Siemka Wąchacze!
Jak życie? Bo u mnie... W porządku. Nie pisałam wam chyba nic o moim projekcie edukacyjnym? Nie... Chyba nie.
Więc... Poszło dobrze. Ale co mogło pójść źle, skoro nie było tam nic trudnego tylko czytanie z kartki? XD
Także może nie będę pisać o tym :D
Chciałam wam pokazać świetną piosenkę!
------ > Underground
Piosenka Adama Lamberta, którego kocham... Polecam też drugą jego piosenkę z tego nowego albumu - Ghost Town. Nie słucham radia, więc nie wiem, czy któraś z nich jest na playlistach... Wybaczcie XD
Teraz przejdźmy do bloga. Piszę to to coś bo mi się nudzi, ale mam otwarty rozdział! Piszę kolejny. Co prawda idzie mi to opornie, ale się staram :D
Teraz skończyła mi się wena... No ale jeszcze coś napiszę.
Opowiadanie odnośnie którego była ankieta zostanie wam udostępnione niedługo... I będzie ono fabularnie powiązane z kolejnym które też się niedługo pojawi :* W zasadzie to drugie to będzie seria. Mała i krótka. Ale myślę, że ciekawa.
I teraz zapraszam do odpowiadania na kolejną ankietę! Opo z AC? Somebody wants? Bo ja kocham tą grę i chciałam zrobić coś dziwnego i poznać ich wszystkich. Tak. Altaira, Ezia, Connora, Edwarda i Arna. I może Aveline. : 3 Oczywiście nie zabraknie tam Malika - moja miłość -, Leonarda - kolejna miłość - i Jamesa - jako faceta, nie będzie kobietą XD Myślę, że to fajny pomysł. Ale no zobaczymy.
Także post z "dupy" bo z nudów tak się kończy.
Do napisania!
niedziela, 17 maja 2015
czwartek, 7 maja 2015
Szkarłat jest moim ulubionym kolorem
Zmieeeerzch! Zmieeerzch!
Wiem, że pięć lat to dużo. Wiem. Ale nie potrafię pozbyć się uczucia, że przez ten tydzień odrobiliśmy ten czas. I, że teraz jest tak, jak wtedy, kiedy mieliśmy po dwanaście lat.
Kocham ciemne kolory. I dlatego cieszę się, że właśnie w takich kolorach utrzymany był mój pokój. Granatowe ściany idealnie pasowały do czarnych mebli. Gdzieniegdzie można było dostrzec jakiś jasny szczegół, ale i tak było tu mrocznie. Moi opiekunowie kupili dom na skraju miasta. Duży, jednorodzinny.
Niewiele pamiętam z czasów, kiedy ojciec oddał mnie do domu dziecka. Wiem, że kiedy zaadoptowali mnie państwo Jones, miałem być ich jedynym dzieckiem. Ale po roku urodził się Ben. I bałem się, że mnie oddadzą. Ale nie. Zostałem. Zabawne, że mój własny ojciec nie potrafił pokochać mnie tak, jak zrobił to Andrew Jones.
Cały ten tydzień spotykałem się z Remusem i Ethanem. Do tego często przychodziły Megan, którą polubiłem, chociaż jest nieźle walnięta. Alex. Merlinie drogi, ona jest bardzo sceptyczna i dziwna. Czyli też ją polubiłem. I Lexy… Lexy jest ładna. Ma śliczny głos. Jest zabawna. Ma ładne oczy. Jest przyjacielska. Ma idealną figurę.
- Chwila. Dlaczego akurat jej poświęcam tyle uwagi? - Zdziwiłem się. - Prawdę mówiąc, nie wiem nawet, czy ma chłopaka.
Prychnąłem.
- Na pewno ma! Jest zbyt śliczna, żeby być singielką.
I wtedy to do mnie dotarło. Wpadłem.
- Hej, Syriusz. Znasz ją od tygodnia! To... Nie ma sensu.
Telefon. Mój ukochany, szary Samsung. Ale chwila, czy jest sens im mówić? Informować chłopaków o czymś, co nawet nie jest pewne? Nie. Bez sensu.
Oh, mój czarny suficie. Cieszę się, że tu jesteś, bo wydajesz się być idealnym punktem, w który mogę się wgapiać i bez przeszkód myśleć o Lexy. Czarny, czarny, czarny...
***
- Tak została na noc, ale kurcze, Remus, to nie oznacza... - Ethan tłumaczył się z tego, co powiedział. Alex została u niego na noc.
- Jasne, jasne! - Krzyknąłem targając jego kasztanowe włosy.
Szliśmy lasem. Zewsząd napierał na mnie jasny, zielony kolor.
- Nie tłumacz się, Eth. Tylko winni się tłumaczą - Remus uśmiechnął się. Ethanowi nie było do śmiechu.
- Ale wy jesteście pojebani. Spaliśmy osobno. Ja u moich rodziców. Teraz ich przecież nie ma - i po chwili zdał sobie sprawę, że powiedział za dużo.
- Nie ma ich, co? - Podchwyciłem od razu.
- No, to... Mogliście spać osobno, jasne! Temu nie przeczę - Remus chyba zamierzał umrzeć. - Ale co robiliście wcześniej, to już inna bajka.
Ethan miotał piorunami z oczu. A Remus brnął dalej.
- Bajeczka dla dorosłych.
'Uuuu... Przegiąłeś' pomyślałem wiedząc, że mnie słyszy. Spojrzał na mnie uradowanym i pełnym triumfu wzrokiem.
- Lupin. Umrzesz. - Powiedział Eth powoli. - A twoja śmierć będzie powolna i bolesna!
I rzucił się na niego. Przewrócili się. Cóż, ze smutkiem stwierdziłem, że wyglądało to jak zwykła, przyjacielska bójka. A liczyłem na coś ciekawszego.
- Będziecie brudni. Remus już ma zieloną koszulkę - powiedziałem, kiedy Remmy usiadł na biodrach Ethana, tak jak wcześniej zrobił to on.
Wtedy Eth podciął mi nogę i spadłem na plecy wilkołaka. A Ethan zrozumiał, że popełnił błąd, bo leżeli na nim dwaj dość ciężcy chłopacy. I zaczęliśmy "bić się" we trójkę. I wszyscy mieli brudne ubrania.
- Ekhm - ktoś chrząknął.
Odwróciłem się. Lexy.
Miała ciemnozielone, długie spodnie, szkarłatną koszulkę i czerwoną bluzę.
- Siemka! - Powiedzieliśmy w zasadzie wsyscy, nie licząc Ethanowego "Siemczix", które (z tego co wiem) ukradł od Alex.
Potem każdy wstał.
- Dlaczego leżeliście na ziemi? - Zapytała, śmiejąc się.
- Bo oni - Ethan wskazał na nas - zasługiwali na karę.
- Dobrze, że Megan tu nie ma. Jej przez myśl przeszłoby milion innych kar, jakie mogłby zrobić chłopak innemu chłopakowi - stwierdziła. Ethan parsknął śmiechem, Remus przetarł twarz dłonią, a ja... Nie załapałem.
- Hę? - Zapytałem, patrząc na Lexy.
- Megan uwielbia yaoi. I gejów. I ogląda yaoi. I te milion innych kar... Chyba rozumiesz - 'To Lexy miała odpowiedzieć, nie ty Lupin!'. Nie powiedziałem tego na głos.
- Rozumiem. - Bo zrozumiałem. Fuj. - Megan jest zdrowo pierdolnięta. Z resztą Alex też. Wszyscy z nas są.
Dobrze, że dodałem to ostatnie zdanie, bo Remus i Ethan byli już gotowi do dalszej walki. Tym razem w obronie swoich ukochanych.
- Może chodźmy... Do Moonrine? - Zaproponował Remus.
- Zadzwonię do dziewczyn - powiedziała Lexy uśmiechając się słodko. Kurcze, jak bardzo chciałbym, żeby do mnie się tak uśmiechała!
Lex poszła do przodu, a my zostaliśmy.
- Syri? - Głos Ethana przy moim uchu był przerażająco konspiracyjny.
- Hmm...?
- Czemu pożerasz ją wzrokiem? - Wskazał podbródkiem na Lexy, mocno gestykulującą jedną ręką. W drugiej trzymała telefon. Czerwony. Chyba tak jak ja.
- Ja wcale...
- Jasne, jasne! - Remus objął mnie w pasie. Wskazał dłonią gdzieś w dal. - Patrz. Widzisz siebie i Lexy całujących się gdzieś w zakamarku naszej skoły?
- Nie. - Powiedziałem, ale jednak wyobraziłem to sobie.
- Kłamiesz - Ethan nadal stał tuż za mną i szeptał mi do ucha. Czułem jego oddech na szyi. Zarzucił mi ręce na barki. Teraz byliśmy plątaniną kończyn.
- Nie kłamię. Nie widzę nic takiego, bo nic takiego się nie wydarzy. Lexy jest zbyt śliczna, żeby nie mieć chłopaka, więc… - Syriuszu Orionie Black. Mówisz za dużo.
- No taak... - Szepnął Eth.
- Zbyt śliczna... - Zakończył Remm, takim samym szeptem, nadal mając podniesioną lewą rękę (prawą mnie obejmował).
- A tym razem, co robicie? - Lexy odwróciła się i patrzyła na nas dziwnie.
- Rozmawiamy na bardzo ważny temat - Ethan uśmiechnął się, stając obok mnie.
- Czyli...?
- Nieważne! - Powiedziałem, podnosząc ręce i idąc przed siebie - Nieważne. Nieważne! Chodźmy już do Moonrine! Dzwoniłaś do dziewczyn. I co? Przyjdą?
- Tak - Lexy uśmiechnęła się szyderczo - Zaraz tam będą, pospieszmy się.
Wtedy przestałem zawracać sobie głowę głupią zielenią. Zwracałem uwagę tylko na szkarłatne oczy i czerwone usta mojej koleżanki, kiedy szła obok mnie i opowiadała o filmie, który obejrzała. Moja... Koleżanka?...
Kolorystyka w Moonrine świetnie oddawała mroczność tego miejsca. Czarny, czerwony i szary. Wyglądało to co najmniej świetnie.
Siedzieliśmy na zwykłym dla nas miejscu, popijając brązowawe cappuccino lub, jak w przypadku Megan, latté. Cieszyłem się, że dane mi było stać się członkiem tej malutkiej subkultury, którą wytworzyli moi przyjaciele. Przynajmniej pięć razy w tygodniu chodzili do Moonrine, codziennie do Lunare Libri - biblioteki nadnaturalnych - i kilka razy w tygodniu zasiadali do komputera, przy biurku obłożonym starymi księgami, żeby stworzyć "Księgę Symboli". Z tego co dowiedziałem się od chłopaków, dziewczyny pracowały też nad "Nadnaturalną księgą nadnaturalności". To było niesamowite i momentami nie mogłem uwierzyć, że jestem częścią tego wszystkiego.
- Już trochę zrobiliśmy. Przewertowałyśmy mega dużo książek i dotarłyśmy na krańce internetów.- zaczęła Alex.
- Tak. Mamy już wampiry, wilkołaki, anioły, demony, pół wampiry, lykan... Niedługo zajmiemy się obdarzonymi i ich odgałęzieniami. - Dodała Megan.
- A to chyba zajmie najdłużej. Ich jest bardzo dużo, także potrzeba będzie dużo książek. Bo myślę, że chyba tego w internecie nie będzie... - zamyśliła się Lexy.
Spojrzałem na nią z ukosa. I westchnąłem wiedząc, że nigdy nie będę mógł powiedzieć co do niej czuję.
- Co jest Syri? - Zapytała.
- Nic - powiedziałem, siląc się na uśmiech.
'Brawo, uśmiechnąłeś się do niej' powiedział Remus w mojej głowie.
- Dobra, nieważne. Chodźmy na polankę, co? - Powiedziała Megan.
- Tak! - Alex się ucieszyła.
My zaczęliśmy się śmiać.
- A wy co macie tyle energii? - Zapytał Eth.
Wzruszyły ramionami. Wszystkie trzy w tym samym momencie.
- Idźmy, więc - powiedziałem, wstając.
Poszliśmy.
Na ulicy było szaro. Nie dlatego, że padało, czy była mgła. Po prostu była utrzymana w szarych barwach.
***
Znowu zieleń. Tym razem jaśniejsza i z przerwami na pomarańcz oraz czerwień. Siedzieliśmy na polance - kolejnym miejscu, w którym przesiadywały Dzieci Nocy. Czyli my. Nasza szóstka.
- Mam ciućki - powiedział Remus. Wyciągnął z torby, którą miał ze sobą dwie mleczne czekolady, kawowe cukierki i żelki.
- Yay! - Krzyknęła Megan i usiadła na skrzyżowane nogi Remusa. - Mniam.
On uśmiechnął się szeroko i objął ją.
Alex i Ethan też siedzieli przytuleni, i co chwila wymieniali pocałunki. Lexy siedziała obok mnie, śmiejąc się z nich. Zaczęliśmy pożerać kolorowe cukierki. Kto jak kto, ale Remus miał po prostu talent do wybierania słodyczy. Zawsze trafiał na pyszne.
- Ten jest dobry - stwierdziłem biorąc czwartego już, niebieskiego żelka.
- Hmm...? - Mruknęła Lexy. Wzięła reklamówkę z żelkami i z wytkniętym językiem szukała niebieskiego. - Rzeczywiście. Pyszny. - Powiedziała, kiedy już go znalazła i zjadła.
Uśmiechnąłem się i z "bananem" na ustach położyłem się. Wgapiałem się w niebieskie niebo.
***
Siedzieliśmy u Ethana. Jego pokój miał czerwone ściany i ciemno brązowe meble. Siedzieliśmy na łóżku.
- No, gadaj Syriusz. Co się dzieje - zaczął Remus. Tym razem nie po to, żeby mnie zdenerwować, a po to, żeby pomóc. Wywnioskowałem to z jego tonu.
- Ale z czym? Nic się nie dzieje... - Powiedziałem.
- Syriusz... - Ethan przetarł twarz dłonią. Westchnąłem.
- No... Bo... Ja... No... L-lexy... - Co się ze mną działo? Nie potrafiłem się przyznać do tego, co czułem?
- Oj, chłopaku... - Remus oparł głowę na moich kolanach, kładąc się. Ethan patrzał na mnie niby poważnie, ale jednak z uśmiechem.
- Nawet nie możesz się wysłowić, co? Hmm... - Powiedział.
Westchnąłem ze zrezygnowaniem i rozłożyłem ręce.
- I co zamierzasz z tym zrobić? - Tym razem Remus przejął inicjatywę.
- Huh... Nie wiem. Ja... Ona ma chłopaka?
- Nie wiem. Skąd mam wiedzieć? No, ale... Chyba nie. Przecież zawsze jest z nami.
- Czekaj - Ethan wyciągnął telefon.
- Nie! Nie dzwoń...
- Nie do Lexy, tylko do Alex.
I zadzwonił.
^- Słucham?^ idealnie słyszałem głos Alex przez telefon.
- Al, kochanie... Mam pytanie. Czy Lexy ma chłopaka? - Eth błądził wzrokiem po pokoju.
^- Nie. A co?^
- Potrzebuję wiedzieć. Nieważne. Kocham cię. Pa!
I rozłączył się.
- Słyszałeś. - Spojrzał na mnie uradowany.
- No.
Remus nagle poderwał się i złapał mnie za głowę. Ethan przybliżył się i zaczął mnie gilgotać.
- No to dajesz Syri, dajesz! - Krzyknęli obydwaj jednocześnie.
Przez to, że byłem zamknięty w ich uścisku widziałem tylko niebieski i brązowy - kolory ich koszulek.
Przypomniał mi się kolor oczu Lexy. Od dziś szkarłat jest moim ulubionym kolorem.
To będzie totalny Zmieeerzch!
Czyli ogółem dedykuję to Dominice Strymińskiej, bo powiedziała, że to ZMIEEERZCH! XD
Tak. Bo to takie troszku będzie.
Chcielibyście zobaczyć opisy moich postaci? Tych, którymi posługuję się wszędzie i jeśli będę kontynuować praktykowanie tego wstawiania wam różnych opowiadań tu, to raczej fajniej by wam było, gdybyście mieli ich opisy.
Co wy na to? :D
Kilka postaci się pokryje z tymi na blogu, ale tylko kilka. Jedna będzie miała takie samo imię i nazwisko, ale to kompletnie inna osoba!! Nie kojarzyć jej z tą tutaj ani trochę!! No.
To czytajcie :D
Zachęcam do dalszego brania udziału w ankiecie z prawej na dole. Przydadzą się odpowiedzi ;*
______________________________________________________________________________
Typ: seria opowiadań - Seria Zmysłowa
Gatunek: Fantasy
Fandom: --
Bohaterowie: Syriusz Black, Lexy Darkness, Remus Lupin, Megan Night, Ethan Wate, Alex Midnight
Gatunek: Fantasy
Fandom: --
Bohaterowie: Syriusz Black, Lexy Darkness, Remus Lupin, Megan Night, Ethan Wate, Alex Midnight
Zastrzeżenia: przekleństwo... I ogólnie lekkie wulgaryzmy
Informacje dodatkowe: W ' ' pisane są myśli, lub rozmowy telepatyczne, w ^ ^ pisane są rozmowy telefoniczne, i serio wiem, że pięć godzin to za mało, żeby nadrobić pięć lat, ale na potrzeby opowiadania... Nagnijmy rzeczywistość. Przecież każdy z nas czasem to robi ;)
______________________________________________________________________________
Wiem, że pięć lat to dużo. Wiem. Ale nie potrafię pozbyć się uczucia, że przez ten tydzień odrobiliśmy ten czas. I, że teraz jest tak, jak wtedy, kiedy mieliśmy po dwanaście lat.
Kocham ciemne kolory. I dlatego cieszę się, że właśnie w takich kolorach utrzymany był mój pokój. Granatowe ściany idealnie pasowały do czarnych mebli. Gdzieniegdzie można było dostrzec jakiś jasny szczegół, ale i tak było tu mrocznie. Moi opiekunowie kupili dom na skraju miasta. Duży, jednorodzinny.
Niewiele pamiętam z czasów, kiedy ojciec oddał mnie do domu dziecka. Wiem, że kiedy zaadoptowali mnie państwo Jones, miałem być ich jedynym dzieckiem. Ale po roku urodził się Ben. I bałem się, że mnie oddadzą. Ale nie. Zostałem. Zabawne, że mój własny ojciec nie potrafił pokochać mnie tak, jak zrobił to Andrew Jones.
Cały ten tydzień spotykałem się z Remusem i Ethanem. Do tego często przychodziły Megan, którą polubiłem, chociaż jest nieźle walnięta. Alex. Merlinie drogi, ona jest bardzo sceptyczna i dziwna. Czyli też ją polubiłem. I Lexy… Lexy jest ładna. Ma śliczny głos. Jest zabawna. Ma ładne oczy. Jest przyjacielska. Ma idealną figurę.
- Chwila. Dlaczego akurat jej poświęcam tyle uwagi? - Zdziwiłem się. - Prawdę mówiąc, nie wiem nawet, czy ma chłopaka.
Prychnąłem.
- Na pewno ma! Jest zbyt śliczna, żeby być singielką.
I wtedy to do mnie dotarło. Wpadłem.
- Hej, Syriusz. Znasz ją od tygodnia! To... Nie ma sensu.
Telefon. Mój ukochany, szary Samsung. Ale chwila, czy jest sens im mówić? Informować chłopaków o czymś, co nawet nie jest pewne? Nie. Bez sensu.
Oh, mój czarny suficie. Cieszę się, że tu jesteś, bo wydajesz się być idealnym punktem, w który mogę się wgapiać i bez przeszkód myśleć o Lexy. Czarny, czarny, czarny...
***
- Tak została na noc, ale kurcze, Remus, to nie oznacza... - Ethan tłumaczył się z tego, co powiedział. Alex została u niego na noc.
- Jasne, jasne! - Krzyknąłem targając jego kasztanowe włosy.
Szliśmy lasem. Zewsząd napierał na mnie jasny, zielony kolor.
- Nie tłumacz się, Eth. Tylko winni się tłumaczą - Remus uśmiechnął się. Ethanowi nie było do śmiechu.
- Ale wy jesteście pojebani. Spaliśmy osobno. Ja u moich rodziców. Teraz ich przecież nie ma - i po chwili zdał sobie sprawę, że powiedział za dużo.
- Nie ma ich, co? - Podchwyciłem od razu.
- No, to... Mogliście spać osobno, jasne! Temu nie przeczę - Remus chyba zamierzał umrzeć. - Ale co robiliście wcześniej, to już inna bajka.
Ethan miotał piorunami z oczu. A Remus brnął dalej.
- Bajeczka dla dorosłych.
'Uuuu... Przegiąłeś' pomyślałem wiedząc, że mnie słyszy. Spojrzał na mnie uradowanym i pełnym triumfu wzrokiem.
- Lupin. Umrzesz. - Powiedział Eth powoli. - A twoja śmierć będzie powolna i bolesna!
I rzucił się na niego. Przewrócili się. Cóż, ze smutkiem stwierdziłem, że wyglądało to jak zwykła, przyjacielska bójka. A liczyłem na coś ciekawszego.
- Będziecie brudni. Remus już ma zieloną koszulkę - powiedziałem, kiedy Remmy usiadł na biodrach Ethana, tak jak wcześniej zrobił to on.
Wtedy Eth podciął mi nogę i spadłem na plecy wilkołaka. A Ethan zrozumiał, że popełnił błąd, bo leżeli na nim dwaj dość ciężcy chłopacy. I zaczęliśmy "bić się" we trójkę. I wszyscy mieli brudne ubrania.
- Ekhm - ktoś chrząknął.
Odwróciłem się. Lexy.
Miała ciemnozielone, długie spodnie, szkarłatną koszulkę i czerwoną bluzę.
- Siemka! - Powiedzieliśmy w zasadzie wsyscy, nie licząc Ethanowego "Siemczix", które (z tego co wiem) ukradł od Alex.
Potem każdy wstał.
- Dlaczego leżeliście na ziemi? - Zapytała, śmiejąc się.
- Bo oni - Ethan wskazał na nas - zasługiwali na karę.
- Dobrze, że Megan tu nie ma. Jej przez myśl przeszłoby milion innych kar, jakie mogłby zrobić chłopak innemu chłopakowi - stwierdziła. Ethan parsknął śmiechem, Remus przetarł twarz dłonią, a ja... Nie załapałem.
- Hę? - Zapytałem, patrząc na Lexy.
- Megan uwielbia yaoi. I gejów. I ogląda yaoi. I te milion innych kar... Chyba rozumiesz - 'To Lexy miała odpowiedzieć, nie ty Lupin!'. Nie powiedziałem tego na głos.
- Rozumiem. - Bo zrozumiałem. Fuj. - Megan jest zdrowo pierdolnięta. Z resztą Alex też. Wszyscy z nas są.
Dobrze, że dodałem to ostatnie zdanie, bo Remus i Ethan byli już gotowi do dalszej walki. Tym razem w obronie swoich ukochanych.
- Może chodźmy... Do Moonrine? - Zaproponował Remus.
- Zadzwonię do dziewczyn - powiedziała Lexy uśmiechając się słodko. Kurcze, jak bardzo chciałbym, żeby do mnie się tak uśmiechała!
Lex poszła do przodu, a my zostaliśmy.
- Syri? - Głos Ethana przy moim uchu był przerażająco konspiracyjny.
- Hmm...?
- Czemu pożerasz ją wzrokiem? - Wskazał podbródkiem na Lexy, mocno gestykulującą jedną ręką. W drugiej trzymała telefon. Czerwony. Chyba tak jak ja.
- Ja wcale...
- Jasne, jasne! - Remus objął mnie w pasie. Wskazał dłonią gdzieś w dal. - Patrz. Widzisz siebie i Lexy całujących się gdzieś w zakamarku naszej skoły?
- Nie. - Powiedziałem, ale jednak wyobraziłem to sobie.
- Kłamiesz - Ethan nadal stał tuż za mną i szeptał mi do ucha. Czułem jego oddech na szyi. Zarzucił mi ręce na barki. Teraz byliśmy plątaniną kończyn.
- Nie kłamię. Nie widzę nic takiego, bo nic takiego się nie wydarzy. Lexy jest zbyt śliczna, żeby nie mieć chłopaka, więc… - Syriuszu Orionie Black. Mówisz za dużo.
- No taak... - Szepnął Eth.
- Zbyt śliczna... - Zakończył Remm, takim samym szeptem, nadal mając podniesioną lewą rękę (prawą mnie obejmował).
- A tym razem, co robicie? - Lexy odwróciła się i patrzyła na nas dziwnie.
- Rozmawiamy na bardzo ważny temat - Ethan uśmiechnął się, stając obok mnie.
- Czyli...?
- Nieważne! - Powiedziałem, podnosząc ręce i idąc przed siebie - Nieważne. Nieważne! Chodźmy już do Moonrine! Dzwoniłaś do dziewczyn. I co? Przyjdą?
- Tak - Lexy uśmiechnęła się szyderczo - Zaraz tam będą, pospieszmy się.
Wtedy przestałem zawracać sobie głowę głupią zielenią. Zwracałem uwagę tylko na szkarłatne oczy i czerwone usta mojej koleżanki, kiedy szła obok mnie i opowiadała o filmie, który obejrzała. Moja... Koleżanka?...
Kolorystyka w Moonrine świetnie oddawała mroczność tego miejsca. Czarny, czerwony i szary. Wyglądało to co najmniej świetnie.
Siedzieliśmy na zwykłym dla nas miejscu, popijając brązowawe cappuccino lub, jak w przypadku Megan, latté. Cieszyłem się, że dane mi było stać się członkiem tej malutkiej subkultury, którą wytworzyli moi przyjaciele. Przynajmniej pięć razy w tygodniu chodzili do Moonrine, codziennie do Lunare Libri - biblioteki nadnaturalnych - i kilka razy w tygodniu zasiadali do komputera, przy biurku obłożonym starymi księgami, żeby stworzyć "Księgę Symboli". Z tego co dowiedziałem się od chłopaków, dziewczyny pracowały też nad "Nadnaturalną księgą nadnaturalności". To było niesamowite i momentami nie mogłem uwierzyć, że jestem częścią tego wszystkiego.
- Już trochę zrobiliśmy. Przewertowałyśmy mega dużo książek i dotarłyśmy na krańce internetów.- zaczęła Alex.
- Tak. Mamy już wampiry, wilkołaki, anioły, demony, pół wampiry, lykan... Niedługo zajmiemy się obdarzonymi i ich odgałęzieniami. - Dodała Megan.
- A to chyba zajmie najdłużej. Ich jest bardzo dużo, także potrzeba będzie dużo książek. Bo myślę, że chyba tego w internecie nie będzie... - zamyśliła się Lexy.
Spojrzałem na nią z ukosa. I westchnąłem wiedząc, że nigdy nie będę mógł powiedzieć co do niej czuję.
- Co jest Syri? - Zapytała.
- Nic - powiedziałem, siląc się na uśmiech.
'Brawo, uśmiechnąłeś się do niej' powiedział Remus w mojej głowie.
- Dobra, nieważne. Chodźmy na polankę, co? - Powiedziała Megan.
- Tak! - Alex się ucieszyła.
My zaczęliśmy się śmiać.
- A wy co macie tyle energii? - Zapytał Eth.
Wzruszyły ramionami. Wszystkie trzy w tym samym momencie.
- Idźmy, więc - powiedziałem, wstając.
Poszliśmy.
Na ulicy było szaro. Nie dlatego, że padało, czy była mgła. Po prostu była utrzymana w szarych barwach.
***
Znowu zieleń. Tym razem jaśniejsza i z przerwami na pomarańcz oraz czerwień. Siedzieliśmy na polance - kolejnym miejscu, w którym przesiadywały Dzieci Nocy. Czyli my. Nasza szóstka.
- Mam ciućki - powiedział Remus. Wyciągnął z torby, którą miał ze sobą dwie mleczne czekolady, kawowe cukierki i żelki.
- Yay! - Krzyknęła Megan i usiadła na skrzyżowane nogi Remusa. - Mniam.
On uśmiechnął się szeroko i objął ją.
Alex i Ethan też siedzieli przytuleni, i co chwila wymieniali pocałunki. Lexy siedziała obok mnie, śmiejąc się z nich. Zaczęliśmy pożerać kolorowe cukierki. Kto jak kto, ale Remus miał po prostu talent do wybierania słodyczy. Zawsze trafiał na pyszne.
- Ten jest dobry - stwierdziłem biorąc czwartego już, niebieskiego żelka.
- Hmm...? - Mruknęła Lexy. Wzięła reklamówkę z żelkami i z wytkniętym językiem szukała niebieskiego. - Rzeczywiście. Pyszny. - Powiedziała, kiedy już go znalazła i zjadła.
Uśmiechnąłem się i z "bananem" na ustach położyłem się. Wgapiałem się w niebieskie niebo.
***
Siedzieliśmy u Ethana. Jego pokój miał czerwone ściany i ciemno brązowe meble. Siedzieliśmy na łóżku.
- No, gadaj Syriusz. Co się dzieje - zaczął Remus. Tym razem nie po to, żeby mnie zdenerwować, a po to, żeby pomóc. Wywnioskowałem to z jego tonu.
- Ale z czym? Nic się nie dzieje... - Powiedziałem.
- Syriusz... - Ethan przetarł twarz dłonią. Westchnąłem.
- No... Bo... Ja... No... L-lexy... - Co się ze mną działo? Nie potrafiłem się przyznać do tego, co czułem?
- Oj, chłopaku... - Remus oparł głowę na moich kolanach, kładąc się. Ethan patrzał na mnie niby poważnie, ale jednak z uśmiechem.
- Nawet nie możesz się wysłowić, co? Hmm... - Powiedział.
Westchnąłem ze zrezygnowaniem i rozłożyłem ręce.
- I co zamierzasz z tym zrobić? - Tym razem Remus przejął inicjatywę.
- Huh... Nie wiem. Ja... Ona ma chłopaka?
- Nie wiem. Skąd mam wiedzieć? No, ale... Chyba nie. Przecież zawsze jest z nami.
- Czekaj - Ethan wyciągnął telefon.
- Nie! Nie dzwoń...
- Nie do Lexy, tylko do Alex.
I zadzwonił.
^- Słucham?^ idealnie słyszałem głos Alex przez telefon.
- Al, kochanie... Mam pytanie. Czy Lexy ma chłopaka? - Eth błądził wzrokiem po pokoju.
^- Nie. A co?^
- Potrzebuję wiedzieć. Nieważne. Kocham cię. Pa!
I rozłączył się.
- Słyszałeś. - Spojrzał na mnie uradowany.
- No.
Remus nagle poderwał się i złapał mnie za głowę. Ethan przybliżył się i zaczął mnie gilgotać.
- No to dajesz Syri, dajesz! - Krzyknęli obydwaj jednocześnie.
Przez to, że byłem zamknięty w ich uścisku widziałem tylko niebieski i brązowy - kolory ich koszulek.
Przypomniał mi się kolor oczu Lexy. Od dziś szkarłat jest moim ulubionym kolorem.
Dzięki za przeczytanie!
Komentarz?
Komentarz?
Opinia?
Odpowiedź na moje pytanie?
A może chociaż odpowiedź na ankietę?
Cokolwiek, proszę!
Siemka i do następnego! :)
Lunaris
Odpowiedź na moje pytanie?
A może chociaż odpowiedź na ankietę?
Cokolwiek, proszę!
Siemka i do następnego! :)
Lunaris
niedziela, 3 maja 2015
Rozdział 29.
Ja już nie wiem, gdzie pisać informacje ogólne. U góry, czy na dole... XD
Notka jest, jak być miała. Niedługo możecie spodziewać się kolejnej części Serii Zmysłowej, jak i innego opowiadania. Nadal szukam weny na to coś z Assassin's Creed... I nadal nie mogę tej weny znaleźć.
Mam pytanie do tych, którzy także piszą blogi. Jak piszecie wasze notki? Chodzi mi tu o to, czy piszecie w wordzie, a potem wklejacie do Bloggera, czy może wolicie kartkę i długopis - i ból ręki, a potem kilkugodzinne przepisywanie XD. Bo ja piszę w wordzie i zawsze zastanawiam się jakiej czcionki użyć. Zazwyczaj jest to typowy Times New Roman 13,5 pkt... Ale nie wiem. Liczę na odpowiedzi :*
Prosz. Rozdział, który mi osobiście się podoba. :)
Ps. Ten rozdział ma 4,5 strony :*
- Wilkołak. Pół człowiek pół wilk – zaczęła mówić Aurelia. Syriusz uśmiechnął się. Połknęła haczyk. – Znani są od dawien dawna. Po tej wielkiej epidemii i już po tym, kiedy uznano ich za odrębną rasę, niektórzy chcieli ich wytępić. Oczywiście, kto to był? Nocni łowcy i Tropiciele nadal uznawali ich za potwory, demony i tak dalej. I dlatego, że ogólnie rzecz biorąc powstali od demonów tak jak wampiry… Te rasy się nienawidzą.
Syriusz pokiwał głową. W końcu się dowiedział, dlaczego wampiry i wilkołaki tak ze sobą rywalizują! To było piękne. Uśmiechnął się.
- Ale wilkołaki… No podstawy na pewno wiesz. Zmieniają się podczas pełni w coś pomiędzy człowiekiem, a wilkiem. Poza pełnią mają zdolność przemiany w wilka. Wyczulone zmysły tym bardziej słuch i węch. Szybsze ruchy, lepszy metabolizm, większa zwinność, lepsza koncentracja. Ale z drugiej strony łatwiej się denerwują i po tej właściwej przemianie nie mogą dotykać srebrnych przedmiotów i…
Syriusz spojrzał na nią.
- Właściwa przemiana? – Zapytał.
- Tak. Przechodzą ją w wieku 15., 16. lat. Wtedy zaczynają reagować na srebro, a przed pełnią… No inaczej się zachowują – wytłumaczyła.
- A jakie są ogólnie cechy charakterystyczne dla wilkołaków? – To najbardziej go interesowało. Bał się tylko, że nauczycielka zrozumie, czemu o to pyta.
- Jasne, miodowo-złote oczy. Lekko wystające kły. Spostrzegawczość. Wybitna łatwość w nauce. W ogóle budowa ciała. Mięśnie i te sprawy – zaśmiała się. – To chyba wszystko. Takie najważniejsze. Czemu w ogóle się tak tym interesujesz? – Spojrzała na niego podejrzliwie.
Syriusz zaczął się denerwować.
- Bo, no… Po prostu… Chciałem – znowu go oświeciło. Zdał sobie tylko sprawę, że konsekwencje będą tragiczne. – O wszystkich rasach posłuchać. Może pani powiedzieć teraz coś o wampirach? – Zapytał, udając przejętego.
- Oczywiście – ucieszyła się. – Wampiry też powstały od demonów…
Syriusz wiedział, że będzie tutaj siedział bardzo długo.
***
Stali przed klasą eliksirów. James zastanawiał się, jak wziąć z lekcji. Wymyślili, więc z Syriuszem typową i jakże prostą sytuację – Syriusz wrzuci coś Jamesowi do kociołka, który wybuchnie mu w twarz. Potem uda się ‘do pielęgniarki’.
- Nad czym tak myślisz, James? – Zapytał Remus.
- Nad quidditchem. Zastanawiam się, to wygra nadchodzący mecz. Walia, czy Francja – odpowiedział. Rzeczywiście myślał nad tym rano.
- Francja. Oni mają lepszego szukającego – stwierdził Syriusz.
- A co z Kennedym? Nie zapominaj o nim. To jeden z lepszych ścigających na świecie! Walia ma ten plus…
- Ale francuzi mają Gauthiera, on jest dobrym obrońcą – wtrącił Peter.
- Właśnie. To będzie pojedynek! Kennedy i Gauthier… To będzie świetne! – Syriusz klasnął w dłonie.
- Tak. Chcę już wiedzieć, kto wygra – powiedział Jim.
Remus spojrzał na nich i parsknął śmiechem.
- Syriusz, a gdzie ty byłeś wczoraj? Tak długo… - Zapytał.
Black spojrzał na niego. James i Peter wiedzieli, że poszedł do profesorki Auditore, ale Remus nie mógł się dowiedzieć.
- Chodziłem po błoniach – Syriusz wzruszył ramionami. – Wiem, wiem. Zima jest. Ale co z tego? Miło było.
Remus uderzył się dłonią w czoło.
- Jesteś głupi.
Peter i James zaśmiali się. Syriusz udawał obrażonego.
***
- Pamiętajcie, idealne proporcje! – Mówił Slughorn do swoich uczniów.
- Jim, gotów? – Szepnął Syriusz.
- Jasne, dawaj – James pochylił się lekko nad swoim kociołkiem, a Syriusz wsypał do niego coś, co uznał za stosowne. Zawartość zmieniła kolor na żywo fioletowy i wybuchła.
- Co się dzieje?! – Krzyknął profesor.
- To wybuchło – powiedział James głosem dziecka. – Boli mnie twarz! – Krzyknął.
- Mówiłem, panie Potter, proporcje! Uh, idź do Skrzydła Szpitalnego, już! – Wygnał go z klasy.
James wziął swoje rzeczy i wyszedł. Popędził w stronę łazienki, aby umyć twarz. Gdy to zrobił skierował się do biblioteki.
Z westchnieniem otworzył drzwi. Nienawidził książek.
Remus mógł sobie lubić czytać. Ale on naprawdę nie potrafił spędzić nad lekturą więcej niż godzinę. A owa godzina kojarzyła mu się z mozolnym i okropnym błądzeniem wśród liter tworzących słowa, których po części James nie rozumiał. Nie, żeby był jakimś ułomem, typowym idiotą nienadającym się do żadnej szkoły… Po prostu nie lubił teorii. Wyznawał zasadę, że jeżeli już ma się czegoś uczyć, musi się tego nauczyć z praktyki. Bo jakaż lepsza rzecz może wskazać nam błędy w naszych działaniach? Jeśli chcesz grać w quidditch’a najlepiej jest latać na miotle i z miotły uczyć się gry. Nawet, jeśli – o zgrozo! – nie znasz zasad, prościej jest zrozumieć, praktykując je. Jeśli chcesz ważyć eliksiry, potrzebujesz składników. I w tym momencie niektórzy powiedzą, że potrzebna jest książka. No, bo jak inaczej uwarzyć cokolwiek? Tylko nich ci ludzie zastanowią się nad tym, jak powstały nowe eliksiry – metodą prób i błędów, a nie czytaniem książek! Oczywiście, książki są potrzebne. W książkach jest historia, której praktycznie nie da się doświadczyć. W książkach są opowieści i legendy, których także w praktyce nikt nie przetestuje. Ale sam fakt wielkiej, kilkusetstronicowej księgi… Jak przez to przebrnąć? Być może przez to uczucie niemocy, bądź przez zasadę praktyki James przeczytał od deski, do deski bardzo niewiele książek.
Biblioteka wielu osobom kojarzy się z kurzem i uczuciem przytłoczenia. James należał do grupy tych właśnie osób. Dlatego też, załamał się w duchu, gdy tylko przekroczył próg tejże skarbnicy mądrości. Bibliotekarka zlustrowała go chłodnym spojrzeniem. Niemalże czuł zimno bijące od niej, praktycznie słyszał jej myśli mówiące „wynocha”. Tylko, że ona nie wiedziała, – jeszcze! – że James Potter za nic ma takie spojrzenie i jawne gesty, które prosto zinterpretować. On, jeśli chce coś zrobić, zrobi to. Nieważne, kto mu będzie zabraniać. A będzie jeszcze bardziej zacięty, jeśli szło będzie o przyjaciela, bądź o jakąś tajemnicę. W tym przypadku chodziło o jedno i o drugie, więc nikt nie powinien choćby mieć nadziei na to, że go powstrzyma.
Ostrożnie i po cichu podszedł do bramki odgradzającej tą część od reszty biblioteki. Zobaczył kilka dziwnie wyglądających grzbietów… I spostrzegł coś, co wypełniło go radością. Między jedną mroczną księgą, a kolejną, która wyglądała jak obryzgana krwią, stał wolumin, którego grzbiet był srebrny z naszkicowanym księżycem w pełni. Czarny napis na nim brzmiał „Przekrój wilkołaka”. W tej księdze pokładał nadzieje. Tylko jak ją zdobyć?
- Co pan robi?? – usłyszał za sobą skrzekliwy głos bibliotekarki. Czy ona chodziła za nim przez cały czas?
Odwrócił się do niej i uśmiechnął lekko.
- Zastanawiałem się, jak wygląda ten dział. Kolega z siódmego roku mówił, że tu straszy – wzruszył ramionami.
Kobieta spojrzała na niego nieprzekonana, jednakże wiedząc, iż nic nie zrobi, mruknęła jakąś odpowiedź, obróciła się na pięcie i odeszła. James wypuścił powoli powietrze z płuc, po czym wybiegł z biblioteki. Już wymyślał plan, jak dostać się do Działu Ksiąg Zakazanych i ukraść ową, na pewno przydatną, księgę.
***
W tym całym wybuchu na eliksirach Megan wyczuwała pewien podstęp. To nie wydarzyło się przez przypadek. Poza tym była świadkiem okropnego spotkania Huncwotów… Jednakże nie wszystkich. Dlatego było ono tak okropne. Brakowało tam osoby, którą z tej grupy najbardziej lubiła – Remusa. Nie wiedziała, o czym rozmawiali, widziała ich tylko, jak siedzieli na pustym korytarzu pogrążeni w rozmowie. Jedyne, co usłyszała, to słowa Syriusza "Tylko wiecie, nie mamy jasnych dowodów, podstaw. Musielibyśmy sprawdzić to dokładniej, porównać z tym, co zauważamy u Remusa... Nie możemy oskarżać go o coś, co nawet nie jest pewne". Co robili za plecami swojego przyjaciela? Te słowa wzbudzały w niej podejrzenia, że mogą szukać czegoś o wilkołactwie. Przecież właśnie o tym mówiła nauczycielka obrony przed czarną magią. Była zła na siebie, że nie sprawdziła tego wszystkiego dokładniej. Remus był osobą bardzo jej bliską. W Hogwarcie praktycznie nie miała przyjaciół. Dziewczyny z jej roku były bardzo miłe, lubiła je i szanowała, ale jedna z nich – Agatha – irytowała ją wybitnie. Dlatego nieczęsto rozmawiała z Lily, Dorcas czy Eleanor… Ponieważ panna Raisin zawsze była z nimi, a już sama obecność, tej przeświadczonej o swej niesamowitości dziewczyny, doprowadzała Megan do szału. Nie wiedziała, jak takie miłe osoby mogły ją lubić.
Szła do swojego dormitorium z pewnym postanowieniem – porozmawia dzisiaj z Remusem. Musiała to zrobić, żeby uspokoić swoją duszę. Zawsze, kiedy dowiedziała się o czymś tak okropnym jak zdrada przyjaciół musiała poinformować o tym tą poszkodowana osobę. Bez tego czuła się okropnie. Uznała jednak, że najpierw musi zebrać niepodważalne dowody.
- Ale najpierw drzemka – mruknęła do siebie, wchodząc do sypialni i rzucając torbę w kąt pokoju. Rozebrała mundurek, ubrała jedną z luźniejszych bluzek, jakie posiadała, po czym wykonała niezwykle wyćwiczony rzut na łóżko i po chwili już spała.
***
Dlaczego czuł się z lekka odrzucony? Miał wrażenie, jakby przyjaciele czegoś mu nie mówili. Nie zadawał jednak pytań, bo jak to on, każde nawet minimalne nieudogodnienie w życiu przyjmował, jako pokutę. Tylko, że powoli zaczynały odzywać się w nim typowe ludzkie emocje – smutek i lekka złość na nich. Czyli to, co starał się wyplenić w sobie od zawsze. Przecież jest wilkołakiem, przecież jemu się cierpienie należy. Ale zasmakował przyjaźni i teraz stał się kimś trochę innym. Czy to dobrze? Nie wiedział.
***
Obudziła się jak zwykle – po około godzinie. Miała nadzieję, że uda się jej dowiedzieć czegokolwiek. Była pół wampirem! Zawsze mogła wykorzystać ich dar przekonywania. Jako mała dziewczynka, kiedy czytała o wampirach i tejże mocy, kojarzyło się jej to z Gwiezdnymi Wojnami i tym darem Jedi. Ruch dłonią przed twarzą i słowa „Ta waluta jest dobra”. Czy to tak funkcjonowało? Nie. Wampiry mogły hipnotyzować spojrzeniem. I chociaż Megan nie była pełnoprawnym wampirem… Potrafiła zrobić tą jakże niesamowitą sztuczkę. Czuła, że będzie mogła ją wykorzystać. Czy będzie miała po tym wyrzuty sumienia? To schodziło na dalszy plan. Na pierwszym było postanowienie – pomóc Remusowi Lupinowi. A Megan, kiedy coś postanawia, zawsze się tego trzyma.
Weszła pod prysznic, umyła się dokładnie, po czym ubrała się i wyszła do biblioteki. Kochała to miejsce. Zapach kurzu i książek był jednym z jej ulubionych. Poza tym to uczucie, że jest się tak małym wobec tych wielkich półek wypełnionych księgami… Uwielbiała je.
Przekraczając próg biblioteki, rozejrzała się. Pani Pince spojrzała na nią obojętnym wzrokiem. Megan zastanawiała się, czy ta kobieta w ogóle kogokolwiek lubi. Podeszła do niej.
Podeszła do bibliotekarki.
- Co się stało? - Zapytała ją kobieta.
Megan spojrzała na nią miłym wzrokiem.
- Proszę pani... Czy widziała pani tutaj dziś Jamesa Pottera, Petera Pettigrew albo Syriusza Blacka?
Pani Pince zmarszczyła brwi.
- A jak wyglądają ci dwaj pierwsi?
- James czarne włosy odstające na wszystkie strony, nosi okulary, jest dość wysoki... A Peter ma mysie włosy, jest chudy, niski... - zaczęła wymieniać.
- Może... - kobieta wzruszyła ramionami. - Chyba był tu ten James. Tak był i kręcił się obok Działu Ksiąg zakazanych... A po co ci ta wiedza? - Zapytała już bardzo podejrzliwie.
- Poprosiłam ich, żeby poszukali dla mnie książki o elfach i zastanawiałam się, czy mówili prawdę, że jej tu nie ma, czy zwyczajnie mnie okłamali i w ogóle tu nie przyszli - uśmiechnęła się. To było bez sensu, ale miała nadzieję, że pani Pince jej uwierzy.
Bibliotekarka westchnęła, a Megan pożegnała się i odeszła od jej biurka. Postanowiła, że jeśli już jest w bibliotece, to chociaż wypożyczy jakąś książkę. Uśmiechnęła się, bo nie musiała nawet używać swojej mocy.
Zastanawiała się. Skoro James tu był... I to jeszcze chciał znaleźć coś w Księgach Zakazanych... To nie wróżyło nic dobrego.
Podeszła do jednego z regałów i już miała zanurzyć się w tytułach książek, kiedy do jej wyczulonego słuchu dotarły ciche słowa Petera.
- A jak chcecie się tam dostać? Przecież to jest niemożliwe.
Ustała w miejscu i zaczęła nasłuchiwać.
- Musimy to mieć. Ta książka na pewno nam się przyda. Może nawet dzięki niej dowiemy sie wszystkiego o wilkołakach? Wtedy moglibyśmy mieć pewność, co z Remusem... - w tym głosie Megan rozpoznała Syriusza.
Otworzyła szeroko oczy.
- Mów ciszej, bo ktoś usłyszy... - szepnął James.
Megan uznała, że wie dostatecznie dużo. Wybiegła z biblioteki i popędziła w stronę dormitoriów gryfonów.
***
Remus był na błoniach. Jego przyjaciele zniknęli, kiedy on powiedział, że idzie na spacer. Miał ochotę być sam. Dawno nie rzeźbił... Uznał więc, że wypadałoby znaleźć jakieś dobre drewno i wznowić swoją małą pasję. Jednak zanim zdążył choćby zacząć szukać odpowiedniego materiału, usłyszał swoje imię. Odwrócił się i ujrzał Megan. Uśmiechnął się lekko.
- Remus - podeszła do niego. Muszę ci coś powiedzieć...
***
Ktoś wybiegł z biblioteki. Peter usłyszał to i zobaczył kto to był - Megan Night. Wiedział, że ona jest blisko z Remusem. A jeśli słyszała? Musiał to sprawdzić. Powiedział to chłopakom, po czym stwierdził, że idzie to sprawdzić. Przyjaciele pokiwali głowami.
Wybiegł na błonia i rzeczywiście - zobaczył Megan rozmawiającą z Remusem. Poszedł naokoło nich i kucnął w krzakach, nasłuchując.
- Mówiłeś im o... Tobie? - Zapytała Megan.
Remus spiął się lekko i pokręcił głową.
- Nie chcę im tego mówić... - Powiedział.
- Musisz! Oni...
Peter wyszedł z krzaków i podszedł do Megan i Remusa.
- Cześć! - przywitał ich, ukrywając zdenerwowanie. - Megan... Możemy porozmawiać?
Dziewczyna spojrzała na niego dziwnym wzrokiem, ale odeszła z nim od Remusa. Peter skierował się do zamku.
- Słuchaj. Wiem, że słyszałaś o czym rozmawialiśmy. Ja i chłopacy... Ale nie możesz powiedzieć o tym Remusowi! - Krzyknął. - Nie chcemy go wystraszyć. Nie możesz, rozumiesz? NIE MOŻESZ go o tym informować - spojrzał na nią.
Megan westchnęła.
- Dlaczego to robicie?
- Jesteśmy jego przyjaciółmi, a on nam o wszystkim nie mówi. A jeśli on nie mówi, to sami sobie to powiemy. Ty wiesz. Powiedz mi, czy to prawda? Remus jest... - tu ściszył głos. - Wilkołakiem?
Ona tylko spojrzała na niego dziwnie.
- Skąd ci to przyszło do głowy?? Remus? Nie! Przecież w takim wypadku nie mógłby się uczyć, takim... Stworzeniom nie pozwala się na naukę! - powiedziała i odeszła szybkim krokiem, w stronę schodów.
Peter nie rozumiał. O czym więc mówiła Megan? "Powiedziałeś im o tobie?"... O co chodziło?
Notka jest, jak być miała. Niedługo możecie spodziewać się kolejnej części Serii Zmysłowej, jak i innego opowiadania. Nadal szukam weny na to coś z Assassin's Creed... I nadal nie mogę tej weny znaleźć.
Mam pytanie do tych, którzy także piszą blogi. Jak piszecie wasze notki? Chodzi mi tu o to, czy piszecie w wordzie, a potem wklejacie do Bloggera, czy może wolicie kartkę i długopis - i ból ręki, a potem kilkugodzinne przepisywanie XD. Bo ja piszę w wordzie i zawsze zastanawiam się jakiej czcionki użyć. Zazwyczaj jest to typowy Times New Roman 13,5 pkt... Ale nie wiem. Liczę na odpowiedzi :*
Prosz. Rozdział, który mi osobiście się podoba. :)
Ps. Ten rozdział ma 4,5 strony :*
_____________________________________________________________________________
- Wilkołak. Pół człowiek pół wilk – zaczęła mówić Aurelia. Syriusz uśmiechnął się. Połknęła haczyk. – Znani są od dawien dawna. Po tej wielkiej epidemii i już po tym, kiedy uznano ich za odrębną rasę, niektórzy chcieli ich wytępić. Oczywiście, kto to był? Nocni łowcy i Tropiciele nadal uznawali ich za potwory, demony i tak dalej. I dlatego, że ogólnie rzecz biorąc powstali od demonów tak jak wampiry… Te rasy się nienawidzą.
Syriusz pokiwał głową. W końcu się dowiedział, dlaczego wampiry i wilkołaki tak ze sobą rywalizują! To było piękne. Uśmiechnął się.
- Ale wilkołaki… No podstawy na pewno wiesz. Zmieniają się podczas pełni w coś pomiędzy człowiekiem, a wilkiem. Poza pełnią mają zdolność przemiany w wilka. Wyczulone zmysły tym bardziej słuch i węch. Szybsze ruchy, lepszy metabolizm, większa zwinność, lepsza koncentracja. Ale z drugiej strony łatwiej się denerwują i po tej właściwej przemianie nie mogą dotykać srebrnych przedmiotów i…
Syriusz spojrzał na nią.
- Właściwa przemiana? – Zapytał.
- Tak. Przechodzą ją w wieku 15., 16. lat. Wtedy zaczynają reagować na srebro, a przed pełnią… No inaczej się zachowują – wytłumaczyła.
- A jakie są ogólnie cechy charakterystyczne dla wilkołaków? – To najbardziej go interesowało. Bał się tylko, że nauczycielka zrozumie, czemu o to pyta.
- Jasne, miodowo-złote oczy. Lekko wystające kły. Spostrzegawczość. Wybitna łatwość w nauce. W ogóle budowa ciała. Mięśnie i te sprawy – zaśmiała się. – To chyba wszystko. Takie najważniejsze. Czemu w ogóle się tak tym interesujesz? – Spojrzała na niego podejrzliwie.
Syriusz zaczął się denerwować.
- Bo, no… Po prostu… Chciałem – znowu go oświeciło. Zdał sobie tylko sprawę, że konsekwencje będą tragiczne. – O wszystkich rasach posłuchać. Może pani powiedzieć teraz coś o wampirach? – Zapytał, udając przejętego.
- Oczywiście – ucieszyła się. – Wampiry też powstały od demonów…
Syriusz wiedział, że będzie tutaj siedział bardzo długo.
***
Stali przed klasą eliksirów. James zastanawiał się, jak wziąć z lekcji. Wymyślili, więc z Syriuszem typową i jakże prostą sytuację – Syriusz wrzuci coś Jamesowi do kociołka, który wybuchnie mu w twarz. Potem uda się ‘do pielęgniarki’.
- Nad czym tak myślisz, James? – Zapytał Remus.
- Nad quidditchem. Zastanawiam się, to wygra nadchodzący mecz. Walia, czy Francja – odpowiedział. Rzeczywiście myślał nad tym rano.
- Francja. Oni mają lepszego szukającego – stwierdził Syriusz.
- A co z Kennedym? Nie zapominaj o nim. To jeden z lepszych ścigających na świecie! Walia ma ten plus…
- Ale francuzi mają Gauthiera, on jest dobrym obrońcą – wtrącił Peter.
- Właśnie. To będzie pojedynek! Kennedy i Gauthier… To będzie świetne! – Syriusz klasnął w dłonie.
- Tak. Chcę już wiedzieć, kto wygra – powiedział Jim.
Remus spojrzał na nich i parsknął śmiechem.
- Syriusz, a gdzie ty byłeś wczoraj? Tak długo… - Zapytał.
Black spojrzał na niego. James i Peter wiedzieli, że poszedł do profesorki Auditore, ale Remus nie mógł się dowiedzieć.
- Chodziłem po błoniach – Syriusz wzruszył ramionami. – Wiem, wiem. Zima jest. Ale co z tego? Miło było.
Remus uderzył się dłonią w czoło.
- Jesteś głupi.
Peter i James zaśmiali się. Syriusz udawał obrażonego.
***
- Pamiętajcie, idealne proporcje! – Mówił Slughorn do swoich uczniów.
- Jim, gotów? – Szepnął Syriusz.
- Jasne, dawaj – James pochylił się lekko nad swoim kociołkiem, a Syriusz wsypał do niego coś, co uznał za stosowne. Zawartość zmieniła kolor na żywo fioletowy i wybuchła.
- Co się dzieje?! – Krzyknął profesor.
- To wybuchło – powiedział James głosem dziecka. – Boli mnie twarz! – Krzyknął.
- Mówiłem, panie Potter, proporcje! Uh, idź do Skrzydła Szpitalnego, już! – Wygnał go z klasy.
James wziął swoje rzeczy i wyszedł. Popędził w stronę łazienki, aby umyć twarz. Gdy to zrobił skierował się do biblioteki.
Z westchnieniem otworzył drzwi. Nienawidził książek.
Remus mógł sobie lubić czytać. Ale on naprawdę nie potrafił spędzić nad lekturą więcej niż godzinę. A owa godzina kojarzyła mu się z mozolnym i okropnym błądzeniem wśród liter tworzących słowa, których po części James nie rozumiał. Nie, żeby był jakimś ułomem, typowym idiotą nienadającym się do żadnej szkoły… Po prostu nie lubił teorii. Wyznawał zasadę, że jeżeli już ma się czegoś uczyć, musi się tego nauczyć z praktyki. Bo jakaż lepsza rzecz może wskazać nam błędy w naszych działaniach? Jeśli chcesz grać w quidditch’a najlepiej jest latać na miotle i z miotły uczyć się gry. Nawet, jeśli – o zgrozo! – nie znasz zasad, prościej jest zrozumieć, praktykując je. Jeśli chcesz ważyć eliksiry, potrzebujesz składników. I w tym momencie niektórzy powiedzą, że potrzebna jest książka. No, bo jak inaczej uwarzyć cokolwiek? Tylko nich ci ludzie zastanowią się nad tym, jak powstały nowe eliksiry – metodą prób i błędów, a nie czytaniem książek! Oczywiście, książki są potrzebne. W książkach jest historia, której praktycznie nie da się doświadczyć. W książkach są opowieści i legendy, których także w praktyce nikt nie przetestuje. Ale sam fakt wielkiej, kilkusetstronicowej księgi… Jak przez to przebrnąć? Być może przez to uczucie niemocy, bądź przez zasadę praktyki James przeczytał od deski, do deski bardzo niewiele książek.
Biblioteka wielu osobom kojarzy się z kurzem i uczuciem przytłoczenia. James należał do grupy tych właśnie osób. Dlatego też, załamał się w duchu, gdy tylko przekroczył próg tejże skarbnicy mądrości. Bibliotekarka zlustrowała go chłodnym spojrzeniem. Niemalże czuł zimno bijące od niej, praktycznie słyszał jej myśli mówiące „wynocha”. Tylko, że ona nie wiedziała, – jeszcze! – że James Potter za nic ma takie spojrzenie i jawne gesty, które prosto zinterpretować. On, jeśli chce coś zrobić, zrobi to. Nieważne, kto mu będzie zabraniać. A będzie jeszcze bardziej zacięty, jeśli szło będzie o przyjaciela, bądź o jakąś tajemnicę. W tym przypadku chodziło o jedno i o drugie, więc nikt nie powinien choćby mieć nadziei na to, że go powstrzyma.
Wilkołaki.
Jego myśli krążyły tylko wokół tego jednego zagadnienia. Tylko po to wymyślał sposób ucieczki od Slughrona, naraził się na nadszarpnięcie swej urody, zwiał z – i tak nielubianej przez niego – lekcji eliksirów, aby w końcu znaleźć się w równie nielubianej bibliotece.
To wszystko dla ciebie, Lupin.
James uśmiechnął się do swoich myśli i wkroczył w głąb działu „Zwierzęta magiczne”. Znalazł tam informacje między innymi o pufkach pigmejskich, ognistych salamandrach, testralach i – o dziwo – skrzatach. Z westchnieniem udał się do kolejnego działu – „Stworzenia”. Tam widział książki mówiące o goblinach, centaurach, trytonach i syrenach.
Gdzie są wilkołaki??
W końcu zobaczył książkę o wampirach, czuł więc, że jest już blisko. I rzeczywiście był. Po chwili znalazł to, czego szukał – „Kilka słów o likantropach”. Wziął książkę do ręki i zaczął ją przeglądać. Okazało się jednak, że jest w niej niewiele z tego, czego już by nie wiedział. Były tam podane sposoby na uśmiercenie wilkołaka, kilka stron o tym, jak kiedyś zabijano wilkołaki, w jakiś sposób stać się wilkołakiem, było wymienionych kilka najbardziej znanych wilkołaków… Ale nie było tam nic, co mogłoby im pomóc. Jak rozpoznać wilkołaka, jakie są objawy wilkołactwa… Nic takiego. Po przewertowaniu kilku innych ksiąg uznał, że nie ma tu takiej, która zadowoliłaby jego i jego przyjaciół. Westchnął i już miał wychodzić, kiedy coś przyszło mu do głowy. Dział Ksiąg Zakazanych. Ostrożnie i po cichu podszedł do bramki odgradzającej tą część od reszty biblioteki. Zobaczył kilka dziwnie wyglądających grzbietów… I spostrzegł coś, co wypełniło go radością. Między jedną mroczną księgą, a kolejną, która wyglądała jak obryzgana krwią, stał wolumin, którego grzbiet był srebrny z naszkicowanym księżycem w pełni. Czarny napis na nim brzmiał „Przekrój wilkołaka”. W tej księdze pokładał nadzieje. Tylko jak ją zdobyć?
- Co pan robi?? – usłyszał za sobą skrzekliwy głos bibliotekarki. Czy ona chodziła za nim przez cały czas?
Odwrócił się do niej i uśmiechnął lekko.
- Zastanawiałem się, jak wygląda ten dział. Kolega z siódmego roku mówił, że tu straszy – wzruszył ramionami.
Kobieta spojrzała na niego nieprzekonana, jednakże wiedząc, iż nic nie zrobi, mruknęła jakąś odpowiedź, obróciła się na pięcie i odeszła. James wypuścił powoli powietrze z płuc, po czym wybiegł z biblioteki. Już wymyślał plan, jak dostać się do Działu Ksiąg Zakazanych i ukraść ową, na pewno przydatną, księgę.
***
W tym całym wybuchu na eliksirach Megan wyczuwała pewien podstęp. To nie wydarzyło się przez przypadek. Poza tym była świadkiem okropnego spotkania Huncwotów… Jednakże nie wszystkich. Dlatego było ono tak okropne. Brakowało tam osoby, którą z tej grupy najbardziej lubiła – Remusa. Nie wiedziała, o czym rozmawiali, widziała ich tylko, jak siedzieli na pustym korytarzu pogrążeni w rozmowie. Jedyne, co usłyszała, to słowa Syriusza "Tylko wiecie, nie mamy jasnych dowodów, podstaw. Musielibyśmy sprawdzić to dokładniej, porównać z tym, co zauważamy u Remusa... Nie możemy oskarżać go o coś, co nawet nie jest pewne". Co robili za plecami swojego przyjaciela? Te słowa wzbudzały w niej podejrzenia, że mogą szukać czegoś o wilkołactwie. Przecież właśnie o tym mówiła nauczycielka obrony przed czarną magią. Była zła na siebie, że nie sprawdziła tego wszystkiego dokładniej. Remus był osobą bardzo jej bliską. W Hogwarcie praktycznie nie miała przyjaciół. Dziewczyny z jej roku były bardzo miłe, lubiła je i szanowała, ale jedna z nich – Agatha – irytowała ją wybitnie. Dlatego nieczęsto rozmawiała z Lily, Dorcas czy Eleanor… Ponieważ panna Raisin zawsze była z nimi, a już sama obecność, tej przeświadczonej o swej niesamowitości dziewczyny, doprowadzała Megan do szału. Nie wiedziała, jak takie miłe osoby mogły ją lubić.
Szła do swojego dormitorium z pewnym postanowieniem – porozmawia dzisiaj z Remusem. Musiała to zrobić, żeby uspokoić swoją duszę. Zawsze, kiedy dowiedziała się o czymś tak okropnym jak zdrada przyjaciół musiała poinformować o tym tą poszkodowana osobę. Bez tego czuła się okropnie. Uznała jednak, że najpierw musi zebrać niepodważalne dowody.
- Ale najpierw drzemka – mruknęła do siebie, wchodząc do sypialni i rzucając torbę w kąt pokoju. Rozebrała mundurek, ubrała jedną z luźniejszych bluzek, jakie posiadała, po czym wykonała niezwykle wyćwiczony rzut na łóżko i po chwili już spała.
***
Dlaczego czuł się z lekka odrzucony? Miał wrażenie, jakby przyjaciele czegoś mu nie mówili. Nie zadawał jednak pytań, bo jak to on, każde nawet minimalne nieudogodnienie w życiu przyjmował, jako pokutę. Tylko, że powoli zaczynały odzywać się w nim typowe ludzkie emocje – smutek i lekka złość na nich. Czyli to, co starał się wyplenić w sobie od zawsze. Przecież jest wilkołakiem, przecież jemu się cierpienie należy. Ale zasmakował przyjaźni i teraz stał się kimś trochę innym. Czy to dobrze? Nie wiedział.
To źle! Jestem potworem, nie mogę myśleć w taki sposób! Każde cierpienie w życiu ma mi pokazywać, że nie powinienem żyć! O to tu chodzi…!
Tak mniej więcej przedstawiało się myślenie Remusa. ***
Obudziła się jak zwykle – po około godzinie. Miała nadzieję, że uda się jej dowiedzieć czegokolwiek. Była pół wampirem! Zawsze mogła wykorzystać ich dar przekonywania. Jako mała dziewczynka, kiedy czytała o wampirach i tejże mocy, kojarzyło się jej to z Gwiezdnymi Wojnami i tym darem Jedi. Ruch dłonią przed twarzą i słowa „Ta waluta jest dobra”. Czy to tak funkcjonowało? Nie. Wampiry mogły hipnotyzować spojrzeniem. I chociaż Megan nie była pełnoprawnym wampirem… Potrafiła zrobić tą jakże niesamowitą sztuczkę. Czuła, że będzie mogła ją wykorzystać. Czy będzie miała po tym wyrzuty sumienia? To schodziło na dalszy plan. Na pierwszym było postanowienie – pomóc Remusowi Lupinowi. A Megan, kiedy coś postanawia, zawsze się tego trzyma.
Weszła pod prysznic, umyła się dokładnie, po czym ubrała się i wyszła do biblioteki. Kochała to miejsce. Zapach kurzu i książek był jednym z jej ulubionych. Poza tym to uczucie, że jest się tak małym wobec tych wielkich półek wypełnionych księgami… Uwielbiała je.
Przekraczając próg biblioteki, rozejrzała się. Pani Pince spojrzała na nią obojętnym wzrokiem. Megan zastanawiała się, czy ta kobieta w ogóle kogokolwiek lubi. Podeszła do niej.
Nawet tacy idioci jak Black, Potter i Pettigrew pomyśleliby o bibliotece, jeśli szukaliby czegoś. Tak myślę…
Miała nadzieję, że się myliła i, że oni wcale nie szukali niczego o likantropii. Przecież Remus by się załamał. Tak uważała. Podeszła do bibliotekarki.
- Co się stało? - Zapytała ją kobieta.
Megan spojrzała na nią miłym wzrokiem.
- Proszę pani... Czy widziała pani tutaj dziś Jamesa Pottera, Petera Pettigrew albo Syriusza Blacka?
Pani Pince zmarszczyła brwi.
- A jak wyglądają ci dwaj pierwsi?
- James czarne włosy odstające na wszystkie strony, nosi okulary, jest dość wysoki... A Peter ma mysie włosy, jest chudy, niski... - zaczęła wymieniać.
- Może... - kobieta wzruszyła ramionami. - Chyba był tu ten James. Tak był i kręcił się obok Działu Ksiąg zakazanych... A po co ci ta wiedza? - Zapytała już bardzo podejrzliwie.
- Poprosiłam ich, żeby poszukali dla mnie książki o elfach i zastanawiałam się, czy mówili prawdę, że jej tu nie ma, czy zwyczajnie mnie okłamali i w ogóle tu nie przyszli - uśmiechnęła się. To było bez sensu, ale miała nadzieję, że pani Pince jej uwierzy.
Bibliotekarka westchnęła, a Megan pożegnała się i odeszła od jej biurka. Postanowiła, że jeśli już jest w bibliotece, to chociaż wypożyczy jakąś książkę. Uśmiechnęła się, bo nie musiała nawet używać swojej mocy.
Zastanawiała się. Skoro James tu był... I to jeszcze chciał znaleźć coś w Księgach Zakazanych... To nie wróżyło nic dobrego.
Podeszła do jednego z regałów i już miała zanurzyć się w tytułach książek, kiedy do jej wyczulonego słuchu dotarły ciche słowa Petera.
- A jak chcecie się tam dostać? Przecież to jest niemożliwe.
Ustała w miejscu i zaczęła nasłuchiwać.
- Musimy to mieć. Ta książka na pewno nam się przyda. Może nawet dzięki niej dowiemy sie wszystkiego o wilkołakach? Wtedy moglibyśmy mieć pewność, co z Remusem... - w tym głosie Megan rozpoznała Syriusza.
Otworzyła szeroko oczy.
- Mów ciszej, bo ktoś usłyszy... - szepnął James.
Megan uznała, że wie dostatecznie dużo. Wybiegła z biblioteki i popędziła w stronę dormitoriów gryfonów.
***
Remus był na błoniach. Jego przyjaciele zniknęli, kiedy on powiedział, że idzie na spacer. Miał ochotę być sam. Dawno nie rzeźbił... Uznał więc, że wypadałoby znaleźć jakieś dobre drewno i wznowić swoją małą pasję. Jednak zanim zdążył choćby zacząć szukać odpowiedniego materiału, usłyszał swoje imię. Odwrócił się i ujrzał Megan. Uśmiechnął się lekko.
- Remus - podeszła do niego. Muszę ci coś powiedzieć...
***
Ktoś wybiegł z biblioteki. Peter usłyszał to i zobaczył kto to był - Megan Night. Wiedział, że ona jest blisko z Remusem. A jeśli słyszała? Musiał to sprawdzić. Powiedział to chłopakom, po czym stwierdził, że idzie to sprawdzić. Przyjaciele pokiwali głowami.
Wybiegł na błonia i rzeczywiście - zobaczył Megan rozmawiającą z Remusem. Poszedł naokoło nich i kucnął w krzakach, nasłuchując.
- Mówiłeś im o... Tobie? - Zapytała Megan.
Remus spiął się lekko i pokręcił głową.
- Nie chcę im tego mówić... - Powiedział.
- Musisz! Oni...
Peter wyszedł z krzaków i podszedł do Megan i Remusa.
- Cześć! - przywitał ich, ukrywając zdenerwowanie. - Megan... Możemy porozmawiać?
Dziewczyna spojrzała na niego dziwnym wzrokiem, ale odeszła z nim od Remusa. Peter skierował się do zamku.
- Słuchaj. Wiem, że słyszałaś o czym rozmawialiśmy. Ja i chłopacy... Ale nie możesz powiedzieć o tym Remusowi! - Krzyknął. - Nie chcemy go wystraszyć. Nie możesz, rozumiesz? NIE MOŻESZ go o tym informować - spojrzał na nią.
Megan westchnęła.
- Dlaczego to robicie?
- Jesteśmy jego przyjaciółmi, a on nam o wszystkim nie mówi. A jeśli on nie mówi, to sami sobie to powiemy. Ty wiesz. Powiedz mi, czy to prawda? Remus jest... - tu ściszył głos. - Wilkołakiem?
Ona tylko spojrzała na niego dziwnie.
- Skąd ci to przyszło do głowy?? Remus? Nie! Przecież w takim wypadku nie mógłby się uczyć, takim... Stworzeniom nie pozwala się na naukę! - powiedziała i odeszła szybkim krokiem, w stronę schodów.
Peter nie rozumiał. O czym więc mówiła Megan? "Powiedziałeś im o tobie?"... O co chodziło?
Subskrybuj:
Posty (Atom)