wtorek, 28 kwietnia 2015

Brak weny na tytuł

Serio nie mam pomysłu, jaki tytuł nadać temu czemuś.
Podglądacze!
Chciałam się po pierwsze zapytać, jak gimnazjalistom poszedł test ;)
Ja będę przez to przechodzić za rok. Teraz pracuję przy projekcie edukacyjnym. O czym? DEPRESJI! Tak XD
Przechodząc do bloga. Notka się pisze i się napisze najpóźniej do końca weekendu majowego. Także ten, no. Poza tym mam dla was kolejną część Zmysłowej, która NIESTETY - a może i stety? xx - będzie typowym Zmierzchem (chociaż ogółem do takowego nic nie mam, bo na przykład taki Carlisle, którego kocham... X3). Miłość, lof, tajemnica, lof, porwania, lof, nadnaturalni, lof... I tak dalej XD
A jeszcze poza tym, piszę (a w zasadzie powinnam...) . . . ile? . . . *sprawdza w zeszycie* . . . 13 innych opowiadań! Tak! I nie wiem, ile z tego wam dać. Będę dawała . . . *odstawia jogurt na bok, bo ją mdli od tego zapachu* . . . wam ankiety tam na boku i możecie odpowiadać, a ja się dowiem, co i jak. I właśnie z tego miejsca proszę o odpowiedzi dotyczące opowiadania - PATRZ W PRAWO NA DÓŁ - wtedy sobie ogarnę czy chcecie, czy nie.
Chociaż pewnie nie XD
Także. Do napisania!
Lunaris
Ps. Nie. Nie wiem, czemu z tej strony, ale fajnie to wygląda XD

piątek, 3 kwietnia 2015

Skargi i zażalenia

Siemka Podglądacze.
Jak życie u was?
Chcę wam powiedzieć, że rozdziału nie dostaniecie dzisiaj. Nie mam na niego weny, jest napisany w 50% i nie mogę tego ruszyć. To na początku miał być długi rozdział, potem uznałam, że będzie krótki, ale teraz znowu chcę akcje i niesamowicie dużą ilość wersów. Bez sensu *załamuje się*
Także piszę to właściwie po to, żeby obwieścić, że postaram się go napisać. I ja wiem, że miałam na to dużo czasu, ale nie mam weny od kilku dni. Nic nie piszę.
Te dwie części Serii Zmysłowej, które wam wstawiłam były napisane bardzo dawno temu i po prostu uznałam, że wam to pokażę. Także nie myślcie sobie, że piszę inne rzeczy, a na to tu nie mam czasu. Nie.
Nawet te inne opowiadania stoją w miejscu. Tym bardziej opowiadanie "Celly" o chłopaczku-gejaczku. A chciałam je skończyć i też wam dać. Umieram.
Ale co, nie tylko po to piszę tu.
Piszę tu też po to.

Tylu obserwatorów i tyle wyświetleń (ja wiem, że to i tak nie jest dużo XD) a ostatnie dwie notki bez odzewu, poza Alex i Lexy, ale one to tam ten... Wybaczcie, laski X3
I co? To nie jest dla mnie aż takie miłe i nie dziwcie mi się, że nie chce mi się nawet na siłę pisać tej notki do końca. No serio.
Widziałam, że niejaka Lady Mania zaczęła coś tam działać, za co serdecznie jej dziękuję. Na twojego bloga wejdę, oczywiście ;)
Także ten. Zostawiam was z tymi zażaleniami i z poprzednimi notkami.
Chciałabym, żebyście zostawili mi opinię co do tego, no! Bo teraz nie wiem, czy nie komentujecie, bo wam się nie podoba, czy co.
;-;
Bye!
Lunaris

czwartek, 2 kwietnia 2015

Whisky, herbata i ona

Specjalna dedykacja tej notki jest dla Alex Midnight i Lexy Darkness - dziękuję za wesołą pomoc tam, gdzie nijak nie wiedziałam, co zrobić. Szczególnie tobie Al, z tym podniesieniem Megan XD
Druga część Serii Zmysłowej, krótsza, bo nie umiem pisać o Remusie i Megan takich rozwiązłych. Cóż. XD
Ah, i uwaga. Bo to ocieka wręcz słodkością.
Tam jest taki opisik pocałunku dość, dość i nie wiem, czy wam to przeszkadza, czy nie... Ja sama to tam mam na takie coś wylane, ale może ktoś nie lubi takich opisów. Nie wiem.
Piszcie, co sądzicie :*
Ps. Do Al i L. Wy to znacie już, ale tam jest taki mały dodany przeze mnie teraz fragmencik, bo... Za krótkie było to opowiadanie. Więc dodałam. ;)

_________________________________________________________________________________

Typ: seria opowiadań - Seria Zmysłowa
Gatunek: Fantasy
Fandom: --
Bohaterowie: 
Remus Lupin (niby Potter, ale nie), Megan Night, Ethan Wate, Alex Midnight 
Zastrzeżenia: Dla na prawdę młodszych i nieprzyzwyczajonych - opis pocałunku
Informacje dodatkowe: W ' ' pisane są myśli, lub rozmowy telepatyczne, Megan jest wieloma rasami, min. lykanem, asasynem i czarodziejem
_________________________________________________________________________________

       Rozkoszowałem się smakiem whisky, który pozostał w moich ustach po wczorajszym wieczorze. Uznałem, że taka okazja, jak nowo powstały związek Ethana i Alex (czyli Elex jak powiedziała Megan) nie może obyć się bez uczczenia. Kupiliśmy więc Jacka Daniells'a i spędziliśmy cały wczorajszy wieczór na rozmowie, i wysoce kulturalnym popijaniu tegoż trunku. Oczywiście tylko ja i Eth. Męski wieczór. Cóż, czasem tak wychodziło. Nie miałem nic przeciwko, przecież ani Ethan, ani ja nie mieliśmy żon! Uwielbiałem Megan, kochałem jej wygląd, charakter, smak, zapach... Była idealna, tak. Ale to nie oznaczało, że mamy że sobą spędzać całe dnie, codziennie. Chociaż pewnie gdyby tak było i tak byłbym wniebowzięty. Bo jak można nie cieszyć się, będąc przez cały czas z tak idealną istotką?
       Tak właśnie rozmyślałem leżąc na łóżku, przykryty kołdrą do połowy, bez koszulki i z potarganymi włosami. Ethan mówi, że kiedy się budzę wyglądam słodko, ale ja tak nie myślę. Facet powinien wyglądać męsko, a nie słodko. A ja byłem wybitnie dziewczęcy. Ale najważniejsze, że Megan to nie przeszkadzało, więc niezbyt się tym martwiłem.
       Światło wpadało do pokoju przez małą szparę między roletą, a oknem. Byłem zły, że nie zasłoniłem jej do końca. Mój wilk nienawidzi słońca nad ranem. Czułem jego złość, wściekłość na ten głupi promyk i wtedy nagle grzbiety książek stojących na półce stały się dla mnie wybitnie interesujące.
       ' Uspokój się idioto, uspokój się' pomyślałem zły sam na siebie. Przecież nie mogę się wkurzać na słońce. Chyba nie jestem jeszcze chory psychicznie. Chyba.
       W końcu wstałem z zamiarem zrobienia sobie herbaty. Różana. Idealna. Dosypałem dużo cukru. Uwielbiam słodką herbatę. Uwielbiam wszystko co słodkie. Megan jest słodka. Taka aluzja. Piłem gorącą herbatę, ale nie poparzyłem się, jak zwykły człowiek. Cóż, nie jestem człowiekiem. Siedząc na sofie, rozglądałem się po salonie. Okno było otwarte, a na zewnątrz padał deszcz. Zabawne, jak pogoda może się szybko zmienić. Zawiał wiatr i z półki stojącej obok telewizora spadło zdjęcie, ale na szczęście się nie zbiło. Wstałem aby je podnieść i zobaczyłem co ono przedstawia. Był na nim Ethan, ja i Syriusz. Syriusz. Jego wspomnienie nadal było żywe i bolało. Bo z tymi dwoma małymi bohaterami był jeszcze jeden. Tak samo mężny, odważny i niepokonany. Zawsze z czarnymi, długimi włosami, zawsze z pociętymi nadgarstkami. Gdy jego mama umarła, ojciec oddał go do domu dziecka, nigdy go nie lubił. Jeśli tak można powiedzieć o relacjach jego i jego ojca. On go nienawidził. Ze wzajemnością. Znęcali się nad nim tam, w domu dziecka. Potem wyjechał z rodziną zastępczą do Francji i tak się zakończyła naszą przyjaźń. Nadal pamiętam jego pocięte nadgarstki, uśmiech i smutne oczy. Miał tylko dwanaście lat. Był dzieckiem, a przeżył takie rzeczy. To nie jest fair. Dotknąłem jego twarzy na zdjęciu i uśmiechnąłem się smutno. A potem, odkładając zdjęcie zobaczyłem inne, ze mną i rodzicami. Jeszcze dwa lata temu...
- Skończ! - Krzyknąłem, łapiąc się za głowę.
Wspomnienia przelatywały przez moją głowę jak kadry filmu, kiedy usiadłem z powrotem na sofę. Kiedyś spadłem z drzewa, a Syriusz stał nade mną, śmiejąc się wesoło. Kiedy Ethan prawie ześlizgnął się z dachu garażu, na który zawsze chodziliśmy, Syriusz go złapał. Święta z rodzicami, wyjazd w góry...
Słowem, dobrze, że zadzwonił telefon, bo zapadłym się we wspomnienia.
- Halo? - Zapytałem.
- Cześć Remmy! - Usłyszałem jej głos.
- Megan! Co u ciebie? Jak się czujesz? Wszystko jest dobrze? - Zalałem ją lawiną pytań.
- Kurcze, Remus... Wszystko jest w porządku. Tylko się nudzę. Ethan jest u Alex, a ja siedzę tutaj sama... Mogę przyjść? - zakończyła smutno.
- Pytasz się? Zawsze możesz przychodzić!
- No to daj mi czterdzieści minut.
I w taki sposób zostało mi czterdzieści minut na sprzątanie. Teraz przynajmniej nie czułem whiskey tylko herbatę.
***
       Właśnie zmywałem blat w kuchni, oczywiście nie mając na sobie koszulki. Jakoś dziwnym trafem w ogóle od rana jej nie ubierałem. Wtedy w holu stanęła moja ukochana.
- Hejka! - Powiedziała. Miała na sobie śliczną, czarną spódniczkę przed kolana, kremową koszulę z kołnierzykiem, ciemno zieloną kurtkę, brązowy kapelusz i buty na koturnie. Jak zwykle wyglądała idealnie.
- Świetnie wyglądasz - uśmiechnęła się, ukazując rządek białych, prostych zębów, z dwoma wyróżniającymi się kłami.
- Dziękuję - parsknąłem śmiechem - Ty jak zwykle...
- Ślicznie - przerwała mi, udając mój głos.
- Nie! - Krzyknąłem triumfalnie - idealnie, pięknie, nieziemsko, zniewalająco...
- Okay, wygrałeś.
Zamknąłem ją w niedźwiedzim uścisku
Położyłem jedną rękę na jej talii, a drugą wsunąłem w jej włosy.
- Kocham cię - powiedziałem całując czubek jej głowy jak małemu dziecku.
Kiedy zostawiłem ją w spokoju, uśmiechnęła się szeroko.
- Kawy chcę, Remmy! - Powiedziała, głosem dziecka, któremu ja... Nie potrafiłem się oprzeć.
Usiadła na sofie, a ja zrobiłem jej kawy, tak jak prosiła. Potem usiadłem obok niej. Patrzyłem na nią, kiedy piła.
- Możesz nie pożerać mnie wzrokiem? - Zapytała niewinnie, nie wiedząc, że ma "wąsy" od kawy. Wyciągnąłem chusteczkę z kieszeni (zawsze takową nosiłem) i wytarłem ją.
- Przepraszam - szepnąłem cichutko do jej ucha, tak jakby ktoś mógł nas usłyszeć.
Musnąłem jej wargi swoimi i poczułem jak jej policzki robią się ciepłe. Śmieszne, ale lubiłem to. Uklęknąłem na kolanach blisko niej i próbowałam dostać się do środka jej ust. Nie chciała mi na to pozwolić, więc odsunąłem się i pocałowałem jej szyję. Potem wróciłem do ust i tym razem łaskawe mnie wpuściła. Błądziłem w nich podekscytowany, chociaż znałem je praktycznie na pamięć. Jej smak był idealny. Rozlał się w moich ustach, co było niesamowite.
       Kiedy przytuliłem ją do siebie z powrotem, miała czerwone policzki i nasadę nosa. Jak zawsze, kiedy posuwałem się aż tak daleko z całowaniem jej. Kochałem ją do szaleństwa.
- Remus... - zaczęła. - Wiesz, obiecałam ci, że nie będę się pakować w kłopoty i nie będę brać na siebie trudnych misji...
Spojrzałem na nią poważnie, a ona odwróciła wzrok.
- Kontynuuj... - powiedziałem powoli.
- Wczoraj poszłam sobie do siedziby Zakonu, bo dawno nie miałam nic do roboty. I dali mi do wyboru kilka misji i wzięłam taką jedną, i... - wstała i podwinęła sobie koszulkę.
Na jej brzuchu, była rana... Na szczęście dobrze zabandażowana.
- No, a poza tym, mam kilka siniaków - mruknęła, nadal na mnie nie patrząc.
Nadal siedząc, przytuliłem ją do siebie.
- Dlaczego mówisz mi teraz? Mogłaś powiedzieć wczoraj - powiedziałem, oskarżycielskim tonem.
Megan położyła dłonie na moim karku.
- Martwiłbyś się.
Nastała chwila ciszy.
- Nie rozumiem, dlaczego w ogóle tak się o mnie martwisz - stwierdziła, wyplątując się z moich ramion.
- Jesteś moim małym wilczkiem, a ja nie pozwolę, żeby coś stało się mojemu małemu wilczkowi, tak? - Spojrzałem na nią wymownie.
Westchnęła teatralnie.
- Tak - powiedziała, opadając na kanapę. - Ale jestem wyszkolona! Poza tym te milion ras, które mam w sobie...
Uciszyłem ją ruchem ręki.
- Nie obchodzi mnie to.
- Ale...
- Nie.
Wypuściła powoli powietrze z płuc i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
- Nienawidzę cię - mruknęła.
- Też cię kocham - powiedziałem, przyciągając ją do siebie.
- Jak możesz tak po prostu... Jesteś okropny! - Powiedziała, uderzając mnie w ramie. - Bo ja tu chcę być obrażona, a ty przychodzisz i mnie przytulasz i... No, nienawidzę, cię.
Parsknąłem śmiechem. Megan skuliła się w moich ramionach i syknęła cicho.
- Co się stało? - Zapytałem, odsuwając się nieznacznie.
- Nic...
- Powiedz - złapałem ją za podbródek i uniosłem jej głowę.
- Boli mnie to na brzuchu. To nic.
Przewróciłem oczami.
- Bo gdybyś mnie słuchała... - Zacząłem.
- To nie byłoby akcji i pościgów w moim życiu! - Wyrzuciła ręce do góry. - A tak są, tylko z drobnymi konsekwencjami.
- Nie mów tak, błagam...
- Ale tak jest. Normalne życie jest nudne i nie zakażesz mi stuprocentowego bycia tym wszystkim, czym jestem. O - przytuliła się do mnie ponownie.
Jak miałem się z nią kłócić?! Przecież to było awykonalne.
       Wsunąłem dłoń pod jej kolana, kładąc sobie jej rękę na plecy i podniosłem ją delikatnie.
- Coo ty robisz?
- Niosę cię do sypialni - wzruszyłem ramionami.
       Położyłem Megan na moim łóżku, a sam włączyłem muzykę i uchyliłem okno. Znów była ładna pogoda. Co się działo z tym światem?! Z westchnieniem rzuciłem się na miejsce obok mojej dziewczyny.
- Ile wypiliście? - Zapytała. - Wczoraj się spotkaliście...
- Niedużo - powiedziałem wymijająco i zmusiłem ją, by położyła głowę na mojej klatce piersiowej.
'Nikomu jej nie oddam. Nigdy' pomyślałem. Rzeczywiście, gdybym miał pozwolić jej odejść... Umarłbym.
Jej smak zniwelował smak whiskey i czułem już tylko moją ukochaną.
***
       - Idiota - stwierdził Ethan, patrząc na mnie z ukosa, kiedy siedzieliśmy na dworcu. Czułem słodki smak czekolady, bo jadłem batonika. Uśmiechnąłem się. Ludzie przechodzili obok nas, jedni zapracowani, z telefonem przy uchu, inni powolni, znudzeni, jeszcze inni biegli gdzieś. Czyli nasza kolej znowu zawiodła.
- Tak, wiem... - Powiedziałem. - Pamiętasz może Syriusza?
Ethan spojrzał na mnie zdziwiony, ale po chwili to zdziwienie zamieniło się w smutek.
- T-Tak, pamiętam go - powedział bardzo powoli. - A co?
- Nic, ostatnio oglądałem nasze zdjęcia, kiedy byliśmy mali i... Jakoś tak...
- On był... Świetny.
- Tak. Miał ciężko.
- Szkoda.
- Mogło być lepiej.
- Nie wyszło.
Czy naprawdę rozmawialiśmy frazesami przez zwykłe wspomnienie przyjaciela? Przykre. Ale to pokazuje, jak ważny dla nas był i jak bardzo do teraz za nim tęsknimy.
- Pamiętasz, jak poszliśmy razem do Moonrine, zaraz po otwarciu? Wydaliśmy wtedy masę kasy... - Powedział Eth rozmarzony.
- No! Albo, kiedy śmialiśmy się z tamtej modelki, jak się przewróciła...
       Rozejrzałem się po peronie. Kilka metrów od nas stał jakiś chłopak i jawnie się na nas gapił. Ethan też to zauważył i jego wyraz twarzy zrobił się zacięty. Chłopak miał długie, czarne włosy, granatowe oczy. Był wysoki, miał mocne rysy twarzy. Ubrany był na czarno, z szarą marynarką. Patrzył na nas zdzwiony. Poznałem go.
- Czekaj... - Powedziałem ostrożnie.
- Nie... - Powiedział, albo raczej zapytał Ethan.
Wstałem i podszedłem do domniemanego nieznajomego.
- R-remus? - Zapytał niedowierzając.
- To ty... Tak długo... SYRIUSZ! - Krzyknąłem i przytuliłem go. On oddał uścisk, a po chwili dobiegł do nas Ethan.
- Co wy tu robicie? - Zapytał Syriusz, wtulony we mnie.
- Mieszkamy - powiedziałem.
- Na dworcu?
- Nie, idioto, w tym mieście - Ethan uderzył go w plecy.
I staliśmy tak przez chwilę, jak teletubisie.
***
       Ten smak coli i chipsów jedzonych razem z przyjaciółmi... Najlepszy. Siedzieliśmy na ławce w parku, tej samej na której Ethan czekał na mnie dwa tygodnie temu. Rozmawialiśmy przez około pięć godzin. A może więcej? Nie wiem. Wiem, że przez ten czas odrobiliśmy całe pięć lat. Śmiałem się właśnie z żartu Syriusza, kiedy ktoś złapał mnie za ramiona od tyłu.
- Hejka - usłyszałem szept Megan, tuż przy swoim uchu.
Przeszła naokoło mnie i usiadła mi na kolanach.
- Witaj Ethanie Lawsonie Wate - powiedziała, zwracając się do Etha.
- Siemczix - uśmiechnął się, dobrze wiedząc, że Megan zaraz powie...
- Niewychowany idiotyczny kosmita.
- Yhym...
- I witam ciebie, nieznajomy. Nazywam się Megan Night - spojrzała na Syriusza.
- Eee... Syriusz Orion Black - uśmiechnął się i pokiwał jej.
Pocałowałem ją mocno, a ona uśmiechnęła się, oddając mi ten pocałunek.
- Remus, trochę się zmieniłeś - Syriusz był rozbawiony.
- Nie, po prostu znalazł sobie laskę, której nie obchodzi jego mały futerkowy problem - Ethan spojrzał na nas. Megan oparła się o moje obojczyki, a ja schowałem głowę w jej włosy.
- Wow, Megan, ale ty wiesz... - Zaczął Syriusz.
- Jestem lykanem i czarodziejem, i czarownikiem, i... W ogóle - powiedziała zduszonym głosem, nawet na niego nie patrząc.
- Ah... Ja jestem świętym aniołkiem. Także ten - podrapał się z tyłu głowy
- Co ty w ogóle tutaj robisz? - Zapytałem, łapiąc ją za szyję i zmuszając, by na mnie spojrzała.
- Czekam na Alex i Lexy - powiedziała.
Zmarszczyłem brwi.
- Lexy? - Zainteresował się Ethan.
- Kuzynka Alex. Jest świetna.
       I w tym momencie przyszły Alex i owa Lexy. Miała szkarłatne oczy i długie, różowe włosy z granatowymi końcówkami. Była ładna... I wyglądała na miłą, więc nie miałem jakichś problemów.
Przywitaliśmy się (Ethan i Alex bardzo entuzjastycznie). Syriusz patrzył na Lexy o kilka sekund dłużej, niż to jest dopuszczalne społecznie.
       Może coś z tego wyniknie?
       Bardzo ją polubiłem. Okazało się, że Lexy zostaje u nas na stałe. Potem dziewczyny poszły do miasta, a my do sklepu. Kupiliśmy dużo chipsów, słodyczy i whisky. Następnego ranka, byliśmy nieźle wstawieni, a ja czułem smak chipsów, czekolady i alkoholu. Każdy z nas przeczuwał kaca i krzyki dziewczyn.
Ale ja wcale nie piłem dużo...





Jutro rozdziałrozdziałrozdział! X3
Piszcie opinie!
Lunaris

środa, 1 kwietnia 2015

Prima Aprilis... Niee.

Tytuł. Dzisiaj 1 kwietnia, niby takie fajne Prima Aprilis. Ja tak bardzo nie lubię tego dnia!
Kiedyś czytałam na wp jakiś artykuł, mega byłam zła po nim i co? PRIMA APRILIS!
Kurcze, no tragedia.
Ta...
Jak już może wiecie, nowa notka (nie rozdział. notka XD) pojawi się jutro.
Rozdział pojutrze, tak sądzę, no.
Chciałam wam powiedzieć, że aktualnie zajmuję się kilkoma opowiadaniami:
- Tragedia, żal, smutek i rozpacz od MOICH postaci
- Smuteczek, bo złamane serce od MOICH postaci
- Seria Zmysłowa (już 1. część jest udostępniona)
- Poważne i nie fantasy z książki LATARNIK
- Poważne i nie fantasy jako opowiadanie na polski (tak, bo fajne wyszło i chcę wam to dać XD)
- ASSASSIN'S CREED, ale troszkę niekonwencjonalne
Także to jest to, co chciałam wam udostępnić. Poza tym mam jeszcze moją książkę i nie wiem, czy wy ją chcecie zobaczyć, czy nie...
No więc wiecie... Możecie pisać mi tu, czy chcecie to, co tam wyżej napisałam, a w zakładce fanfiction jakieś propozycje odnośnie opowiadań... X3
Ja teraz spadam nastroić się do opowiadania z AC - IDĘ GRAĆ
:DD
Do jutra!
Lunaris

Jej zapach był najpiękniejszy

Tak. Mówiłam, że będą tu inne opowiadania. Więc macie. Dzisiaj dam to, a jutro może drugą część.
TO NIE JEST Z FANDOMU POTTEROWSKIEGO.
Ps. Pozwoliłyście ;) (do pewnych osób)

_________________________________________________________________________________


Typ: seria opowiadań - Seria Zmysłowa
Gatunek: Fantasy
Fandom: --
Bohaterowie: Ethan Wate, Alex Midnight, Remus Lupin (niby Potter, ale nie), Megan Night
Zastrzeżenia: Małe, malutkie przekleństwa... Albo nawet jedno.
Informacje dodatkowe: W ' ' pisane są myśli, lub rozmowy telepatyczne
_________________________________________________________________________________


       Pachniało świeżo skoszoną trawą. Siedziałem na starej, brązowej ławce w parku, czekając na Remusa. Miał przyjść godzinę temu, a jak go nie było, tak nie ma. Dlaczego zawsze się spóźnia?!
Siedząc, patrzyłem jak dwa ptaki goniły się na trawie. Usłyszałem, że toś biegnie, więc spojrzałem w stronę, z której dochodziły kroki. Remus.
- Brawo - powiedziałem, gdy był na tyle blisko, żeby wyglądało to na normalną rozmowę. Usłyszałby mnie przecież z odległości kilkunastu metrów, nawet, gdybym mówił normalnie. Plus likantropii.
- Przepraszam - odpowiedział usprawiedliwiającym głosem. - Zasiedziałem się...
- U Megan? - Nie dałem mu dokończyć. Megan była jego dziewczyną i lykanem przy okazji.
- Nie. U kolegi. - Jad sączył się z jego ust, gdy to mówił. Uwielbiałem go tak denerwować. Moje hobby.
- Szkoda. Ona na pewno za tobą tęskni. - Zapewniłem go.
- Oczywiście. Alex też przyjdzie?
Na dźwięk jej imienia mój żołądek zrobił kilka fikołków.
- Nie...
- Megan też nie będzie, może idą gdzieś razem?
- Pewnie tak.
- Czasem trzeba się rozdzielić na chłopców i dziewczynki - powiedział, siadając i wyciągając nogi do przodu. Uśmiechnął się szeroko, patrząc na mnie.
- Taak... - spuściłem głowę.
- Chciałbyś żeby była z nami, co?
- No tak. Przecież się przyjaźnimy... - spojrzałem na niego niepewnie.
- Jasne. Myślisz, że nie widzę, jak na nią patrzysz? Jak bardzo zdenerwowany jesteś, kiedy jest zbyt blisko? Ethan, znam cię od małego. Pamiętasz, jak mieliśmy po cztery lata, a do naszego bloku wprowadziła się ta dziewczyna w naszym wieku? Chodziliście ze sobą, po tym, jak pożyczyłeś jej zabawki, a ona musiała przyjść do twojego domu je oddać.
- Pamiętam... Było zabawnie... - uśmiechnąłem się, na wspomnienie tych małych chłopców, którzy myśleli, że zdobędą cały świat. - Ale w czym ma mi to pomóc?
- Nie wiem. Możesz pożyczyć Alex zabawki. Tak, świetny pomysł. - Przechylił głowę, patrząc na punkt znany tylko jemu.
Parsknęliśmy śmiechem.
- A ty? Jak zacząłeś związek z Megan?
- To było głupie. Wiesz, że nie jestem zbyt śmiały w stosunku do dziewczyn. - Zaczerwienił się - to ty zawsze byłeś casanovą.
- Czas przeszły zauważ.
- Dlaczego teraz nie potrafisz podejść do niej i pogadać o tym?
- Nie wiem... Boję się. Kiedy sobie to wyobrażam... Nawet w mojej głowie nie potrafię ułożyć odpowiednich słów.
- To chyba znaczy, że serio wpadłeś. Jeśli zakochanie się w Alex można tak nazwać... - zaczął Remus - wiesz, znam to uczucie. Do teraz je miewam, kiedy z Megan jesteśmy sami.
- Hmmm, co wtedy robicie? - Szukałem zaczepki.
- Gdyby wzrok mógł zabijać, już byś nie żył Eth. Wiesz, że ja z Meggy nie... - urwał i spojrzał na mnie znacząco.
- W zasadzie... Mógłbyś się nie przyznać... - Naprawdę cieszyłem się, że nie potrafi zabijać spojrzeniem. Bo przy nim już dużo razy bym umarł. Taki mam urok.
- Jasne. Już się nie mogę doczekać, jak przylecisz do mnie i będziesz się chwalił tym, co robiłeś z Alex. - Oddał mi. Zawsze się tak droczyliśmy. W oddali usłyszałem głosy naszych kolegów z klasy. Idioci, materialiści... Ci, którzy mają bogatych rodziców i myślą, że cały świat jest ich.
- Na pewno ja zrobię to lepiej niż ty - powiedziałem, wiedząc, że w zasadzie już nie żyję.
Remus rzucił się na mnie, klękając na ławce i targając mi włosy. Śmiał się, gdy próbowałem mu się wyrwać. Nie miałem szans z wilkołakiem.
       Ustali przed nami. Damon, Edward i Peter.
- A wy co? Geje? - Zapytał Edward z okropnym uśmiechem.
Remus usiadł obok mnie. Już wiele razy zwracali uwagę na to, w jaki sposób ja i Lupin się przyjaźnimy. Bo nie było to na takich zasadach jak u większości chłopaków.
- Nie. A co, szukasz chłopaka? Znam jednego wolnego homoseksualistę... - powiedział Remm z przekąsem. Rzeczywiście znał wielu gejów.
- Nie dzięki. Nie skorzystam - wzrok Edwarda miał odebrać Remusowi pewność siebie, ale nie wyszło mu to.
- Po co się tutaj zatrzymaliście? Przecież nas nie lubicie... - powiedziałem - bez wzajemności. My was nienawidzimy.
- Nie bądź taki mądry Wate! - Krzyknął Peter.
Po chwili jednak uśmiech, który miał na twarzy zniknął, bo uderzyłem go z pięści.
- Po nazwisku to po pysku, Peter.
Chciał mnie uderzyć w bok, ale nie zdążył. Zatrzymałem jego rękę i kopnąłem w brzuch. Przewrócił się biedak...
       Remus miał łatwiej, bo na niego rzucił się Damon. Wszyscy wiedzieli, że jest mocny tylko w gębie. Wystarczyło, że Remus uderzył go w szczękę. Z Edwardem za to, był problem. Szedł w moją stronę i wiedziałem, że może mi się nie udać, a pomoc Remusa odebrana byłaby jako tchórzostwo. "Nie poradził sobie sam."
- No, co? Boisz się mnie? - Zapytał.
- Chyba żartujesz!
Jednak bałem się. Edward uczył się karate. Peter wstał, tak samo jak Damon i obaj zajęli się Remusem. Dobrze, że byliśmy w najmniej uczęszczanej części parku. O przyjaciela się nie bałem. Poradziłby sobie z czterema takimi jak Peter i jeszcze dwoma jak Damon.
       Po półgodzinnej walce, ja i Remus odeszliśmy, zostawiając trzech idiotów leżących na ziemi.
- Nieźle. Dwóch na jednego... Kurwa. Idioci - powiedziałem, pocierając sobie ramię, w które kopnął mnie Edward.
- Eh... Nieważne. Trochę się martwiłem, czy nic ci się nie stanie... Ten pustak jest najlepszy w szkole... No i umie karate. - Remus spojrzał na mnie - Ale widzę, że też masz jakieś dodatkowe umiejętności, jako przewodnik. - Szczerze, to nie wiem. Ale może... Ja się o ciebie nie martwiłem - zarzuciłem mu rękę na ramię - wilczku mój. - Odwróciłem się do niego przodem i złapałem za policzki. - Mój wilczunio!
- Odwal się pyszczku. Pyszczuniu, kurczę... - powiedział, łapiąc mnie za nadgarski i odsuwając od siebie.
- Chodźmy poszukać dziewczyn. - Powiedziałem.
- Chcesz pogadać z Alex?
- Nie, nie chcę. Ale muszę.
       Uśmiechnięci otworzyliśmy starą, zardzewiałą bramę parku. Zaskrzypiała przeraźliwie. Zaczęliśmy się śmiać, bóg jeden wie z czego. Spojrzałem na Remusa, a potem na drogę z prawej. Mój wilczek skręcił w nią, tak jak ja. - Wytresowany - powiedziałem wyniośle, wskazując na niego.
- Tak. Potulny wilkołak. Jedyne zastrzeżenie, co do udomawiania, to możliwość, że cię zabije, lub przemieni.
Śmiejąc się, poszliśmy do ,,Moonrine" - naszej ulubionej restauracji. Megan i Alex napewno w niej były. Zacząłem się denerwować.
Już nie pachniało trawą. Teraz czułem jedynie zapach spalin.
***
       Kawa. Może capucinno. Nie wiem. Ale ten zapach był przyjemny. W Moonrine zawsze tak pachniało.
- Zobacz. Tam są - wskazałem na jeden ze stolików, przy którym siedziały dwie dziewczyny.
       Jedna miała czarne włosy z pomarańczowymi pasemkami, ścięte na emo i ciemno czerwone oczy. Ubrana była w krótkie spodenki, czarny, koronkowy top i rozpiętą koszulę w czerwoną kratę. Druga... Brązowe włosy, spływające falami za ramiona, a oczy zielono-żółte. Miała na sobie krótkie, czarne spodenki, długą, białą koszulę z napisem Jack Daniells, szkarłatną bluzę i rajstopy z kabaretkami.
- Wygląda ślicznie - powiedzieliśmy jednocześnie i spojrzeliśmy na siebie.
Ze śmiechem podeszliśmy do nich. Ja usiadłem obok Alex, a Remus obok Megan. Pocałowali się na przywitanie.
- Okej, już. My tu jesteśmy. - Powiedziała Alex, gdy Megan zawiesiła ręce na szyi Remusa. Parsknąłem śmiechem i kopnąłem Remiego pod stołem.
- Aua! - Powiedział, odrywając się od Megg. Uśmiechnąłem się.
- Witaj Ethanie Lawsonie Wate - powiedziała Megan.
- Siemczix - odpowiedziałem.
- Jak ty się wyrażasz, młody człowieku?! - Alex spojrzała na mnie.
'A jeśli zepsuję to, co już jest między nami?' Przeszło mi przez myśl, gdy tylko spojrzałem jej w oczy.
'-Ogarnij się!' - Remus wszedł w moją głowę. - 'I nie patrz na nią tak długo. '
Odwróciłem wzrok szybko.
'- Za szybko Eth. Zachowuj się normalnie.'
- Łatwo ci mówić! Czasem mam dość twojej telepatii'
Remus spuścił wzrok i zostawił mnie w spokoju. Łatwo było go zranić. Był uczuciowy, nieśmiały i odpowiedzialny. Zaś Megan... Jej lekkomyślność, wybujała wyobraźnia i wybuchowość były totalnym przeciwieństwem Remusa. Ale i tak tworzyli świetną parę. Ja jednak cały czas zastanawiałem się, co zrobię. Jak powiem Alex to, co do niej czuję.
       Spojrzałem na nią kątem oka. Jej śliczne włosy układały się falami na jej plecach, nie licząc jednego niesfornego kosmyka, który opadał na twarz. Chciałem go odgarnąć za jej ucho i przy okazji pocałować ją w czoło. Ale przecież nie mogłem tego zrobić.
'- Wybacz. Nie patrz się na nią, bo zaraz zjesz ją spojrzeniem'
Spojrzałem na Remusa. Siedział naprzeciwko, patrząc na mnie z ukosa. Uśmiechnąłem się do niego kąśliwie i odwróciłem wzrok w stronę kelnerki, która do nas podeszła. Miała krótką, czarną spódniczkę i białą koszulkę na ramiączkach.
- Dzień dobry, co podać? - Zapytała piskliwym głosem. Zobaczyłem jak Remus się krzywi. Pachniała mocno, słodkim perfumem. Było przed pełnią, miał jeszcze bardziej wyczulone zmysły niż zazwyczaj. Często mu współczułem. Ale co miałem zrobić? Jest wilkołakiem od prawie ośmiu lat. Ktoś ugryzł go, jak miał ledwie dziesięć, a teraz był już siedemnastolatkiem. Jak my wszyscy.
Spojrzałem na kelnerkę.
- Trzy cappuccino i jedno latté. I szarlotkę jabłkową - powiedziałem.
Uśmiechnęła się i pochyliła, pod pretekstem wzięcia menu. Jej dekolt był tak duży, że gdy się schyliła, bez problemu widziałem jej różowo-czarny stanik. Gdy się prostowała patrzała centralnie na mnie. Pewnie zauważyła, że Remus całował Megan, bo zazwyczaj dziewczyny patrzyły na nas obu. Nie, żebym miał coś przeciwko, ale nie byłem zainteresowany. Przecież dzisiaj miałem pogadać z Alex!
- Tak, masz śliczny, różowy stanik. A teraz łaskawie już idź - powiedziała Al.
'-Zauważyła, że się na ciebie patrzyła i jest zazdrosna. Jak z nią nie pogadasz, to przysięgam, że cię zabiję' - Remus spojrzał na mnie.
- O czym rozmawiacie? - Zapytała Megan, gdy bezczelna kelnerka odeszła.
- Przecież nic nie mówimy - Remus swoim talentem aktorskim udawał zaskoczenie.
- Jasne. Nie znamy was przecież od dzisiaj. - Zaczęła Alex - Ale dobrze. Co ta idiotka sobie myślała? Że jak się będzie zachowywać jak dziwka, to pójdziesz z nią to łóżka? - Spojrzała na mnie.
'- Mówiłem! ZAZDROSNA!' - Remus był wyraźnie dumny z siebie.
- A co Alex? Może Ethanowi się nudzi jako singlowi, hmm? - Powiedział.
'- Skończ. ' - Pomyślałem.
- No, ale... - była wyraźnie zmieszana.
- Nie powinnaś się mieszać, jeśli chciał... A może właśnie zaprzepaściłaś szansę na to, aby Ethan miał dziewczynę! - Powiedziała Megan.
- Przecież nie chciałabyś, żeby wciąż był sam, co nie? - Drażnili się z nią.
- Oczywiście, że nie chciałabym - powiedziała czerwieniąc się.
- Dobra, skończcie idioci... - zacząłem bronić Alex.
- O! Właśnie, jak już tak o idiotach mówimy, to kiedy byliśmy w parku, przyszli do nas Peter, Edward i Damon.
       Zaczęliśmy z Remusem opowiadać dziewczynom co się stało w parku. Śmiały się, a Alex pogratulowała mi wygranej z Edwardem. Inna kelnerka przyniosła nam zamówione kawy i ciastko.
Teraz zapach cappuccino był jeszcze bardziej wyraźny i mieszał się z wonią latté.
***
       Piękna woń bzu. Tylko to czuliśmy, kiedy szliśmy dróżką w ogrodzie botanicznym. Megan i Remus poszli nad jezioro, a Alex uznała, że nie będziemy im przeszkadzać i, że się rozdzielimy. Oczywiście Remus musiał spojrzeć na mnie tak bardzo wymownie, że bardziej się już nie dało. Szliśmy obok siebie, a ja usilnie starałem się na nią nie patrzeć. Nawet mi to wychodziło i byłem z siebie bardzo dumny.
- Co robimy? - Zapytała.
- Możemy iść na naszą polanę.
- Okay, dawno tam nie byłam.
Gdy już wyszliśmy z ogrodu, skręciliśmy w krętą ścieżkę, prowadzącą do lasu. Rozmawialiśmy luźno, ale ja coraz bardziej się denerwowałem.
Jak jej to powiem?
       Dochodząc do polany, byłem już bardzo zdenerwowany. Serce biło mi szybko, a mój żołądek co chwila wywijał koziołki. To było okropne.
Usiedliśmy na ziemi, a ja zaraz się położyłem. Zastanawiałem się, jak zacznę tą rozmowę i nawet nie docierało do mnie to, co mówi Alex.
- Ethan? Nie słuchasz mnie, prawda? - Zapytała z uśmiechem.
- Wybacz - powiedziałem przepraszająco, po czym usiadłem obok niej.
- Nic się nie stało. Pytałam, czy podobała ci się ta kelnerka w Moonrine.
- Nie. Dziwka. - Skwitowałem ją.
- No, to kto ci się podoba?
- A ktoś musi?
- Yhym - uśmiechnęła się słodko. Uwielbiam ten uśmiech. Wtedy właśnie dostałem zastrzyku wielkiej odwagi.
- W zasadzie podoba mi się taka jedna dziewczyna... Ale nie wiem, jak mam z nią pogadać.
- Po prostu. Weź ją gdzieś nad jezioro, albo zaproś do domu... Tylko nie przychodź z nią tu! To nasze miejsce. Chociaż ja bym chciała, żeby ktoś mi tutaj wyznał, że mnie kocha. - Powiedziała zamyślona. - Ale wracając. Masz jej numer?
- Tak - powiedziałem niepewnie. Co robić?! Pomysł wpadł mi do głowy.
- No, to do niej zadzwoń. Już! Zaproś ją gdzieś. Ja wrócę do domu i skończę pisać rozdział na bloga.
Wyciągnąłem smartfona i wybrałem jej numer. Po chwili telefon Alex zadzwonił.
- Jeju... Kto to? - Wyciągnęła go i odebrała. - Słucham?
- Kocham cię - powiedziałem, patrząc jej w oczy.
Powoli odsunęła komórkę od ucha, a ja się rozłączyłem. Uklęknąłem przed nią i wziąłem jej twarz w dłonie. Wolno, bardzo wolno przysunąłem swoje usta do jej. Ona przymknęła oczy. Dotknąłem jej warg. To było nieznaczne, ale niesamowite. Gdy się od niej odsunąłem, oparłem swoje czoło o jej. Oddychaliśmy jednym powietrzem.
- Też cię kocham - powiedziała drżącym głosem. - Kocham...
       Znowu ją pocałowałem. Tym razem odważniej. Błądziłem w jej ustach niezbyt pewnie, a gdy się odsunąłem zobaczyłem jej rozpalone policzki.
Słodko to wyglądało.
Ona była słodka.
Smakowała słodko.
Pachniała słodko.
Ze wszystkich zapachów jakie dzisiaj czułem,
jej zapach był najpiękniejszy.





I co sądzicie? Podoba wam się taki typ opowiadań?
Pracuję aktualnie nad opowiadaniem z gry Assassin's Creed, a poza tym zajmuję się jeszcze dwoma innymi, także będzie się tu działo.
Teraz wolne, więc może dam wam trochę do czytania. Jutro kolejna część!
A pojutrze może rozdział...
Lunaris