niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział 14.

Poduszki. Znacie ten przyjemny zapach poduszek, kiedy budząc się nad ranem, wstajecie z łóżka, idziecie do łazienki i, gdy wracacie do sypialni uderza w was ta słodka woń? Remus zawsze ją lubił.
Po odbyciu codziennego rytuału, usiadł na łóżku i postanowił dać swoim przyjaciołom jeszcze trochę czasu w krainie snów. Może Syriusz śni o tym, jak to je obiad ze swoją rodziną, nie kłócąc się z nimi? Może James właśnie łapie znicza, siedząc na swoim Nimbusie 1900, wśród innych członków reprezentacji, podczas Pucharu Świata? Może Peter wyobraża sobie, że jest w wielkim zamku z ciasteczek i innych łakoci? Syriusza marzeniem co prawda nie było pogodzenie się z rodziną, a przynajmniej o tym nie mówił. James bardzo chciał być zawodowym szukającym, a Peter... On miał fioła na punkcie jedzenia, chociaż był dość chudy.
Była 6:45. Zielarstwo ze ślizgonami zaczynało się o 9:00. Obudzi ich o 7:00. Idealnie.
A może jednak nie?
- Nienawidzę cię Lupin! - Krzyknął Peter.
- Jak mogłeś obudzić nas tak późno?! - Syriusz również był wściekły.
- Mieliście całą godzinę na ogarnięcie się. Po dwadzieścia minut na łeb - powiedział Remus spokojnie.
- Okay, ale wiesz, że Black kąpie się przynajmniej czterdzieści minut! - Krzyknął Jim.
- A ty nie lepszy Potter! - Syriusz oddał mu.
- I tutaj zaczyna się moja rola. Musicie się nauczyć żyć z innymi ludźmi. Przecież równie dobrze, moglibyśmy wszyscy mieć osobne pokoje. Ale mamy wspólne, po kilka osób. Nauczę was ogarniania się w jak najszybszym tempie, odrabiania zadań domowych, minimalnego chociażby zainteresowania na lekcji. A jak nie będziecie mnie słuchać... - Spojrzał na nich gniewnie.
- Głupia mamka. - Prychnął Peter.
- Beze mnie, wstawalibyście o 8:30, nie odrabialibyście zadań i nie wynosilibyście kompletnie nic z lekcji. Chociaż i tak wasza wiedza po wykładzie nauczyciela jest znikoma...
Patrzyli na niego jak zbite psy. Ale w duszy wiedzieli, że ma rację.
     Remus dojadł resztki sałatki z kurczaka, wypił soczek pomarańczowy - jedno z jego uzależnień - i zjadł kanapkę z dżemem. Wstał i, nie zaszczycając przyjaciół spojrzeniem, odszedł w stronę wyjścia z zamku, aby później udać się z nauczycielką do cieplarni numer jeden. 
**
- Potter, Pettigrew! Proszę przestać dręczyć mandragory! Nie macie ich dotykać! - Krzyknęła profesor Sprout, kiedy James i Peter dotknęli liści tejże rośliny. 
- Przepraszamy pani psor - powiedział Jim wymijającym tonem.
Remus podszedł do niego i pociągnął za szatę. 
- Czy ty musisz być taki roszczeniowy? - Zapytał ze złością. 
- Wybacz mamusiu - James uśmiechnął się do niego i poczochrał mu włosy.
- Eh... - Remus przetarł twarz dłonią. - To może chociaż tatusiu, co? 
- Nie, jesteś zbyt dziewczęcy - stwierdził Syriusz, szczerząc się. Obok nich, Peter powstrzymywał śmiech. 
- Uważaj, bo pękniesz - wycedził Remus przez zęby. 
Poznali jakieś nudne rośliny, które były ciekawe tylko w tym, że nazywały się wilkorosty i wyrastały tylko tam, gdzie kiedyś przebywała wataha wilków. Uczyli się je przesadzać.
- To nie jest proste. Musicie się bardzo postarać, ponieważ wilkorosty nie lubią ludzi. W ogóle nie lubią żadnych istot poza wilkami i... - przerwała, zatrzymując wzrok na Remusie - i tylko obok wilków rosną najlepiej. W naszych warunkach potrafią dorosnąć do trzech metrów wysokości, podczas gdy w naturalnym środowisku, nawet do ośmiu. 
Remus zaczął się zastanawiać, co by było, gdyby miał taką roślinkę w domu. Miały ładne, mocno fioletowe kwiaty, które były tak duże jak jego dłoń. Były ciemnozielone, a ich liście miały niebywałe rozmiary. 
Chyba sobie taką kupię. 
Każdy miał wziąć po cztery wilkorosty i przesadzić je do większej doniczki. Wszyscy siłowali się z roślinami, niektórzy nawet powyrywali im kwiaty i liście, za co nauczycielka odjęła im punkty. Nikomu nie udało się przesadzić roślinki w mniej niż dziesięć minut. Nikomu oprócz Remusa, oczywiście. 
Dotknął liścia rośliny, a jego końcowa, najchudsza część owinęła mu się wokół palca. Bez problemu wyciągnął ją z ziemi. Jej korzenie związały się wokół jego ręki. Włożył ją do nowej doniczki i przysypał nawozem. Po przesadzeniu trzeciej rośliny, jedna z nich podała mu kawałek swojego korzenia i swój kwiat. Nie da się inaczej opisać tego, ponieważ z ziemi wyrósł kawałek korzenia, a kwiat spadł Remusowi na dłoń. Profesor Sprout uśmiechnęła się do niego. 
- Gryffindor zyskuje czterdzieści punktów za pana Lupina, którego roślinki chyba polubiły. Dziwne, rzadko tak łatwo dają się przesadzać ludziom - powiedziała z uśmiechem. Wszyscy spojrzeli na niego z zazdrością i podziwem. Megan uniosła kciuk w górę, a Erick i Damien uśmiechnęli się szeroko.
- Remus jak chcesz, możesz wyjść i przygotować się do następnej lekcji. Zostało jeszcze pół godziny do przerwy.
- Dziękuję pani profesor - powiedział i, po umyciu rąk, wziął swoją torbę, i wyszedł z cieplarni, odprowadzany wieloma spojrzeniami. 
Nie, no... Super! Teraz wszyscy będą się zastanawiać czemu akurat mnie udało się tak ładnie je przesadzić. 
Remus poszedł do sowiarni i wysłał kwiatek, oraz korzeń wilkorostu mamie. Napisał krótki list, w którym poinformował ją, co to jest, co ma z tym zrobić i w jaki sposób to zdobył.
Gdy wychodził spojrzał na niebo. Było bezchmurnie, a słońce świeciło dość mocno, jak na marzec przystało. Było dość ciepło, także nikt nie chodził w kurtce, szaliku, czy czapce.
Usiadł na parapecie między dwoma kolumnami i zaczął czytać książkę. Przeszła obok niego profesor McGonagall, na początku go nie zauważając, ale po chwili wróciła się. 
- Panie Lupin! Co pan tutaj robi?! - Krzyknęła wściekła.
- Profesor Sprout pozwoliła mi wyjść i przygotować się do lekcji, ponieważ najszybciej przesadziłem wilkorosty - powiedział na jednym wydechu.
- Ah, więc tak. W takim razie przepraszam Lupin...
- Nic się nie stało - wpadł jej w słowo, ponieważ myślał, że nauczycielka nie chce nic więcej powiedzieć. 
- Z drugiej strony źle, ze tak dobrze ci poszło.
- Dlaczego?... A. No tak. Wiem, ale co miałem zrobić? - Zapytał nieporadnym głosem.
- Nic byś nie zrobił, te rośliny i tak by cię słuchały - McGonagall uśmiechnęła się. No dobrze, może się nie uśmiechnęła, ale do tego było bliżej niż dalej. - Także żegnam pana, panie Lupin i do zobaczenia na lekcjach.
- Do widzenia - powiedział patrząc, jak nauczycielka odchodzi. oparł głowę o kolumnę, zamknął książkę i siedział tak, dręcząc się tym, co może wyniknąć z tej niby niewinnej lekcji.
**
- JAK TY TO ZROBIŁEŚ?! - Peter był pełen podziwu. On, Syriusz i James siedzieli przed łóżkiem Remusa na podłodze, w okręgu.
- NIE WIEM - powiedział tak samo pełnym podziwu głosem, na co jego przyjaciele zaczęli się śmiać.
- Nieźle udajesz uczucia - powiedział Jim.
- No wiem - Remus udał wywyższający głos i machnął ręką.
Kolejny napad śmiechu.
- Wy jesteście serio nienormalni - powiedział Remus.
- Mówi to ktoś, kogo uwielbiają jakieś dziwne roślinki - Peter spojrzał na niego.
Syriusz przewrócił  się na plecy i zaczął machać nogami. Wszyscy zwijali się ze śmiechu.
Bo w rozbawieniu jest taki moment, w którym wszystko cię śmieszy.
**
Po odrobieniu zadań domowych wyszli na błonia. Niewiele osób to zrobiło, ponieważ zbierało się na burzę. Już nawet grzmiało kilka razy.
Szli do swojego drzewa. Peter jadł kanapkę z kurczakiem, Syriusz rzucał każdy znaleziony kamień, a James próbował je łapać. Próbował to złe słowo. On je zawsze łapał. Nawet te najmniejsze. Remus szedł najbardziej z tyłu i patrzył na nich. Jim złapał kamyk w dość ciekawy sposób, jednocześnie skacząc, a potem lądując i przewracając się na plecy. Syriusz uśmiechnął się i rzucił kolejny kamyk. Tym razem Jimmy złapał go lewą ręką, na co Peter wydał okrzyk podziwu. Remus patrzył na to z szerokim uśmiechem.
- Będziesz dobrym szukającym, Jimmy - powiedział.
James podbiegł do Remusa i przytulił go mocno.
- Dzięki - szepnął mu do ucha, a gdy się odsunął udał, że ociera łzę.
Remus zaczął się śmiać, a Syriusz rzucił kamieniem w głowę Jima. Jednak Remusowi udało się go złapać, zanim doleciał do celu.
- Tego więcej nie rób. Mógłby dostać w oko, gdyby się odwrócił - spojrzał na Syriego karcąco.
- Przepraszam mamciu.
Remus prychnął głośno.
- Hej, zobaczcie - powiedział Peter zaniepokojony.
Nad brzegiem jeziora siedziała pewna dziewczyna. Miała na sobie długą, czarną suknię, a w ręku trzymała krwistoczerwony kwiat. Była pochylona nad wodą. Płakała.
- Kto to? - Zapytał James prawie szeptem.
- Ja... - poczuł jej zapach - Megan! - zaczął się denerwować. Podbiegł do niej, a za nim Syriusz, James i ostatni Peter.
- Megan, co się stało? - Zapytał Remus.
Spojrzała w ich stronę dzikim wzrokiem. Miała rozmazane oczy.
- Nic. - Powiedziała szybko, wycierając łzę, która spływała po jej policzku.
- Oh, jasne. Mów - Syriusz uklęknął obok niej i, ze swoim talentem do kontaktów z płcią przeciwną, dotknął jej ramienia.
- Druga rocznica ich śmierci - skinęła głową w stronę zdjęcia, które było na kwiecie. Dwie dorosłe osoby. Kobieta z krótkimi, czerwonymi włosami i mężczyzna w czarnych włosach. Obydwoje uśmiechnięci.
- Twoi rodzice? - Zapytał Peter.
- Yhym - mruknęła jeszcze bardziej się kuląc, jeśli to w ogóle było możliwe.
Wrzuciła kwiatek do wody i zaczęła głośno płakać. Syriusz od razu pociągnął ją w swoją stronę i przytulił, siadając. Zaczęła bić go po klatce piersiowej, a Syriusz skrzywił się nieco. Musiała go za mocno uderzyć. Remus patrzył na nią ze zdziwieniem. Nigdy nie widział Megan płaczącej, smutnej... Zawsze była wesoła. Może raz zauważył jak się zdenerwowała. Ale nigdy nie płakała. Bo Megan nie okazuje uczuć. Oh, nie. Nie okazywała. Oni też usiedli. I siedzieli tak cicho nawet wtedy, kiedy zaczął padać deszcz.
- Nie martw się Meggy. Poradzisz sobie. Musisz - powiedział Syriusz,  tuląc ją mocno i nie przejmując się deszczem, moczącym jego włosy, i ubranie.




Myślę, że ta notka jest trochę lepsza niż poprzednia, co?
Wybaczcie mi braki w komentarzach na waszych blogach, w najbliższym czasie to odrobię ;)
Chciałabym też podziękować Alex i Lexy, które może czytają tego bloga, a może nie, ale na prawdę pomagają mi i dają dużo różnych głupich i zabawnych tekstów, które serio kiedyś wykorzystam.
Jeszcze raz dziękuję też tym, który komentują, a tych którzy czytają, a nie komentują, proszę, żeby jednak coś mi napisali. Miło by było :)
Mam jeszcze pytanie. Znacie jakieś ciekawe anime typu shōjo ? Albo coś o Huncwotach... ;)
Także mam nadzieję, że się podobało i żegnam was.
Do napisania!
Megan Lunaris Moony
< 4

piątek, 6 czerwca 2014

Rozdział 13.

- Remus błagam!
- Nie!
- No, ale...
- Nie James!
Siedząc w dormitorium James próbował odrobić pracę z transmutacji, ale nie szło mu to zbyt dobrze. Nawet wprost przeciwnie, wcale mu to nie wychodziło. Remus siedział na swoim łóżku i starał się czytać książkę, ale nie było mu dane przeczytać choćby jednego rozdziału.
- Dlaczego mi nie pomagasz?! - Krzyknął Jim nienaturalnym, udającym histerię głosem.
- Ponieważ, drogi Jamesie - zaczął spokojnie - masz. To. Zrobić. Sam. - skończył ostro.
- Jesteś okropny Remus. - powiedział Peter, siedzący na podłodze obok łóżka Remusa, żując gumę Drooblesa. Syriusz leżał obok Remusa z głową zwieszoną za łóżkiem i nogami opartymi o ścianę.
- Jim daj sobie spokój - powiedział rozbawionym głosem Syriusz.
- A-Ale ja muszę to mieć! McGonagall mnie zabije! Ukatrupi! Rozgniecie i będą mnie z podłogi zeskrobywać! Błagam!
- Ona jest kotem, a nie tyranozaurem czy słoniem. Nie rozgniecie cię. Co najwyżej podrapie, tudzież skoczy do gardła - Remus przetarł twarz dłonią, w geście rezygnacji.  Syriusz uśmiechnął się szeroko.
- No, a to jest bardzo pokrzepiające!
- Nie wiedziałem Syriuszu, że znasz takie słowo - powiedział Peter powoli i z lekka niewyraźnie ze względu na gumę w ustach.
- Uważaj, bo możesz się udławić. A tego byśmy wszyscy żałowali.
Zaczęli się śmiać, ale James nadal pamiętał o zadaniu z transmutacji. Syriusz spojrzał na niego znacząco, a potem skinął w stronę Remusa myśląc, że ten niczego nie widzi. Ale widział i zrozumiał, że Syriusz zamierza ukraść mu pergamin z pracą i zwyczajnie go przepisać. Nie zamierzał dać im tej satysfakcji, ale jednocześnie nie chciał, aby profesorka złościła się na jego przyjaciół. Postanowił, że pozwoli im osiągnąć to, co chcieli.
Był już wieczór, a Remus patrząc na zegarek, dowiedział się, że minęła dwudziesta. Wstał i już miał otworzyć drzwi do łazienki, kiedy nagle ktoś pociągnął go za ramie. Remus upadł na podłogę wyłożoną szkarłatną wykładziną, zdzierając sobie łokieć. Jednak po chwili rana się zrosła i nie została zauważona przez 'napastnika'jakim był Syriusz.
- A dzień dobry, proszę pana! - Powiedział rozbawionym głosem, z szerokim uśmiechem na ustach. - Dlaczego pan tak leży?
- Ponieważ, drogi panie, pan mnie pociągnął i upadłem. - Wyrazistość ironii, która wypływała z ust Remusa, bardzo rozśmieszyła jego przyjaciół.
- Ah, pan wybaczy. - Kontynuował Syriusz poważnym głosem - ale chcę się wykąpać pierwszy - dokończył bardzo szybko i już zwyczajnym tonem. Przeszedł nad Remusem, niby przypadkiem nadeptując mu na brzuch i wszedł do łazienki.
Remus leżał na ziemi jeszcze przez chwilę. Przejechał dłonią po podłodze, a gdy dotknął twarzy poraził go prąd. Naelektryzował się. Szybko potarł dłońmi o wykładzinę, po czym  rzucił się na Jamesa.
- Co ty... Aaaa! - Krzyknął Jim - To boli! Poraziłeś mnie! Puść idioto! Nie, aaa!
Peter śmiał się głośno, a z łazienki słychać było śmiech Syriusza.
- Tylko się nie utop! - Krzyknął Pete.
- Tego byśmy wszyscy żałowali - dodał Remus, siedząc na kolanach Jima.
- Zejdź. - Powiedział James, po czym zepchnął Remusa z siebie.
- Drugi raz na podłodze. Świetnie. Nie, żebym się skarżył, ale... CO JA WAM ZROBIŁEM, HMMM? - Krzyknął, wymachując rękoma.
- Nic. Idź do łazienki - powiedział Syriusz, wychodząc zza drzwi w pidżamie.
Remus poszedł się wykąpać, a gdy tylko zamknął za sobą drzwi, usłyszał, jak James wyciąga z jego torby zadanie z transmutacji. Uśmiechnął się i wszedł pod prysznic.
***
- POTTER, BLACK, LUPIN, PETTIGREW! - Krzyk profesor McGonagall przerwał ciszę panującą w klasie. - WSTAĆ!
Remus spiął się, James zwrócił oczy ku niebu, Syriusz westchnął, a Peter wciągnął szybko powietrze i wszyscy jednocześnie wstali.
- Czemu - zaczęła rzucając cztery kawałki pergaminu na stół - powiedzcie mi, czemu, wasze prace są takie same. Identyczne! Co do słowa! Dlaczego?!
- Bo... - zaczął Syriusz patrząc nauczycielce w oczy. - Bo robiliśmy to zadanie razem.
- Razem? - Zapytała ostro - A czy powiedziałam, że to jest praca grupowa?
- Nie, ale...
- To chyba nie oznacza, że nie możemy zrobić go razem, prawda? - Zaoponował James.
- Potter! Jak się do mnie odzywasz? Czyżbyś podważał mój autorytet?!
- Nie, proszę pani, nikt nie podważa pani autorytetu...
- Siadać. I nie przeszkadzać mi w lekcji. Bo pomyślę nad karą dla was.
Remus usiadł patrząc znacząco na Petera, który siedział obok niego. Naprzeciwko nich, siedzieli Jim i Syriusz.
Reszta lekcji upłynęła spokojnie.
***
Szli korytarzem rozmawiając.
- Bo widzisz Remmy, gdybyś mi pomógł, nie spisałbym tego - powiedział Jim.
- Tak. Zwal winę na mnie. Yhym...
Parsknęli śmiechem, chociaż Remusowi wcale nie było do śmiechu.Nie chciał żeby to się powtórzyło, ale jak przemówić im do rozsądku?
Szli szarym korytarzem rozmawiając. Mijali wiele ludzi. Gdy przechodzili obok jednego z wyjść na błonia. Przy drzewie stali Bellatrix, Lucjusz, Narcyza i Rudolf. Nierozłączni. Spojrzeli na nich, a Remus szybko odwrócił wzrok. Musieli obok nich przejść.
- Witaj kuzynie - powiedziała Bella.
- Oh, Bella! Tak bardzo za tobą - zaczął Syriusz udawanym, szczęśliwym głosem - nie tęskniłem - skończył mrożąc ją wzrokiem.
- Phi, bo to mnie obchodzi.
- Bello, po co z nim rozmawiasz? Nie marnuj sobie czasu na zdrajcę krwi. - Powiedziała Narcyza Black.
- Cyzia! Moja ulubiona kuzynka! - Krzyknął Syriusz.
- Nie udawaj, idioto.
Odeszli, ale zdążyli jeszcze usłyszeć, jak Lucjusz pyta Narcyzę o 'Cyzię'. Syriusz uśmiechnął się szeroko. Usiedli przy swoim drzewie. Remus wyciągnął książkę i zaczął ja czytać.
- Dlaczego moja rodzina jest taka głupia? - Zapytał Syriusz.
- Nie wiem. Ale ci współczuję - powiedział James.
- Macie coś do jedzenia? - Peter spojrzał po wszystkich.
- Nie. Pete, przed chwilą był obiad! - Krzyknął Syriusz.
Remus siedział oparty o pień drzewa, zagłębiając się w lekturę. Lecz znowu nie było mu dane zbyt wiele poczytać.
- Remus! - Usłyszał krzyk Megan.
- Tak? - Powiedział, nie podnosząc wzroku znad książki.
- Patrz na mnie, jak do ciebie mówię Lupin - pociągnęła go za włosy, stając obok niego. Nie miała na sobie mundurka, tylko spódniczkę, glany i jasną koszulę zapiętą pod szyję.
- Ojej... No co? - Spojrzał na nią.
- Co się stało na transmutacji? - Usiadła obok niego.
- Oni - skinął głową na zdziwionych przyjaciół - spisali ode mnie zadanie. W stu procentach. No, a profesor McGonagall to zauważyła.
- Od mądrego zawsze będą odpisywać. Także przestań się uczyć. Albo zacznij nosić kujonki, które ci dałam - powiedziała z uśmiechem.
- Pomyślę... - Chciał zacząć czytać dalej, ale Meggy wyrwała mu książkę.
- Nadal rozmawiamy - powiedziała.
- Błagam... Megan!
Rozmawiali jeszcze przez chwilę, potem Meg wstała, a gdy odeszła chłopcy zaczęli wypytywać, skąd Remus tak dobrze ją zna.
- I nie było nas, kiedy rozgrywała się wojna na jedzenie?! - Krzyknął Syriusz błagalnie, kiedy Remus opowiadał im, co działo się podczas świąt. Nie zamierzał powiedzieć im o tym, co stało się w sowiarni, ale większość może im opowiedzieć.
Także kiedy wracali, nadal rozmawiali, a w zasadzie Remus nadal toczył swoją opowieść.
Gdy wrócili do Pokoju Wspólnego, podbiegła do nich Dorcas, opowiadając Remusowi, jak to 'pobiła' Ericka. Remus zaczął się śmiać. Podeszły do nich koleżanki Dorcas - Lily, Eleanor i Agatha.
- Cześć! - Powiedziała Lily.
- Lily Evans? Ta dobra z eliksirów? Dlaczego się nie znamy? - Zapytał Jim.
- Bo nie mieliśmy okazji się poznać, James.
James uśmiechnął się szeroko. Rozmawiali chwilę, a potem chłopcy wrócili do sypialni. Przyszli do nich Damien i Erick. Peter, Syriusz i James bardzo ich polubili. Rozmawiali bardzo długo, a Remus już myślał o następnym dniu, ponieważ wiedział, że będzie mógł spać długo. Jutro sobota.



Siemka!
Jak tam humorki?
U mnie średnio :/
Wiem, że krótko, ale teraz weekend to może będzie ciekawiej. Nie wiem. Nie chcę przewidywać, co zrobią huncwoci. Za to chciałabym ich już przenieść klasę wyżej. Naprawdę bym chciała. Albo nawet więcej niż klasę, ale chcę z każdego roku mieć chociaż trochę rozdziałów. Także zobaczymy.
No i Remus będzie rósł razem z wami, bo nie zakończę bloga na końcu szkoły. Mam świetne pomysły na jego dorosłe życie.
Także blog będzie trwał długo. A przynajmniej takie mam zamiary. ;)
Miłego wieczoru!
Ja niedługo jadę na działkę.
Zawsze jak tam jestem i chodzę po lesie, to chcę żeby stało się coś ciekawego. Ale nic się nie dzieje. Nasz świat jest nudny, a szkoda.
Jestem wielką fanką nadnaturalności :D
Megan Lunaris Moony

czwartek, 5 czerwca 2014

Arty remusowe i huncwockie

To nie jest nowa notka, chociaż myślę, że takowa dzisiaj albo jutro zostanie wstawiona :)
Chciałam wam pokazać kilka naprawdę świetnych artów, niestety bez autorów, ponieważ ich nie znam. Chyba, że jest gdzieś podpis. Jedyne, co wiem, to które są od Virii ponieważ bardzo ją lubię ;))
Oto owe arty :

Słodcy huncwoci - zwierzaczki *,*
Idealni. Chociaż Remmy jest brzydki :/

Coś dla wolfstarowców takich jak ja ;))

Remus chce spać XD

Ciekawe jaka laska tam idzie... :F

Next wolfstar

Remus czytający książkę :D

Gif syriuszowy

Zawsze się śmieję, kiedy to widzę :D

Słodki Remmy *-*

Jim i Lilly

Remus i jego "- Merlinie, dlaczego..."

- Ladies... 

Syriusz. To mówi wszystko. Takie bożyszcze XD

Good boy :D

Ohhh, uwielbiam.

Jimmy

Mi się to podoba

Bardzo ładne.

Remus :D

Remus z dziewczyną XD 

Wzrok Lunia... Rozwala :D

Kąpiel Łapy

Nieładnie!

Fast food? :d

Niestety, najwięcej głosów na pana Pottera.

Wolfstar :D

Mam nadzieję, że się podobają :)
No i zapraszam chyba raczej jutro na nowy rozdział! :*
Megan Lunaris Moony