bardzo miły facet... Więc jak już tak we trójkę, ja, Charlus i Marcel, wszędzie ze sobą chodziliśmy. Wszystko robiliśmy razem, a z tego wychodziły różne dziwne rzeczy.
- Marcel? Jaki Marcel? - Dopytywał Remus.
- Nie znasz go. Marcel Eiri.
- Znam! To przecież mój nauczyciel Astronomii*! A pan Potter to ojciec Jamesa, mojego przyjaciela.
Lyall zdziwił się. I to bardzo.
- A Alphard Black... - kontynuował Remus.
- To mój wuj. - Usłyszeli głos kogoś, obok nich.
Syriusz. Nadal posiniaczony, ale Syriusz.
- Syri! - Remus przytulił go.
- Dzień dobry, panie Lupin - powiedział jego przyjaciel.
- Alphard to twój wuj?
- Tak.
Remus zauważył Jamesa i jego rodziców, gdzieś w oddali.
- James! James! - Krzyknął. Jim chciał pożegnać się z rodzicami, ale... - Nie! Weź rodziców!
- Remus, nie organizuj mi spotkania po latach... - Zaczął jego ojciec, a Syriusz się zaśmiał.
- Za późno.
Podeszli do nich. Charlus, Dorea i James Potter. Szczęśliwa rodzina.
- Cześć chłopaki! - James od razu rzucił się na przyjaciół.
- Dzień dobry - powiedział Lyall. - Chralus, pamiętasz mnie w ogóle?
Remus widział zdziwienie na twarzy pana Pottera. Po chwili jego ojciec został zamknięty w niedźwiedzim uścisku przez swojego przyjaciela. Cała trójka (no, może czwórka, doliczając panią Potter) uśmiechała się szeroko.
- Przyjdźcie do nas. Do mnie i Hope. Co wy na to?
- Mi pasuje. Idziemy, kochanie?
- Oczywiście - powiedziała Dorea. - Pa Jamesiku. Nie zapomniałeś czegoś? Wszystko wziąłeś? Jakby co, to mamusia ci przyśle - przytuliła syna.
- Mamo... Skończ.
- Oj weź, Dorea... Siary nie rób - Charlus pociągnął żonę, pożegnał się z synem i razem z Lyall'em poszli na mugolską część peronu.
- Wow! Nasi ojcowie się znali! - Krzyknął James, kiedy siedzieli w przedziale i czekali na Petera.
- Nie wiedzieliście? - Syriusz przetarł twarz dłonią. - Ja bym już dawno zapytał...
- Oj dobra. Zamknij się, panie idealny.
- Znali też profesora Eiri'ego. - Dodał Remus.
- Serio? - Jamesowi opadły ramiona. - Wow.
Do przedziału wparował Peter.
- Co tam, jak tam? - Zapytał, rzucając się na miejsce koło Syriusza. Remus z Jamesem siedzieli naprzeciwko.
- Nasi rodzice i wuj Syriusza się znali. I jeszcze Eiri. Marcel Eiri - powiedział James.
Większość drogi przegadali na temat tego, co mogli robić ich rodzice w szkole.
~~~~
Po ceremonii przydziału i długiej piosence Tiary, przemówił dyrektor.
- Witajcie! Niektórzy z powrotem, a inni po raz pierwszy. Nie będę przedłużać, więc po prostu powiem to, czego zawsze musicie słuchać od starego zgreda, stojącego tutaj. - Dumbledore uśmiechnął się. - Do Zakazanego Lasu wstęp wzbroniony. Zakazana jest połowa rzeczy ze sklepu Zonka i tym podobnych. Dziękuję, smacznego! - Powiedział i usiadł.
Na stole pojawiły się miliony przepysznych potraw. Wszyscy byli głodni po długiej jeździe pociągiem, więc po chwili słychać było tylko odgłosy jedzenia.
- Syriusz, po uczcie nam opowiesz? - Zapytał Peter.
- Ale, co... Ah. Dobra - Syri skinął głową. Potem nikt nic nie mówił.
Może poza dyrektorem.
- Więc kolejny rok czas zacząć! Życzę wam miłej nauki...
- Na tyle, na ile nauka może być miła - zauważył James.
- A teraz proszę prefektów, o zaprowadzenie pierwszorocznych do pokojów wspólnych.
- Musimy się pospieszyć, jeśli nie chcemy gnieść się ze wszystkimi w Pokoju - Remus spojrzał na przyjaciół i po chwili cała czwórka wystrzeliła do przodu.
- Chodźcie tu - Syriusz wskazał na jakiś boczny korytarz.
- Hę? Po co? Przecież mamy iść... - Zaczął James.
- Skrót. Chodźcie za mną.
I na takie coś przystali.
~~~~
- Syriusz, ja cię zabiję! - Krzyknął Remus, kiedy po godzinie nadal błądzili po zamku.
- No, może to był następny korytarz... Albo poprzedni... - Syriusz podrapał się z tyłu głowy.
- Jest już pewnie po ciszy nocnej! A my nadal...
Nie skończył, bo James syknął, żeby byli cicho.
Remus usłyszał. Iryt.
- Super - Peter był załamany. - Idźmy.Znajdziemy jakąś pustą klasę, albo coś.
Więc poszli. Po cichu, jak najbardziej przy ścianach.
- Tralalala! Trupututu! - Słyszeli krzyki Irytka.
- Szybciej! - Syknął Syriusz.
- Ty się nie odzywaj, głupku - powiedział James nie patrząc przed siebie, co było tragiczne w skutkach.
Jako, że James szedł pierwszy wpadł na zbroję. A ona przewróciła się z łoskotem na ziemię. Stanęli jak wryci.
- Zabiję was obu! - Powtórzył Remus.
- Hę? Co do... UCZNIOWIE NIE ŚPIĄ! UCZNIOWIE SĄ NA KORYTARZU! - Krzyk i śmiech Irytka otrzeźwiły Remusa.
- W NOGI! - Krzyknął.
Biegli korytarzami najszybciej jak tylko się dało. Remus gorączkowo myślał o jakimś bezpiecznym miejscu, z którego jednocześnie dałoby się obserwować, czy ktoś idzie, czy nie. Po chwili ukazały się przed nimi wielkie, czarne drzwi.
- Wchodzimy! - Krzyknął James.
Więc weszli.
Znaleźli się w wielkim pokoju, którego ściany... Miały okna. Ale po co robić okna w środku zamku?
- Widzieliście te okna z zewnątrz? - Zapytał Peter.
- Nie - powiedział szybko Syriusz.
- McGonagall! Na ziemię! - Kolejny krzyk Jima.
Ale profesor McGonagall nawet nie spojrzała w ich stronę. A czy okna w środku zamku nie wymagają chociażby minimalnej uwagi?
Remus wstał powoli.
- Co robisz?! - Syknął Peter.
- Patrzcie, ona nas nie widzi... - Remus zapukał w szybę. Nic.
Wszyscy wstali i patrzyli z niedowierzaniem na ścianę. Okno.
- Na jakim piętrze jesteśmy? - Zapytał Syriusz.
- Siódmym. Tu wisi ten dziwny obraz. Niedaleko jest Gruba Dama - stwierdził Remus.
- Trzeba to zapisać. Ten pokój może się przydać.
- Powiedziałeś dokładnie to, o czym pomyślałem, drogi Jamesie - Syriusz usiadł na podłodze.
- Czekamy, aż nie będzie czysto i lecimy do Poko... Znacie hasło? - Jęknął Peter.
Syriusz i James przetarli twarz dłonią.
- Super. - Stwierdził ten drugi.
- Ja znam. Słyszałem jak prefekci mówili... Emm... Funt smoczego łajna - Remus zaśmiał się.
- Ona już nie wie, co wymyślać - wszyscy parsknęli śmiechem.
Wrócili do sypialni około dwunastej w nocy. Po odbyciu kłótni z Grubą Damą, na temat tego, że ją obudzili. Już nikomu nie chciało się słuchać opowieści Syriusza. A Remus nie miał siły na załamywanie rąk, bo wrócili tak późno. Położył się i od razu zasnął.
~~~~
Następnego dnia, tylko Remus był mniej więcej żywy. Peter zasypiał nawet na śniadaniu, James chodził opierając się o ściany, a Syriusz przy każdej możliwej okazji zamykał oczy i opierał się o najbliższy stały punkt (którym nadmieńmy najczęściej był Remus).
- Co się z wami dzieje, chłopaki? - Zapytała Lily Evans na którejś z przerw.
- Nie wyspaliśmy się - powiedział James, oparty o ścianę.
- Ah. No tak. - Zaśmiała się.
- Tragedia - Remus przetarł twarz dłonią. Bolało go prawe ramię, bo to na nim najczęściej opierał się Syriusz. Tak jak w tej chwili, na przykład. Peter siedział obok Jamesa, też opierając się o ścianę.
- Chcę koniec lekcji... - Jęknął.
- To dopiero pierwszy dzień, Pete - Syriusz odezwał się.
- Wiem. - Rezygnacja w głosie Petera była tak jawna, że każdy się zaśmiał.
- Jeszcze tylko jedna lekcja. Wrócimy, odrobimy zadania, Syriusz nam opowie bajeczkę i pójdziemy spać - taka perspektywa bardzo mu odpowiadała.
Chociaż chciał zrobić coś jeszcze. Ostatnią lekcją była astronomia, którą we wtorki mieli zawsze w południe. W piątki była wieczorem.
~~~~
- MUSICIE się tego nauczyć. Jeśli nie, nie wiem, po co przychodzicie na lekcje - profesor Eiri był wyraźnie zły na Snape'a, który zapytał się, po co mają uczyć się ewolucji gwiazd.
- To jest bardzo proste, więc nie rozumiem po co się czepiacie - uśmiechnął się.
- Proste - prychnął Severus cicho. - Może dla pana.
- Coś jeszcze, panie Snape?
- Nie - powiedział, a jego przyjaciele zaśmieli się cicho.
Do klasy wszedł jakiś starszy uczeń z Ravenclawu.
- Panie profesorze, to od pana Nickmann'a - powiedział, podając nauczycielowi kartkę.
Pan Eiri uśmiechnął się a w jego oczach pojawiły się ogniki.
- Nie będę odpisywał. Ben, powiedz, że się zgadzam - powiedział do krukona. Ten skinął głową i wyszedł.
- Więc, wracając. Obłoki pyłowo-gazowe mogą zagęszczać się w wyniku lokalnej fluktacji gęstości - kontynuował swój wywód na temat rozwoju gwiazd. Remus zastanawiał się, czy podejść do niego po lekcji i zapytać... Ale w zasadzie o co miałby zapytać? Nie. Jest zmęczony i to jest ważniejsze. Może kiedyś uda mu się porozmawiać z nim na osobności. Ale nie dzisiaj. Dzisiaj razem z resztą huncwotów zrealizują swój ambitny plan. Tak. Przynajmniej się wyśpią. To był jedyny plus całego tego dnia.
~~~~
Szli do portretu Grubej Damy.
- Gdzie były te drzwi? - Zapytał James, kiedy przechodzili chyba obok miejsca, w którym znaleźli niesamowity pokój.
- Oczywiście - powiedziała Dorea. - Pa Jamesiku. Nie zapomniałeś czegoś? Wszystko wziąłeś? Jakby co, to mamusia ci przyśle - przytuliła syna.
- Mamo... Skończ.
- Oj weź, Dorea... Siary nie rób - Charlus pociągnął żonę, pożegnał się z synem i razem z Lyall'em poszli na mugolską część peronu.
- Wow! Nasi ojcowie się znali! - Krzyknął James, kiedy siedzieli w przedziale i czekali na Petera.
- Nie wiedzieliście? - Syriusz przetarł twarz dłonią. - Ja bym już dawno zapytał...
- Oj dobra. Zamknij się, panie idealny.
- Znali też profesora Eiri'ego. - Dodał Remus.
- Serio? - Jamesowi opadły ramiona. - Wow.
Do przedziału wparował Peter.
- Co tam, jak tam? - Zapytał, rzucając się na miejsce koło Syriusza. Remus z Jamesem siedzieli naprzeciwko.
- Nasi rodzice i wuj Syriusza się znali. I jeszcze Eiri. Marcel Eiri - powiedział James.
Większość drogi przegadali na temat tego, co mogli robić ich rodzice w szkole.
~~~~
Po ceremonii przydziału i długiej piosence Tiary, przemówił dyrektor.
- Witajcie! Niektórzy z powrotem, a inni po raz pierwszy. Nie będę przedłużać, więc po prostu powiem to, czego zawsze musicie słuchać od starego zgreda, stojącego tutaj. - Dumbledore uśmiechnął się. - Do Zakazanego Lasu wstęp wzbroniony. Zakazana jest połowa rzeczy ze sklepu Zonka i tym podobnych. Dziękuję, smacznego! - Powiedział i usiadł.
Na stole pojawiły się miliony przepysznych potraw. Wszyscy byli głodni po długiej jeździe pociągiem, więc po chwili słychać było tylko odgłosy jedzenia.
- Syriusz, po uczcie nam opowiesz? - Zapytał Peter.
- Ale, co... Ah. Dobra - Syri skinął głową. Potem nikt nic nie mówił.
Może poza dyrektorem.
- Więc kolejny rok czas zacząć! Życzę wam miłej nauki...
- Na tyle, na ile nauka może być miła - zauważył James.
- A teraz proszę prefektów, o zaprowadzenie pierwszorocznych do pokojów wspólnych.
- Musimy się pospieszyć, jeśli nie chcemy gnieść się ze wszystkimi w Pokoju - Remus spojrzał na przyjaciół i po chwili cała czwórka wystrzeliła do przodu.
- Chodźcie tu - Syriusz wskazał na jakiś boczny korytarz.
- Hę? Po co? Przecież mamy iść... - Zaczął James.
- Skrót. Chodźcie za mną.
I na takie coś przystali.
~~~~
- Syriusz, ja cię zabiję! - Krzyknął Remus, kiedy po godzinie nadal błądzili po zamku.
- No, może to był następny korytarz... Albo poprzedni... - Syriusz podrapał się z tyłu głowy.
- Jest już pewnie po ciszy nocnej! A my nadal...
Nie skończył, bo James syknął, żeby byli cicho.
Remus usłyszał. Iryt.
- Super - Peter był załamany. - Idźmy.Znajdziemy jakąś pustą klasę, albo coś.
Więc poszli. Po cichu, jak najbardziej przy ścianach.
- Tralalala! Trupututu! - Słyszeli krzyki Irytka.
- Szybciej! - Syknął Syriusz.
- Ty się nie odzywaj, głupku - powiedział James nie patrząc przed siebie, co było tragiczne w skutkach.
Jako, że James szedł pierwszy wpadł na zbroję. A ona przewróciła się z łoskotem na ziemię. Stanęli jak wryci.
- Zabiję was obu! - Powtórzył Remus.
- Hę? Co do... UCZNIOWIE NIE ŚPIĄ! UCZNIOWIE SĄ NA KORYTARZU! - Krzyk i śmiech Irytka otrzeźwiły Remusa.
- W NOGI! - Krzyknął.
Biegli korytarzami najszybciej jak tylko się dało. Remus gorączkowo myślał o jakimś bezpiecznym miejscu, z którego jednocześnie dałoby się obserwować, czy ktoś idzie, czy nie. Po chwili ukazały się przed nimi wielkie, czarne drzwi.
- Wchodzimy! - Krzyknął James.
Więc weszli.
Znaleźli się w wielkim pokoju, którego ściany... Miały okna. Ale po co robić okna w środku zamku?
- Widzieliście te okna z zewnątrz? - Zapytał Peter.
- Nie - powiedział szybko Syriusz.
- McGonagall! Na ziemię! - Kolejny krzyk Jima.
Ale profesor McGonagall nawet nie spojrzała w ich stronę. A czy okna w środku zamku nie wymagają chociażby minimalnej uwagi?
Remus wstał powoli.
- Co robisz?! - Syknął Peter.
- Patrzcie, ona nas nie widzi... - Remus zapukał w szybę. Nic.
Wszyscy wstali i patrzyli z niedowierzaniem na ścianę. Okno.
- Na jakim piętrze jesteśmy? - Zapytał Syriusz.
- Siódmym. Tu wisi ten dziwny obraz. Niedaleko jest Gruba Dama - stwierdził Remus.
- Trzeba to zapisać. Ten pokój może się przydać.
- Powiedziałeś dokładnie to, o czym pomyślałem, drogi Jamesie - Syriusz usiadł na podłodze.
- Czekamy, aż nie będzie czysto i lecimy do Poko... Znacie hasło? - Jęknął Peter.
Syriusz i James przetarli twarz dłonią.
- Super. - Stwierdził ten drugi.
- Ja znam. Słyszałem jak prefekci mówili... Emm... Funt smoczego łajna - Remus zaśmiał się.
- Ona już nie wie, co wymyślać - wszyscy parsknęli śmiechem.
Wrócili do sypialni około dwunastej w nocy. Po odbyciu kłótni z Grubą Damą, na temat tego, że ją obudzili. Już nikomu nie chciało się słuchać opowieści Syriusza. A Remus nie miał siły na załamywanie rąk, bo wrócili tak późno. Położył się i od razu zasnął.
~~~~
Następnego dnia, tylko Remus był mniej więcej żywy. Peter zasypiał nawet na śniadaniu, James chodził opierając się o ściany, a Syriusz przy każdej możliwej okazji zamykał oczy i opierał się o najbliższy stały punkt (którym nadmieńmy najczęściej był Remus).
- Co się z wami dzieje, chłopaki? - Zapytała Lily Evans na którejś z przerw.
- Nie wyspaliśmy się - powiedział James, oparty o ścianę.
- Ah. No tak. - Zaśmiała się.
- Tragedia - Remus przetarł twarz dłonią. Bolało go prawe ramię, bo to na nim najczęściej opierał się Syriusz. Tak jak w tej chwili, na przykład. Peter siedział obok Jamesa, też opierając się o ścianę.
- Chcę koniec lekcji... - Jęknął.
- To dopiero pierwszy dzień, Pete - Syriusz odezwał się.
- Wiem. - Rezygnacja w głosie Petera była tak jawna, że każdy się zaśmiał.
- Jeszcze tylko jedna lekcja. Wrócimy, odrobimy zadania, Syriusz nam opowie bajeczkę i pójdziemy spać - taka perspektywa bardzo mu odpowiadała.
Chociaż chciał zrobić coś jeszcze. Ostatnią lekcją była astronomia, którą we wtorki mieli zawsze w południe. W piątki była wieczorem.
~~~~
- MUSICIE się tego nauczyć. Jeśli nie, nie wiem, po co przychodzicie na lekcje - profesor Eiri był wyraźnie zły na Snape'a, który zapytał się, po co mają uczyć się ewolucji gwiazd.
- To jest bardzo proste, więc nie rozumiem po co się czepiacie - uśmiechnął się.
- Proste - prychnął Severus cicho. - Może dla pana.
- Coś jeszcze, panie Snape?
- Nie - powiedział, a jego przyjaciele zaśmieli się cicho.
Do klasy wszedł jakiś starszy uczeń z Ravenclawu.
- Panie profesorze, to od pana Nickmann'a - powiedział, podając nauczycielowi kartkę.
Pan Eiri uśmiechnął się a w jego oczach pojawiły się ogniki.
- Nie będę odpisywał. Ben, powiedz, że się zgadzam - powiedział do krukona. Ten skinął głową i wyszedł.
- Więc, wracając. Obłoki pyłowo-gazowe mogą zagęszczać się w wyniku lokalnej fluktacji gęstości - kontynuował swój wywód na temat rozwoju gwiazd. Remus zastanawiał się, czy podejść do niego po lekcji i zapytać... Ale w zasadzie o co miałby zapytać? Nie. Jest zmęczony i to jest ważniejsze. Może kiedyś uda mu się porozmawiać z nim na osobności. Ale nie dzisiaj. Dzisiaj razem z resztą huncwotów zrealizują swój ambitny plan. Tak. Przynajmniej się wyśpią. To był jedyny plus całego tego dnia.
~~~~
Szli do portretu Grubej Damy.
- Gdzie były te drzwi? - Zapytał James, kiedy przechodzili chyba obok miejsca, w którym znaleźli niesamowity pokój.
- No... Tu - Remus wskazał na ścianę.
- Tak, panie Lupin, bardzo mądre. Nie powiem. Tu - James ustał obok ściany i wykonał dziany ruch, mający na celu jeszcze bardziej uwydatnić brak drzwi - jest ściana.
- Nie wiem. Ale tym korytarzem biegliśmy i na tą ścianę wpadliśmy, a tu były drzwi.
- Remus ma rację... - Syriusz podrapał się z tyłu głowy.
- Co tak stoicie chłopcy? - Zapytał ktoś. - Oglądacie ścianę? - Odwrócili się w tamtą stronę.
- Nie panie profesorze. - To Eiri. Syriusz nie wiedział co mówić - po prostu coś nam się wydawało...
- Hmm...?
- Bo... Kiedyś szliśmy tędy i tu były drzwi, a tera ich nie ma - powiedział szybko Remus, zanik którykolwiek z kolegów wyda, że wczoraj to oni byli "nieśpiącymi uczniami".
- Tak, panie Lupin, bardzo mądre. Nie powiem. Tu - James ustał obok ściany i wykonał dziany ruch, mający na celu jeszcze bardziej uwydatnić brak drzwi - jest ściana.
- Nie wiem. Ale tym korytarzem biegliśmy i na tą ścianę wpadliśmy, a tu były drzwi.
- Remus ma rację... - Syriusz podrapał się z tyłu głowy.
- Co tak stoicie chłopcy? - Zapytał ktoś. - Oglądacie ścianę? - Odwrócili się w tamtą stronę.
- Nie panie profesorze. - To Eiri. Syriusz nie wiedział co mówić - po prostu coś nam się wydawało...
- Hmm...?
- Bo... Kiedyś szliśmy tędy i tu były drzwi, a tera ich nie ma - powiedział szybko Remus, zanik którykolwiek z kolegów wyda, że wczoraj to oni byli "nieśpiącymi uczniami".
Marcel Eiri zdziwił się i oparł nonszalancko o ścianę, w miejscu gdzie jeszcze niedawno były wielkie wrota. Puknął ją kciukiem kilka razy.
- Może jeszcze nie wiecie, ale ten zamek ma wiele tajemnic - powiedział z uśmiechem.
- A pan, mój tata i tata Remusa odkryli jego sekrety? - Wypalił James.
Profesor uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Czyli miałem rację! Wy jesteście dziećmi moich przyjaciół! - Podniósł jedną rękę w geście zwycięstwa. - Nie. Nikt nie odkrył wszystkich jego sekretów.
- Jeszcze - powiedzieli wszyscy razem. Nawet Remus.
Kolejny uśmiech profesora.
- Tak. Jeszcze. A wy - wskazał na nich. - Jesteście potomkami największych rozrabiaków Hogwartu. Lyall Lupin. Charlus Potter. Alphard Black. Henry Pettigrew**. No i może ja... - spojrzał gdzieś w bok, ale po chwili znów na nich. - Mimo, że nie wszyscy się przyjaźnili, to wszyscy się znali i czasem współpracowali.
Huncwoci uśmiechnęli się.
- Więc nie możemy ich zawieść - krzyknął James.
- To byłaby hańba! - Dodał Syriusz.
- Nie przeczę, ale także nie popieram. Jestem nauczycielem.
- Mar? - Profesor Nickmann podszedł do nich. - Dzień dobry - uśmiechnął się.
- Dobry! - Odpowiedzieli jednocześnie, co wywołało śmiech nauczycieli.
- Obiecałeś mi coś - powiedział nauczyciel run. - Więc wybacz, że przerywam ci konwersację z uczniami, ale... - Wzruszył ramionami.
- No dobrze. Chłopcy powiem wam tylko, że niektóre rzeczy w tym zamku zmieniają swoje położenie, a niektóre są tylko wtedy, kiedy ich potrzebujemy i kiedy myślimy o nich - Eiri mrugnął do nich o oddalił się z Nickmann'em.
- Może jeszcze nie wiecie, ale ten zamek ma wiele tajemnic - powiedział z uśmiechem.
- A pan, mój tata i tata Remusa odkryli jego sekrety? - Wypalił James.
Profesor uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Czyli miałem rację! Wy jesteście dziećmi moich przyjaciół! - Podniósł jedną rękę w geście zwycięstwa. - Nie. Nikt nie odkrył wszystkich jego sekretów.
- Jeszcze - powiedzieli wszyscy razem. Nawet Remus.
Kolejny uśmiech profesora.
- Tak. Jeszcze. A wy - wskazał na nich. - Jesteście potomkami największych rozrabiaków Hogwartu. Lyall Lupin. Charlus Potter. Alphard Black. Henry Pettigrew**. No i może ja... - spojrzał gdzieś w bok, ale po chwili znów na nich. - Mimo, że nie wszyscy się przyjaźnili, to wszyscy się znali i czasem współpracowali.
Huncwoci uśmiechnęli się.
- Więc nie możemy ich zawieść - krzyknął James.
- To byłaby hańba! - Dodał Syriusz.
- Nie przeczę, ale także nie popieram. Jestem nauczycielem.
- Mar? - Profesor Nickmann podszedł do nich. - Dzień dobry - uśmiechnął się.
- Dobry! - Odpowiedzieli jednocześnie, co wywołało śmiech nauczycieli.
- Obiecałeś mi coś - powiedział nauczyciel run. - Więc wybacz, że przerywam ci konwersację z uczniami, ale... - Wzruszył ramionami.
- No dobrze. Chłopcy powiem wam tylko, że niektóre rzeczy w tym zamku zmieniają swoje położenie, a niektóre są tylko wtedy, kiedy ich potrzebujemy i kiedy myślimy o nich - Eiri mrugnął do nich o oddalił się z Nickmann'em.
- O co mu chodziło?! Nie jestem dobry w zgadywanki logiczne! - Jęknął Peter.
Remus przypomniał sobie, że kiedy biegli, myślał o tym, żeby znaleźli pokój, w którym mogliby się schować i obserwować, co dzieje się na zewnątrz.
- Stąd te okna! Wiem! - Krzyknął i obejrzał się w około. - Patrzcie. - Pomyślał o dużym pokoju z kominkiem i trzema sofami. Po chwili przed nimi ukazały się drzwi. - A teraz powiem wam, co będzie w środku. Kominek i trzy sofy. Wchodzimy.
I gdy weszli zobaczyli duży pokój, utrzymany w ciepłych, brązowych kolorach. W centralnym punkcie przeciwległej ściany znajdował się duży, ciemny kominek, naprzeciwko niego, symetrycznie stały trzy sofy.
- Trzeba pomyśleć, jakiego pomieszczenia się potrzebuje... Wtedy on się pojawia - powiedział Syriusz.
- Tak! - Remus klasnął w dłonie.
- Zostańmy tu! Na chwilę! W tym pokoju to mogę nawet zadania odrobić! - James rzucił się na jedną z sof.
- No, a to nie lada wyczyn. Ja jestem za - Peter popędził w stronę kominka i usiadł przed nim, wyciągając czekoladę z torby.
- Ja też! - Syriusz wyciągnął się na kolejnej sofie.
Remus uśmiechnął się.
- Skoro odrobicie zadania... Peter, daj kawałek! - Krzyknął i rzucił się na przyjaciela.
~~~~
Wrócili po trzech godzinach, ale i tak nie było późno. Mieli już odrobione lekcje, więc połowa planu była wykonana. Gdy Remus spojrzał na zegarek, wskazywał godzinę osiemnastą. Siedzieli, już wykąpani i czekali, aż Syriusz łaskawie zacznie swoją opowieść.
- Hej, to nie jest łatwe, mówić o takich rzeczach! - Krzyknął, patrząc na przyjaciół siedzących przed nim na podłodze, w półokręgu z minami wyrażającymi zainteresowanie. Remus uznał, że muszą wyglądać jak dzieci. A Syriusz jak jakiś nie bardzo ogarnięty nauczyciel.
- Dawaj - James uderzył przyjaciela w nogę, bo nie chciało mu się wstawać; Syri siedział przed nimi na łóżku. Jak kiedyś Remus. Uśmiechnął się.
- Eh... Ja... Bo nie jestem w Slytherinie... Mój ojciec się wkurzył. Starzy na mnie krzyczeli. Matka groziła wydziedziczeniem i rzuciła we mnie swoim ulubionym, pozłacanym pucharem... To od tego miałem rozciętą wargę i policzek. Bo niby uniknąłem bezpośredniej konfrontacji ze szkłem, ale kawałki, jak już się zbiło na mnie poleciały. Więc... A tata... Remus ty patrzałeś. Widziałem kątem oka. Pasek. - Wzdrygnął się i rzucił do tyłu tak, że nogi miał spuszczone poza łóżkiem, ale jednocześnie leżał w poprzek jego. - Nie będę wam zdradzać szczegółów.
Siedzieli oniemiali.
- A twoja rodzina?! Nic nie zrobili?! Przecież mieszkasz z ciotką i kuzynkami, i wujkiem, który cię lubi... - Wymieniał Remus.
- Wuj Cygnus i ciotka Druella z Bellą, Narcyzą i Andromedą byli u Lestrange'ów. Brat w swoim pokoju, wuj Alphard też. Zresztą u nas panuje zasada, że nikt się nie miesza. Nasza rodzina, nasze sprawy. Oni są na drugiej linii rodziny, więc... To jest nienormalne.
Nikt się nie odzywał. James wdrapał się na łóżko i usiadł po turecku koło Syriusza. Zaraz po nim zrobili to Peter i Remus.
- Masz nas. Pamiętaj - powiedział Peter.
- Możesz nas uważać za rodzinę - dodał James.
- Jesteśmy z tobą - stwierdził Remus.
Syriusz uśmiechnął się i (nikt nie wiedział jak) złapał wszystkich przyjaciół z chęcią przytulenia ich. Jednak wszyscy, cała czwórka spadli z łóżka.
- Zabiję cię... - Powiedział Remus.
- Mówisz mi to już chyba setny raz, Remmy...
~~~~
Następnego dnia każdy z nich czuł się jak przysłowiowy młody Bóg. Wyspali się i to bardzo. Po lekcjach, chcieli iść na błonia.
- Tędzy będzie szybciej. Chodźcie za mną - rzekł Syriusz, a przyjaciele niezbyt chętnie podążyli za nim.
Szli korytarzami przez dość długi czas.
~~~~
- SYRIUSZ! - Krzyk trzech chłopców był słyszalny chyba w całym zamku, chociaż byli w jakimś mało uczęszczanym korytarzu na drugim piętrze.
- No, myślałem, że tym razem się uda... - Tłumaczył się czwarty z nich.
Wtedy Huncwoci nauczyli się jednego. Nigdy nie chodzić za Syriuszem Blackiem.
Remus przypomniał sobie, że kiedy biegli, myślał o tym, żeby znaleźli pokój, w którym mogliby się schować i obserwować, co dzieje się na zewnątrz.
- Stąd te okna! Wiem! - Krzyknął i obejrzał się w około. - Patrzcie. - Pomyślał o dużym pokoju z kominkiem i trzema sofami. Po chwili przed nimi ukazały się drzwi. - A teraz powiem wam, co będzie w środku. Kominek i trzy sofy. Wchodzimy.
I gdy weszli zobaczyli duży pokój, utrzymany w ciepłych, brązowych kolorach. W centralnym punkcie przeciwległej ściany znajdował się duży, ciemny kominek, naprzeciwko niego, symetrycznie stały trzy sofy.
- Trzeba pomyśleć, jakiego pomieszczenia się potrzebuje... Wtedy on się pojawia - powiedział Syriusz.
- Tak! - Remus klasnął w dłonie.
- Zostańmy tu! Na chwilę! W tym pokoju to mogę nawet zadania odrobić! - James rzucił się na jedną z sof.
- No, a to nie lada wyczyn. Ja jestem za - Peter popędził w stronę kominka i usiadł przed nim, wyciągając czekoladę z torby.
- Ja też! - Syriusz wyciągnął się na kolejnej sofie.
Remus uśmiechnął się.
- Skoro odrobicie zadania... Peter, daj kawałek! - Krzyknął i rzucił się na przyjaciela.
~~~~
Wrócili po trzech godzinach, ale i tak nie było późno. Mieli już odrobione lekcje, więc połowa planu była wykonana. Gdy Remus spojrzał na zegarek, wskazywał godzinę osiemnastą. Siedzieli, już wykąpani i czekali, aż Syriusz łaskawie zacznie swoją opowieść.
- Hej, to nie jest łatwe, mówić o takich rzeczach! - Krzyknął, patrząc na przyjaciół siedzących przed nim na podłodze, w półokręgu z minami wyrażającymi zainteresowanie. Remus uznał, że muszą wyglądać jak dzieci. A Syriusz jak jakiś nie bardzo ogarnięty nauczyciel.
- Dawaj - James uderzył przyjaciela w nogę, bo nie chciało mu się wstawać; Syri siedział przed nimi na łóżku. Jak kiedyś Remus. Uśmiechnął się.
- Eh... Ja... Bo nie jestem w Slytherinie... Mój ojciec się wkurzył. Starzy na mnie krzyczeli. Matka groziła wydziedziczeniem i rzuciła we mnie swoim ulubionym, pozłacanym pucharem... To od tego miałem rozciętą wargę i policzek. Bo niby uniknąłem bezpośredniej konfrontacji ze szkłem, ale kawałki, jak już się zbiło na mnie poleciały. Więc... A tata... Remus ty patrzałeś. Widziałem kątem oka. Pasek. - Wzdrygnął się i rzucił do tyłu tak, że nogi miał spuszczone poza łóżkiem, ale jednocześnie leżał w poprzek jego. - Nie będę wam zdradzać szczegółów.
Siedzieli oniemiali.
- A twoja rodzina?! Nic nie zrobili?! Przecież mieszkasz z ciotką i kuzynkami, i wujkiem, który cię lubi... - Wymieniał Remus.
- Wuj Cygnus i ciotka Druella z Bellą, Narcyzą i Andromedą byli u Lestrange'ów. Brat w swoim pokoju, wuj Alphard też. Zresztą u nas panuje zasada, że nikt się nie miesza. Nasza rodzina, nasze sprawy. Oni są na drugiej linii rodziny, więc... To jest nienormalne.
Nikt się nie odzywał. James wdrapał się na łóżko i usiadł po turecku koło Syriusza. Zaraz po nim zrobili to Peter i Remus.
- Masz nas. Pamiętaj - powiedział Peter.
- Możesz nas uważać za rodzinę - dodał James.
- Jesteśmy z tobą - stwierdził Remus.
Syriusz uśmiechnął się i (nikt nie wiedział jak) złapał wszystkich przyjaciół z chęcią przytulenia ich. Jednak wszyscy, cała czwórka spadli z łóżka.
- Zabiję cię... - Powiedział Remus.
- Mówisz mi to już chyba setny raz, Remmy...
~~~~
Następnego dnia każdy z nich czuł się jak przysłowiowy młody Bóg. Wyspali się i to bardzo. Po lekcjach, chcieli iść na błonia.
- Tędzy będzie szybciej. Chodźcie za mną - rzekł Syriusz, a przyjaciele niezbyt chętnie podążyli za nim.
Szli korytarzami przez dość długi czas.
~~~~
- SYRIUSZ! - Krzyk trzech chłopców był słyszalny chyba w całym zamku, chociaż byli w jakimś mało uczęszczanym korytarzu na drugim piętrze.
- No, myślałem, że tym razem się uda... - Tłumaczył się czwarty z nich.
Wtedy Huncwoci nauczyli się jednego. Nigdy nie chodzić za Syriuszem Blackiem.
*Nie pamiętam, czy Astronomia była w pierwszych latach, ale uznajmy, że była, bo tylko do tego przedmiotu mogłam go upchnąć, a jest mi on niezbędnie potrzebny
**Nie znalazłam jego imienia, więc wymyśliłam xD
**Nie znalazłam jego imienia, więc wymyśliłam xD
Miał być szybciej, ale nie wyszło!
No, mam nadzieję, że nie jest aż tak źle XD
Nie poprawiony, nie przeczytany wstawiam wam i oddaję w wasze ręce ;)
Co tu więcej pisać?
Spadam oglądać świetne yaoi które znalazłam! (sekaiichi hatsukoi POLECAM!)
Lunaris
No, mam nadzieję, że nie jest aż tak źle XD
Nie poprawiony, nie przeczytany wstawiam wam i oddaję w wasze ręce ;)
Co tu więcej pisać?
Spadam oglądać świetne yaoi które znalazłam! (sekaiichi hatsukoi POLECAM!)
Lunaris