Tak. Mówiłam, że będą tu inne opowiadania. Więc macie. Dzisiaj dam to, a jutro może drugą część.
TO NIE JEST Z FANDOMU POTTEROWSKIEGO.
Ps. Pozwoliłyście ;) (do pewnych osób)
_________________________________________________________________________________
Typ: seria opowiadań - Seria Zmysłowa
Gatunek: Fantasy
Fandom: --
Bohaterowie: Ethan Wate, Alex Midnight, Remus Lupin (niby Potter, ale nie), Megan Night
Zastrzeżenia: Małe, malutkie przekleństwa... Albo nawet jedno.
Informacje dodatkowe: W ' ' pisane są myśli, lub rozmowy telepatyczne
_________________________________________________________________________________
Pachniało świeżo skoszoną trawą. Siedziałem na starej, brązowej ławce w parku, czekając na Remusa. Miał przyjść godzinę temu, a jak go nie było, tak nie ma. Dlaczego zawsze się spóźnia?!
Siedząc, patrzyłem jak dwa ptaki goniły się na trawie. Usłyszałem, że toś biegnie, więc spojrzałem w stronę, z której dochodziły kroki. Remus.
- Brawo - powiedziałem, gdy był na tyle blisko, żeby wyglądało to na normalną rozmowę. Usłyszałby mnie przecież z odległości kilkunastu metrów, nawet, gdybym mówił normalnie. Plus likantropii.
- Przepraszam - odpowiedział usprawiedliwiającym głosem. - Zasiedziałem się...
- U Megan? - Nie dałem mu dokończyć. Megan była jego dziewczyną i lykanem przy okazji.
- Nie. U kolegi. - Jad sączył się z jego ust, gdy to mówił. Uwielbiałem go tak denerwować. Moje hobby.
- Szkoda. Ona na pewno za tobą tęskni. - Zapewniłem go.
- Oczywiście. Alex też przyjdzie?
Na dźwięk jej imienia mój żołądek zrobił kilka fikołków.
- Nie...
- Megan też nie będzie, może idą gdzieś razem?
- Pewnie tak.
- Czasem trzeba się rozdzielić na chłopców i dziewczynki - powiedział, siadając i wyciągając nogi do przodu. Uśmiechnął się szeroko, patrząc na mnie.
- Taak... - spuściłem głowę.
- Chciałbyś żeby była z nami, co?
- No tak. Przecież się przyjaźnimy... - spojrzałem na niego niepewnie.
- Jasne. Myślisz, że nie widzę, jak na nią patrzysz? Jak bardzo zdenerwowany jesteś, kiedy jest zbyt blisko? Ethan, znam cię od małego. Pamiętasz, jak mieliśmy po cztery lata, a do naszego bloku wprowadziła się ta dziewczyna w naszym wieku? Chodziliście ze sobą, po tym, jak pożyczyłeś jej zabawki, a ona musiała przyjść do twojego domu je oddać.
- Pamiętam... Było zabawnie... - uśmiechnąłem się, na wspomnienie tych małych chłopców, którzy myśleli, że zdobędą cały świat. - Ale w czym ma mi to pomóc?
- Nie wiem. Możesz pożyczyć Alex zabawki. Tak, świetny pomysł. - Przechylił głowę, patrząc na punkt znany tylko jemu.
Parsknęliśmy śmiechem.
- A ty? Jak zacząłeś związek z Megan?
- To było głupie. Wiesz, że nie jestem zbyt śmiały w stosunku do dziewczyn. - Zaczerwienił się - to ty zawsze byłeś casanovą.
- Czas przeszły zauważ.
- Dlaczego teraz nie potrafisz podejść do niej i pogadać o tym?
- Nie wiem... Boję się. Kiedy sobie to wyobrażam... Nawet w mojej głowie nie potrafię ułożyć odpowiednich słów.
- To chyba znaczy, że serio wpadłeś. Jeśli zakochanie się w Alex można tak nazwać... - zaczął Remus - wiesz, znam to uczucie. Do teraz je miewam, kiedy z Megan jesteśmy sami.
- Hmmm, co wtedy robicie? - Szukałem zaczepki.
- Gdyby wzrok mógł zabijać, już byś nie żył Eth. Wiesz, że ja z Meggy nie... - urwał i spojrzał na mnie znacząco.
- W zasadzie... Mógłbyś się nie przyznać... - Naprawdę cieszyłem się, że nie potrafi zabijać spojrzeniem. Bo przy nim już dużo razy bym umarł. Taki mam urok.
- Jasne. Już się nie mogę doczekać, jak przylecisz do mnie i będziesz się chwalił tym, co robiłeś z Alex. - Oddał mi. Zawsze się tak droczyliśmy. W oddali usłyszałem głosy naszych kolegów z klasy. Idioci, materialiści... Ci, którzy mają bogatych rodziców i myślą, że cały świat jest ich.
- Na pewno ja zrobię to lepiej niż ty - powiedziałem, wiedząc, że w zasadzie już nie żyję.
Remus rzucił się na mnie, klękając na ławce i targając mi włosy. Śmiał się, gdy próbowałem mu się wyrwać. Nie miałem szans z wilkołakiem.
Ustali przed nami. Damon, Edward i Peter.
- A wy co? Geje? - Zapytał Edward z okropnym uśmiechem.
Remus usiadł obok mnie. Już wiele razy zwracali uwagę na to, w jaki sposób ja i Lupin się przyjaźnimy. Bo nie było to na takich zasadach jak u większości chłopaków.
- Nie. A co, szukasz chłopaka? Znam jednego wolnego homoseksualistę... - powiedział Remm z przekąsem. Rzeczywiście znał wielu gejów.
- Nie dzięki. Nie skorzystam - wzrok Edwarda miał odebrać Remusowi pewność siebie, ale nie wyszło mu to.
- Po co się tutaj zatrzymaliście? Przecież nas nie lubicie... - powiedziałem - bez wzajemności. My was nienawidzimy.
- Nie bądź taki mądry Wate! - Krzyknął Peter.
Po chwili jednak uśmiech, który miał na twarzy zniknął, bo uderzyłem go z pięści.
- Po nazwisku to po pysku, Peter.
Chciał mnie uderzyć w bok, ale nie zdążył. Zatrzymałem jego rękę i kopnąłem w brzuch. Przewrócił się biedak...
Remus miał łatwiej, bo na niego rzucił się Damon. Wszyscy wiedzieli, że jest mocny tylko w gębie. Wystarczyło, że Remus uderzył go w szczękę. Z Edwardem za to, był problem. Szedł w moją stronę i wiedziałem, że może mi się nie udać, a pomoc Remusa odebrana byłaby jako tchórzostwo. "Nie poradził sobie sam."
- No, co? Boisz się mnie? - Zapytał.
- Chyba żartujesz!
Jednak bałem się. Edward uczył się karate. Peter wstał, tak samo jak Damon i obaj zajęli się Remusem. Dobrze, że byliśmy w najmniej uczęszczanej części parku. O przyjaciela się nie bałem. Poradziłby sobie z czterema takimi jak Peter i jeszcze dwoma jak Damon.
Po półgodzinnej walce, ja i Remus odeszliśmy, zostawiając trzech idiotów leżących na ziemi.
- Nieźle. Dwóch na jednego... Kurwa. Idioci - powiedziałem, pocierając sobie ramię, w które kopnął mnie Edward.
- Eh... Nieważne. Trochę się martwiłem, czy nic ci się nie stanie... Ten pustak jest najlepszy w szkole... No i umie karate. - Remus spojrzał na mnie - Ale widzę, że też masz jakieś dodatkowe umiejętności, jako przewodnik. - Szczerze, to nie wiem. Ale może... Ja się o ciebie nie martwiłem - zarzuciłem mu rękę na ramię - wilczku mój. - Odwróciłem się do niego przodem i złapałem za policzki. - Mój wilczunio!
- Odwal się pyszczku. Pyszczuniu, kurczę... - powiedział, łapiąc mnie za nadgarski i odsuwając od siebie.
- Chodźmy poszukać dziewczyn. - Powiedziałem.
- Chcesz pogadać z Alex?
- Nie, nie chcę. Ale muszę.
Uśmiechnięci otworzyliśmy starą, zardzewiałą bramę parku. Zaskrzypiała przeraźliwie. Zaczęliśmy się śmiać, bóg jeden wie z czego. Spojrzałem na Remusa, a potem na drogę z prawej. Mój wilczek skręcił w nią, tak jak ja. - Wytresowany - powiedziałem wyniośle, wskazując na niego.
- Tak. Potulny wilkołak. Jedyne zastrzeżenie, co do udomawiania, to możliwość, że cię zabije, lub przemieni.
Śmiejąc się, poszliśmy do ,,Moonrine" - naszej ulubionej restauracji. Megan i Alex napewno w niej były. Zacząłem się denerwować.
Już nie pachniało trawą. Teraz czułem jedynie zapach spalin.
***
Kawa. Może capucinno. Nie wiem. Ale ten zapach był przyjemny. W Moonrine zawsze tak pachniało.
- Zobacz. Tam są - wskazałem na jeden ze stolików, przy którym siedziały dwie dziewczyny.
Jedna miała czarne włosy z pomarańczowymi pasemkami, ścięte na emo i ciemno czerwone oczy. Ubrana była w krótkie spodenki, czarny, koronkowy top i rozpiętą koszulę w czerwoną kratę. Druga... Brązowe włosy, spływające falami za ramiona, a oczy zielono-żółte. Miała na sobie krótkie, czarne spodenki, długą, białą koszulę z napisem Jack Daniells, szkarłatną bluzę i rajstopy z kabaretkami.
- Wygląda ślicznie - powiedzieliśmy jednocześnie i spojrzeliśmy na siebie.
Ze śmiechem podeszliśmy do nich. Ja usiadłem obok Alex, a Remus obok Megan. Pocałowali się na przywitanie.
- Okej, już. My tu jesteśmy. - Powiedziała Alex, gdy Megan zawiesiła ręce na szyi Remusa. Parsknąłem śmiechem i kopnąłem Remiego pod stołem.
- Aua! - Powiedział, odrywając się od Megg. Uśmiechnąłem się.
- Witaj Ethanie Lawsonie Wate - powiedziała Megan.
- Siemczix - odpowiedziałem.
- Jak ty się wyrażasz, młody człowieku?! - Alex spojrzała na mnie.
'A jeśli zepsuję to, co już jest między nami?' Przeszło mi przez myśl, gdy tylko spojrzałem jej w oczy.
'-Ogarnij się!' - Remus wszedł w moją głowę. - 'I nie patrz na nią tak długo. '
Odwróciłem wzrok szybko.
'- Za szybko Eth. Zachowuj się normalnie.'
- Łatwo ci mówić! Czasem mam dość twojej telepatii'
Remus spuścił wzrok i zostawił mnie w spokoju. Łatwo było go zranić. Był uczuciowy, nieśmiały i odpowiedzialny. Zaś Megan... Jej lekkomyślność, wybujała wyobraźnia i wybuchowość były totalnym przeciwieństwem Remusa. Ale i tak tworzyli świetną parę. Ja jednak cały czas zastanawiałem się, co zrobię. Jak powiem Alex to, co do niej czuję.
Spojrzałem na nią kątem oka. Jej śliczne włosy układały się falami na jej plecach, nie licząc jednego niesfornego kosmyka, który opadał na twarz. Chciałem go odgarnąć za jej ucho i przy okazji pocałować ją w czoło. Ale przecież nie mogłem tego zrobić.
'- Wybacz. Nie patrz się na nią, bo zaraz zjesz ją spojrzeniem'
Spojrzałem na Remusa. Siedział naprzeciwko, patrząc na mnie z ukosa. Uśmiechnąłem się do niego kąśliwie i odwróciłem wzrok w stronę kelnerki, która do nas podeszła. Miała krótką, czarną spódniczkę i białą koszulkę na ramiączkach.
- Dzień dobry, co podać? - Zapytała piskliwym głosem. Zobaczyłem jak Remus się krzywi. Pachniała mocno, słodkim perfumem. Było przed pełnią, miał jeszcze bardziej wyczulone zmysły niż zazwyczaj. Często mu współczułem. Ale co miałem zrobić? Jest wilkołakiem od prawie ośmiu lat. Ktoś ugryzł go, jak miał ledwie dziesięć, a teraz był już siedemnastolatkiem. Jak my wszyscy.
Spojrzałem na kelnerkę.
- Trzy cappuccino i jedno latté. I szarlotkę jabłkową - powiedziałem.
Uśmiechnęła się i pochyliła, pod pretekstem wzięcia menu. Jej dekolt był tak duży, że gdy się schyliła, bez problemu widziałem jej różowo-czarny stanik. Gdy się prostowała patrzała centralnie na mnie. Pewnie zauważyła, że Remus całował Megan, bo zazwyczaj dziewczyny patrzyły na nas obu. Nie, żebym miał coś przeciwko, ale nie byłem zainteresowany. Przecież dzisiaj miałem pogadać z Alex!
- Tak, masz śliczny, różowy stanik. A teraz łaskawie już idź - powiedziała Al.
'-Zauważyła, że się na ciebie patrzyła i jest zazdrosna. Jak z nią nie pogadasz, to przysięgam, że cię zabiję' - Remus spojrzał na mnie.
- O czym rozmawiacie? - Zapytała Megan, gdy bezczelna kelnerka odeszła.
- Przecież nic nie mówimy - Remus swoim talentem aktorskim udawał zaskoczenie.
- Jasne. Nie znamy was przecież od dzisiaj. - Zaczęła Alex - Ale dobrze. Co ta idiotka sobie myślała? Że jak się będzie zachowywać jak dziwka, to pójdziesz z nią to łóżka? - Spojrzała na mnie.
'- Mówiłem! ZAZDROSNA!' - Remus był wyraźnie dumny z siebie.
- A co Alex? Może Ethanowi się nudzi jako singlowi, hmm? - Powiedział.
'- Skończ. ' - Pomyślałem.
- No, ale... - była wyraźnie zmieszana.
- Nie powinnaś się mieszać, jeśli chciał... A może właśnie zaprzepaściłaś szansę na to, aby Ethan miał dziewczynę! - Powiedziała Megan.
- Przecież nie chciałabyś, żeby wciąż był sam, co nie? - Drażnili się z nią.
- Oczywiście, że nie chciałabym - powiedziała czerwieniąc się.
- Dobra, skończcie idioci... - zacząłem bronić Alex.
- O! Właśnie, jak już tak o idiotach mówimy, to kiedy byliśmy w parku, przyszli do nas Peter, Edward i Damon.
Zaczęliśmy z Remusem opowiadać dziewczynom co się stało w parku. Śmiały się, a Alex pogratulowała mi wygranej z Edwardem. Inna kelnerka przyniosła nam zamówione kawy i ciastko.
Teraz zapach cappuccino był jeszcze bardziej wyraźny i mieszał się z wonią latté.
***
Piękna woń bzu. Tylko to czuliśmy, kiedy szliśmy dróżką w ogrodzie botanicznym. Megan i Remus poszli nad jezioro, a Alex uznała, że nie będziemy im przeszkadzać i, że się rozdzielimy. Oczywiście Remus musiał spojrzeć na mnie tak bardzo wymownie, że bardziej się już nie dało. Szliśmy obok siebie, a ja usilnie starałem się na nią nie patrzeć. Nawet mi to wychodziło i byłem z siebie bardzo dumny.
- Co robimy? - Zapytała.
- Możemy iść na naszą polanę.
- Okay, dawno tam nie byłam.
Gdy już wyszliśmy z ogrodu, skręciliśmy w krętą ścieżkę, prowadzącą do lasu. Rozmawialiśmy luźno, ale ja coraz bardziej się denerwowałem.
Jak jej to powiem?
Dochodząc do polany, byłem już bardzo zdenerwowany. Serce biło mi szybko, a mój żołądek co chwila wywijał koziołki. To było okropne.
Usiedliśmy na ziemi, a ja zaraz się położyłem. Zastanawiałem się, jak zacznę tą rozmowę i nawet nie docierało do mnie to, co mówi Alex.
- Ethan? Nie słuchasz mnie, prawda? - Zapytała z uśmiechem.
- Wybacz - powiedziałem przepraszająco, po czym usiadłem obok niej.
- Nic się nie stało. Pytałam, czy podobała ci się ta kelnerka w Moonrine.
- Nie. Dziwka. - Skwitowałem ją.
- No, to kto ci się podoba?
- A ktoś musi?
- Yhym - uśmiechnęła się słodko. Uwielbiam ten uśmiech. Wtedy właśnie dostałem zastrzyku wielkiej odwagi.
- W zasadzie podoba mi się taka jedna dziewczyna... Ale nie wiem, jak mam z nią pogadać.
- Po prostu. Weź ją gdzieś nad jezioro, albo zaproś do domu... Tylko nie przychodź z nią tu! To nasze miejsce. Chociaż ja bym chciała, żeby ktoś mi tutaj wyznał, że mnie kocha. - Powiedziała zamyślona. - Ale wracając. Masz jej numer?
- Tak - powiedziałem niepewnie. Co robić?! Pomysł wpadł mi do głowy.
- No, to do niej zadzwoń. Już! Zaproś ją gdzieś. Ja wrócę do domu i skończę pisać rozdział na bloga.
Wyciągnąłem smartfona i wybrałem jej numer. Po chwili telefon Alex zadzwonił.
- Jeju... Kto to? - Wyciągnęła go i odebrała. - Słucham?
- Kocham cię - powiedziałem, patrząc jej w oczy.
Powoli odsunęła komórkę od ucha, a ja się rozłączyłem. Uklęknąłem przed nią i wziąłem jej twarz w dłonie. Wolno, bardzo wolno przysunąłem swoje usta do jej. Ona przymknęła oczy. Dotknąłem jej warg. To było nieznaczne, ale niesamowite. Gdy się od niej odsunąłem, oparłem swoje czoło o jej. Oddychaliśmy jednym powietrzem.
- Też cię kocham - powiedziała drżącym głosem. - Kocham...
Znowu ją pocałowałem. Tym razem odważniej. Błądziłem w jej ustach niezbyt pewnie, a gdy się odsunąłem zobaczyłem jej rozpalone policzki.
Słodko to wyglądało.
Ona była słodka.
Smakowała słodko.
Pachniała słodko.
Ze wszystkich zapachów jakie dzisiaj czułem,
jej zapach był najpiękniejszy.
I co sądzicie? Podoba wam się taki typ opowiadań?
Pracuję aktualnie nad opowiadaniem z gry Assassin's Creed, a poza tym zajmuję się jeszcze dwoma innymi, także będzie się tu działo.
Teraz wolne, więc może dam wam trochę do czytania. Jutro kolejna część!
A pojutrze może rozdział...
Lunaris